Jelly 4G, czyli jak zarobić na sentymencie
Realizowana na serwisie Kickstarter zbiórka mająca pomóc w tworzeniu i popularyzacji smartfona Jelly 4G to klasyczny przykład nawiązania do “starych czasów”. Co ciekawe, pomysłodawcy odnoszą niebywały sukces, co jest w mojej ocenie po prostu złe.
Pamiętacie smartfony z ekranami poniżej 2,5-cala? Ja tak, ale zapewniam, że choć cenię sobie stosunkowo niskie przekątne, za nic w świecie nie wróciłbym do tych miniaturowych rozmiarów konstrukcji. Co ciekawe, właśnie to proponują twórcy Jelly 4K, czyli smartfona z ekranem o wymiarach 2,45-cala, który bez większego problemu zmieścimy w kieszonce na drobniaki. Mało tego — pomysłodawcom udało się zebrać na ten cel ponad pół miliona dolarów z wymaganych 30 tysięcy.
Jelly 4G — zbieramy
Pomysł był, a w zasadzie, dalej jest, wręcz genialny. W dobie coraz większych smartfonów wspominamy o tym, jak to było kiedyś. Rozprawiamy nad tym, jak wygodnie korzystało się z niewielkich urządzeń i to właśnie mały rozmiar był niegdyś wyznacznikiem wywoływania efektu WOW. Czasy się zmieniły, nasze przyzwyczajenia również, ale nic nie stoi na przeszkodzie do tego, aby ktoś zarobił na naszym sentymencie do miniaturyzacji.
Tym kimś jest ekipa Unihertz, która stworzyła miniaturowych rozmiarów pełnoprawny smartfon — model Jelly 4G wraz z wariantem PRO, o którym akurat dzisiaj rozmawiać nie będziemy. Twórcy postanowili zebrać w celu realizacji zamówień na urządzenie kwotę, której minimum określono na 30 tysięcy. Jakież było ich zdziwienie, kiedy na “koncie” w serwisie crowdfoundingowym Kikstarter znalazła się suma przekraczająca pół miliona dolarów (w chwili tworzenia tekstu 527 307 $). Najwyraźniej w świecie, sentyment do miniaturowych konstrukcji przekonał do siebie rzeszę nabywców, którzy to postanowili wydać na smartfon Jelly 4G 79 dolarów. Właśnie tyle kosztuje jego podstawowa edycja. Czy warto w ogóle interesować się tego typu sprzętem? Zanim odpowiem, powinniście zerknąć na specyfikację.
Co w środku?
Najprościej byłoby napisać, że w środku znajdziemy tak naprawdę niewiele, ale byłoby to nieuczciwe. Każdy, nawet kiepski sprzęt należy opisać, szczególnie jeśli zamierzam zaraz zrugać ideę stojącą za jego powstaniem. Do rzeczy.
Jelly 4G to najmniejszy dostępny na rynku smartfon, który pracuje przy użyciu łączności LTE. W obudowie o wymiarach 92,3 x 43 x 13,3 zamknięto czterordzeniowy procesor z zegarem taktowanym częstotliwością 1,1 GH, 1 GB RAM oraz 8 GB pamięci wewnętrznej przeznaczonej na dane użytkownika. Zdjęcia wykonamy 8 Mpix aparatem głównym oraz 2 Mpix przednią kamerką do selfie. W smartfonie nie zabrakło również modułu Bluetooth 4.0, Wi-Fi, Dual SIM oraz GPS. Sprzęt występuje w trzech wersjach kolorystycznych — białej (perl white), czarnej (space black) oraz niebieskiej (sky blue). Producent deklaruje, że wbudowany w urządzenie wymienny akumulator o pojemności 950 mAh pozwoli do 7 dni pracy w trybie czuwania lub 3 dni pracy w trybie zrównoważonym. To wszystko? Skądże…
- Android 7.0 Nougat
- Żyroskop
- Micro SD do 256 GB
- Rozdzielczość 240 x 432 pix
- Kompas
Pora na hejt
Wybaczcie, jeśli macie inne zdanie, ale dla mnie Jelly 4G to jakaś pomyłka. Niewielkie rozmiary zapewniają wygodę? Ciekawe komu, skoro nawet dzieci chcą “grać” i oglądać śmieszne filmy na YouTube na większych ekranach. Spróbujcie przeglądać na 2,45-calowym wyświetlaczu media społecznościowe, o próbie używania klawiatury nie wspominając. Rozdzielczość, rzecz jasna — niska, nie pozwoli na wygodną konsumpcję treści. Wydajność będzie, czego jestem pewny, koszmarna, ale czego więcej można oczekiwać po opisanej wyżej specyfikacji technicznej.
Twórcy zarobią, to prawda. Możliwe, że część nabywców będzie z zakupu zadowolona, ale bądźmy poważni — większość osób dała się tutaj ponieść chwili. Sentyment do małych telefonów okazał się w tym przypadku skutecznym chwytem marketingowym na złapanie klientów, którzy tak naprawdę nie oczekują tego typu sprzętu.
Źródło: Digitaltrends, Kickstarter