Dezinformacja na Twitterze. Ponad 10 tys. botów gotowych do akcji
Jednym ze skuteczniejszych sposobów na tworzenie określonych opinii jest dezinformacja. Stosowana od wieków, doskonale sprawdza się dziś, w cyfrowym świecie. Na szczęście weryfikacja nawet rozsądnie dawkowanych fake newsów jest stosunkowo prosta. Wystarczy przyjrzeć się pewnym zależnościom, co też uczyniła Anna Mierzyńska. Najgorsze w całej sprawie jest to, że dotyczy ona Polski.
Dezinformacja to potężne narzędzie, dzięki któremu można kontrolować sposób postrzegania przez określoną grupę ludzi określonych spraw. Co ciekawe, skuteczność rzeczonej metody nie pogorszyła się na przestrzeni wieków. Wprowadzanie wroga w błąd było stosowane od zarania dziejów i ma miejsce dzisiaj. Zmienia się tylko “pole walki” oraz skala działań. Kilkaset lat temu dezinformacją było sianie plotek wśród żołnierzy, kupców lub nawet chłopów. Dziś wykorzystujemy do tego celu internet i media społecznościowe. Całe szczęście, że w tychże mediach, ślad po autorze zostanie niemal zawsze, choć nie zawsze trop jest oczywisty.
Dezinformacja w Polsce
Nie twierdzę, że w Polsce będziemy świadkami zmasowanego ataku za pomocą nieuczciwego wpływania na nastroje społeczne. Nie mniej, działania, jakie możemy obserwować na Twitterze (na razie tylko na nim) i które odważyła się podsumować wspomniana wcześniej autorka bloga, budzą pewne obawy. Te wydają się realne, zwłaszcza że małymi krokami zbliżają się wybory. Czyżby “ktoś” chciał wpłynąć na ich wynik? Brzmi poważnie, ale są to tylko przypuszczenia. Chcę, żebyście traktowali nasz komentarz do wpisu Pani Anny, jako typowe rozważania, nie fakty.
10 tysięcy nowych, nieaktywnych kont od 31 października do 18 listopada zaczęło obserwować konta dwóch głównych (stan na 19.11.2017) kandydatów na prezydenta Warszawy: Rafała Trzaskowskiego (PO) i Patryka Jakiego (PiS). To nie efekt jednorazowego wzrostu zainteresowania tematem w chwili ogłoszenia kandydatury R. Trzaskowskiego 2 listopada – liczba followujących te konta uśpionych profili rośnie sukcesywnie, systematycznie, codziennie, nie wzbudzając tym samym niczyjego zainteresowania. Nie ma żadnego skoku, jest systematycznie rosnąca liczba obserwujących. — pisze na swoim blogu Anna Mierzyńska
Tak, sprawa dotyczy “naszego podwórka”. Rzeczone twitterowe konta to najprawdopodobniej uśpione boty, które uaktywnią się w odpowiednim czasie. Na ten moment lwia ich część nie wykazuje jakichkolwiek aktywności. Oczywiście występują tutaj jednostkowe odstępstwa od normy, ale jak to mówią — wyjątek potwierdza regułę. Biorąc pod uwagę obserwacje Pani Anny, możemy podejrzewać, że wspomniane boty czekają na “sygnał” do działania.
Problem w tym, że nie mamy żadnych danych potwierdzających, kto stoi za całym zabiegiem. Tak, zabiegiem, bo jak inaczej nazwać akcję zorganizowania istnej armii nieaktywnych kont, które, co interesujące, obserwują polityków, dziennikarzy i inne wpływowe osobistości. Dezinformacja przy wykorzystaniu publicznych konwersacji z powyżej wspomnianymi osobami może okazać się skuteczna.
Czekamy
Dziś, osoby zarządzające nieaktywnymi w działaniach kontami nie ujawniają się. Nie miej, jestem więcej niż pewny tego, że prędzej czy później będziemy świadkami konkretnych prób wpływania na nastroje społeczne. Przeraża mnie tylko to, że gros społeczeństwa kupi “bajeczki” zasiane przez boty, tak jak kupuje inne nieprawdziwe informacje pojawiające się w sieci.
Źródło: Mierzynskamarketing
Foto: Pixabay