Windows nie zapcha już dysku bez wiedzy użytkownika
Microsoft, jako monopolista, który ostatnio jest, delikatnie mówiąc podgryzany przez konkurencję, stara się wymusić na użytkownikach systemów z rodziny Windows pewne działania. Mam tu na myśli wszelkiej maści aktualizacje wraz z tą zmieniającą leciwe już okienka w 10-tkę. Praktyki te niejednokrotnie okazywały się dla użytkownika “kosztowne”. Dlaczego tak się działo?
Zacznijmy od tego, że problem dotyczył przede wszystkim userów domowej wersji systemów Windows. Korporacyjne buildy i edycje Pro rządziły się nieco innymi prawami. Właściwie w tej kwestii zmieniło się niewiele, ale jest to raczej temat na osobny wpis. My skupimy się na Windows Home, którego użytkownicy musieli do niedawna liczyć się z koniecznością zapewnienia odpowiedniej ilości miejsca, które Microsoft wykorzystywał jako “przechowalnię” dla aktualizacji.
Dobry Windows, zły Microsoft
Jestem byłym użytkownikiem systemu giganta z Redmond, dzięki czemu potrafię spojrzeć na sprawę, nieco chłodniej, z boku. Oczywiście, sam byłem kiedyś ofiarą opisywanych działań firmy, jednak nie były one w moim przypadku uciążliwe. Niestety, nie każdy miał tyle szczęścia. Do rzeczy.
Użytkownicy wcześniejszych niż Windows 10 systemów otrzymywali przed dłuższy czas agresywne monity zawierające propozycje przejścia na nowszą wersję OS-u. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że komunikaty zawierały sztuczki socjotechniczne i wiele osób bezwiednie się na nie łapało. To słabe, gdyż uważam, że decyzja o przejściu na nowy soft powinna być w pełni świadoma i niczym niewymuszona przez producenta. Co gorsze, Microsoft nie poprzestawał na samym zachęcaniu. Firma pobierała stosowną aktualizację w częściach, tak aby w chwili podjęcia decyzji przez użytkownika, odpowiednie pliki znajdywały się już na komputerze. To rodziło dwa rodzaje problemów.
Pierwszy oznaczał “zapychanie” przestrzeni dyskowej użytkownika wbrew jego woli. Przypominam, że wiele osób korzystało z hybryd o pojemności 64,32, a nawet 16 GB. Oznacza to, że pobrane pliki mogły zajmować lwią część tej przestrzeni, wpływając negatywnie na wydajność. Nieładnie, Microsoft. Drugi problem dla wielu okazywał się dość “kosztowny” lub w najlepszym wypadku uniemożliwiający swobodne użytkowanie komputera. Otóż wiele osób korzysta z internetu mobilnego, który jest jakby nie patrzeć “limitowany”, wbrew temu, co przekazują nam reklamy. Jeśli Windows pobierał pliki bez informowania o tym użytkownika i uzyskiwania jego zgody, szybko okazywało się, że z ogromnego pakietu na transfer danych zostawało niewiele. Jedynym ratunkiem dla usera było oczywiście poniesienie kosztów wykupu dodatkowego transferu.
Koniec problemów
Microsoft postanowił wycofać się z opisywanych działań, dzięki czemu sprawę możemy uznać za niebyłą. Oczywiście to nie dobra wola twórców systemów Windows spowodowała zmianę strategii. Pomocne okazało się Centrum Konsumenckie w Badenii-Wirtembergii (Verbraucherzentrale), które to skierowało do sądu oskarżenie przeciwko Microsoftowi. Pierwsza próba skończyła się pomyślnie dla giganta z Redmond, gdyż pozew został odrzucony. Nie mniej, powód apelował i to na tyle skutecznie, aby sąd zdecydował się na ponowne rozpatrzenie sprawy. Oczywiście do procesu nie dojdzie, ponieważ Amerykańska Korporacja postanowiła załagodzić spór i zapewniła, że nie będzie już stosować opisanych wyżej działań godzących w dobro usera.
Wątpię w to, że jesteśmy świadkami permanentnego zaprzestania “kombinacji” Microsoftu. Nie mniej, sam fakt podjęcia decyzji cieszy.
Źródło: verbraucherzentrale-bawue.de