You are here
Netflix na kwiecień – lekki przekładaniec, ale jest w czym wybierać artykuły News 

Netflix na kwiecień – lekki przekładaniec, ale jest w czym wybierać

Zapewne wszyscy znają powiedzenie, które opisuje nadchodzący wielkimi krokami kolejny miesiąc. Kwiecień plecień co przeplata, trochę zimy trochę lata. I podobnie prezentuje się wysyp filmów oraz seriali, które znalazły się w ofercie Netflix na kwiecień. Na szczęście jest w czym przebierać, więc fani dobrej rozrywki nie powinni mieć powodów do narzekań.

Netflix na kwiecień

Netflix przygotował na kolejny miesiąc naprawdę wyjątkowo różnorodną ofertę dla swoich subskrybentów. Być może powiązane jest to z faktem, że od jakiegoś czasu nie występuje już na platformie opcja bezpłatnego miesiąca na jej wypróbowanie. Umieszczając więcej angażującej treści, Netflix może zyskać znacznie większą bazę odbiorców, co przełoży się oczywiście na zarobki firmy. W końcu ta dość mocno inwestuje w swoje własne produkcje, a każdy kolejny dolar jest na wagę złota.

Netflix na kwiecień

Oferta Netflix na kwiecień jest przykładem tego, że jak się chce, to można. Ostatnio nie pojawiało się na platformie zbyt dużo interesujących treści. Oczywiście były wyjątki, bo chociażby 8 sezonów The Walking Dead to coś, co z pewnością spodobało się wielu wielbicielom seriali. Podobnie mogli poczuć się fani filmów, bo chociażby Triple Frontier okazało się całkiem znośną produkcją. Czy tak interesujące pozycje znalazły się w zestawieniu na kolejny miesiąc? Częściowo tak, ale zapewne nie każdemu przypadną one do gustu. Oto najciekawsze z premier, które Netflix zaplanował na kwiecień.

Baby Driver

To zdecydowanie jeden z najciekawszych tytułów, który pojawił się w ofercie Netflix na kwiecień. Baby Driver to bowiem opowieść o kierowcy, która choć korzysta ze sprawdzony schematów fabularnych, to jednak broni się sposobem ich przekazania. Produkcja została tak nakręcona, że niemal każda scena związana jest tutaj z… muzyką. Dopasowaną do tego, co dzieje się na ekranie i podbijająca wrażenia widza. Chyba nie musimy dodawać, że jest to raczej energetyczna ścieżka dźwiękowa, bo i sama tematyka jest mocno pobudzająca krew w żyłach.

Główny bohater jest wyjątkowym kierowcą. Skupionym na swoim zadaniu w stu procentach, a jednocześnie niezbyt wylewnym w tym, co mówi. Powiedzieć, że jest „milczkiem”, to jak nie powiedzieć nic. I jak to w przypadku klasycznych opowieści o przestępcach, Baby (tak, dziwne imię, a raczej pseudonim) postanawia wycofać się z biznesu. Jak możecie się domyślać, nie udaje mu się to w żaden sposób, a dodatkowo pojawia się w jego życiu piękna niewiasta. I może brzmi to wszystko banalnie i tak, jakbyśmy widzieli to już wielokrotnie, to jednak Baby Driver jest inne. Wszystko dzięki doskonale dopasowanej do scen muzyce, która napędza cały film. Jeżeli jeszcze nie widzieliście produkcji, koniecznie to nadróbcie. Baby Driver na Netflix dostępne będzie od 1 kwietnia.

Hellboy

Dzień później, czyli 2 kwietnia, do biblioteki filmów dołączy Hellboy. To jeden z przykładów na to, że da się zrobić film oddający ducha komiksów i który nie jest z uniwersum Marvela. Niedługo na ekranach kin pojawi się nowa wersja opowieści o wysłanniku piekieł, ale zanim to nastąpi dobrze przypomnieć sobie wersję w reżyserii Guillermo del Toro, czyli człowieka odpowiedzialnego między innymi za Kształt wody czy Labirynt Fauna. Jeżeli widzieliście którykolwiek z jego filmów, to wiecie, czego mniej więcej można się spodziewać.

Reżyser operuje dość charakterystycznymi wizjami świata i można je albo kochać, albo nienawidzić. W przypadku Hellboy ta wizja doskonale wpisała się w opowiadaną historię i jej klimat. I jak przystało na pierwszy z serii filmów, ten opowiada skrótową genezę postaci. Będziemy więc mogli poznać małego Hellboya i jego „ojca”. Film nakręcony w 2004 roku nawet dziś dobrze się ogląda, bo duża część z efektów powstała nie za pomocą CGI, ale w specjalnie do tego stworzonych lokacjach. Dodatkowo ogromny brawa należą się charakteryzatorom, którzy odwalili kawał niesamowitej pracy. Hellboy pod postacią Rona Perlmana wygląda tak, jak w komiksie. Sama fabuła nie jest może zbyt skomplikowana, ale produkcję ogląda się bez bólu. Zdecydowanie warto!

To

Netflix na kwiecień to także poważniejsze i o wiele mroczniejsze spojrzenie na horror, niż chociażby wspominany wyżej Hellboy. Tam mieliśmy stylistykę komiksową, a w przypadku To, mamy piękne nawiązania do lat osiemdziesiątych. Widać, że sukces Stranger Things odcisnął na produkcji swoje ślady, ale w tym wypadku wyszło to wszystkim na dobre. To jest adaptacją powieści Stephena Kinga, która już nie jeden raz pojawiła się w kinach. Obawialiśmy się, że wersja z 2018 roku będzie tylko marną próbą przestraszenia widza, ale finalny efekt wyszedł bardzo przyjemnie.

Oczywiście mówienie o horrorze z morderczym klaunem trudno rozpatrywać w kategorii „przyjemne”, ale faktycznie To jest odrobinę innym horrorem, niż te ostatnio puszczane w kinach. Wprawdzie mamy tutaj klasyczne zabiegi z wyskakiwaniem czegoś „z ekranu”, ale nie przeszkadza to w odbiorze dzieła. To jest też jedną z lepszych adaptacji prozy Stephena Kinga, więc fani twórczości pisarza powinni być usatysfakcjonowani. To zasili ofertę Netflix na kwiecień dopiero 18 dnia miesiąca, ale warto zapisać sobie tą datę w kalendarzu, żeby nie zapomnieć.

Chilling Adventures of Sabrina – drugi sezon

Okazało się, że pierwsze odsłona nowego podejścia do czarownicy, była dużym sukcesem. Widocznie widzowie byli spragnieni czegoś innego i w zdecydowanie mocniejszych klimatach, niż pamiętny serial z lat 90-tych. Chilling Adventures of Sabrina powraca więc na Netflix, a premiera kolejnego sezonu odbędzie się już 5 kwietnia. Warto wiedzieć, że za serial odpowiedzialny jest ten sam showrunner, co w przypadku innej Netflixowej produkcji, czyli Riverdale. I te powiązania widać dobrze na ekranie, choć nie są tak kłujące w oczy, jak można się było tego spodziewać. Jeżeli więc szukacie czegoś mrocznego, ale podanego w strawnym, popkulturowym sosie, to Chilling Adventures of Sabrina będzie dobrym wyborem.

Hulk

Kiedy produkcje sygnowane logo Marvela powoli opuszczają Netflix, platforma przygotowała małą niespodziankę. Hulk zawita do biblioteki giganta już 17 kwietnia, ale jeżeli oczekujecie wersji z Edwardem Nortonem, to będzie srogo zawiedzeni. Tym razem widzowie dostaną bowiem wersję stworzoną przez Anga Lee, czyli reżysera odpowiedzialnego między innymi za film Przyczajony tygrys, ukryty smok. Sam Hulk jest… inny. Owszem, dalej jest to opowieść o naukowcu, którego alter ego przybiera postać wielkiego, zielonego faceta, który wszystko rozwala, ale reżyser postawił na inne przedstawienie jej pod względem wizualnym.

Dużo mamy tutaj nawiązań do samych komiksów, które najlepiej widać w samych kadrach. Te często są „poszatkowane” tak, żeby widz miał wrażenie, że faktycznie ogląda powieść obrazkową. Zabieg odważny, ale można go uznać za całkiem udany. Hulk nie grzeszy jednak świetnymi efektami specjalnym, więc warto przygotować się na to, że czasem parskniemy śmiechem nie tam, gdzie twórcy sobie tego zażyczyli. Jednak pozycję można dopisać do swojej listy i włączyć w któryś weekend, kiedy będziemy akurat potrzebowali czegoś lekkiego i odmóżdżającego.

Sztuka kochania

Netflix przygotował też coś dla fanów polskiej kinematografii, która tym razem objawia się pod produkcją o Michalinie Wisłockiej. Kobiecie, która zmieniła życie seksualne wielu polaków i która nie miała łatwego życia, żeby do tego doprowadzić. W postać Wisłockiej wcieliła się Magdalena Boczarska, a sam film okazał się ogromnym sukcesem finansowym. Warto więc zarezerwować dla siebie półtorej godziny i sprawdzić, czy faktycznie tłumy w kinach się nie myliły. Sztuka kochania pojawi się na Netflix 27 kwietnia.

Inne tytuły, które warto znać

Wśród premier, które pojawią się na Netflix w przyszłym miesiącu, warto także zwrócić uwagę na Prestiż. To jeden z mniej docenianych filmów Christophera Nolana, ale zdecydowanie warto się z nim zapoznać. Opowieść o dwóch rywalizujących ze sobą magikach ma w sobie właśnie… magię. I klasyczny dla twórcy twist, którego wam oczywiście nie ujawnimy. Prestiż zadebiutuje na platformie 15 kwietnia. Dwa dni później do biblioteki zostaną dodani Nędznicy, czyli najnowsza adaptacja jednej z ważniejszych powieści Hugo. To także produkcja, która została obsypana przeróżnymi nagrodami, ale jeżeli nie przepadacie za musicalami, to lepiej odpuście.

Projektory, laptopy czy smartfony do oglądania Netflix, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.

Źródło: Netflix / Informacja prasowa / YouTube / IMDB / Opracowanie własne

Related posts

Leave a Comment