Książki na podstawie gier – czy jest w nich sens?
Wydawałoby się, że branża gier komputerowych i ta związana z wydawaniem książek, to dwa zupełnie odrębne światy. Łączy je jednak wiele, a z każdym kolejnym rokiem przybywa nowych punktów wspólnych. Jednym z nich są książki na podstawie gier. Czy jest w nich w ogóle sens?
W odmętach sieci, można natknąć się na artykuły, które opisują gry oparte na książkach. W jednym z nich, którego tytuł i wydawcę lepiej przemilczeć, pojawiło się stwierdzenie, że niewiele osób kojarzy Wiedźmina 3 z jego książkowym odpowiednikiem. Zapewne podniosą się głosy oburzenia, ale poza naszym, polskim rynkiem i jego przyległościami, Andrzej Sapkowski może nie uchodzić za twórcę Wiedźmina. Tak, książki zazwyczaj są mniej popularne, niż gry wideo, ale są równie ważne w samej kulturze masowej. Dlaczego więc niektórzy decydują się na profanacje jednego i drugiego?
Książki na podstawie gier
Ogłoszono właśnie, że niedługo w sprzedaży pojawi się książka God of War, która to powstała na podstawie historii przedstawionej w grze od Santa Monica Studio. Nawet okładka jest ta sama, co akurat chyba nie powinno nikogo dziwić. Dziwić może za to fakt, że jej autorem jest James Barlog, ojciec reżysera tytuł na PlayStation 4. Nie ma tu jednak żadnych nieprawidłowości, bo starszy Barlog jest pisarzem, który w swoim życiu opublikował już kilka, całkiem dobrze przyjętych książek.
Warto zastanowić się nad jedną kwestią. Po co powielać coś, co gracze mogli już doświadczyć samodzielnie? Jesteśmy w stanie zrozumieć idee osadzania powieści w świecie wykreowanym przez twórców gier wideo, ale nie rozumiemy powielania fabuły. Owszem, książki posiadają zupełnie inną narrację i sama opowieść może wydawać się inna, ale tak nie jest. Przynajmniej nie w przypadku, kiedy powieść oparta jest bezpośrednio o rozgrywkę. W przypadku God of War wszystko wskazuje na to, że tak właśnie będzie. Zapewne pojawią się nowe wątki, które zahaczą o inne aktywności Kratosa oraz Arteusa, ale trzon pozostanie bez zmian. God of War ma być opowieścią o podróży ojca z synem. Czy taka historia sprzedałaby się, gdyby nie popularność gry? Być może, bo przecież fantastyka dalej jest silną gałęzią książkowego przemysłu. Za to autor miałaby na pewno trudniej przebić się do świadomości czytelnika i zaistnieć w niej jako pisarz. Teraz jego nazwisko będzie tylko kojarzone z grą, a nie zdolnościami pisarskimi.
Żerowanie na popularności
To nie jedyny przykład książki, która opowiada o Kratosie i osadzona jest w uniwersum gier. Już po premierze pierwszej części pokuszono się o napisanie powieści, która przyjęła się dość dobrze, choć trudno tu mówić o jakimś większym sukcesie. Niemniej powstała także kontynuacja, która nazwana została God of War II. Fani byli ucieszeni, ale osoby nie grające wcześniej w grę, już mniej. To sprawia, że zaczynamy się zastanawiać, czy aby wydawanie książek opartych o fabułę gier, nie jest tylko żerowaniem na popularności.
Takich przypadków było przecież więcej. Wiedzieliście, że pojawiła się powieść Alan Wake? Napisał ją debiutant Rick Burroughs, a oparł się on na fabule gry. Nie oznacza to, że książka była kiepska, wręcz przeciwnie, ale o samym autorze nie usłyszałby nikt, gdyby nie książka. Czasem jest na odwrót i to gry przyćmiewają swoją popularnością książkowe pierwowzory. Tak stało się w przypadku książki Toma Clancy’ego Tęcza sześć, która luźno posłużyła developerom do stworzenia Rainbow Six. Tytuł po dziś dzień jest rozwijany i choć Clancy jest bardzo popularnym autorem, to o tej książce mało kto dziś pamięta.
Pieniądz rodzi pieniądz
Dość dużą popularnością, nawet w Polsce, cieszyła się seria książek Mass Effect. Tytuły rozwijały niektóre z wątków gry, ale opowiadały inne historie, niż te dobrze znane graczom. I taka formuła bardzo dobrze się sprawdziła. Pojawiło się kilka tytułów, a każdy z nich trzymał „poziom”. Można zaryzykować nawet stwierdzenie, że bez zaplecza w postaci gry, powieści i tak znalazłby swoich fanów.
Tego samego nie można powiedzieć o serii Halo, opartej o tytuł wydawany przez Microsoft. Zresztą wiele z książek, które sięgały po shootery, spotkało się z dość chłodnym przyjęciem. Pojawiła się seria Doom, Crysis czy Battlefield. Wydawane przez małe wydawnictwa miały na celu tylko jedno. Przyciągnąć graczy, by ci kupili kilka egzemplarzy. Ciekawym przykładem jest tytuł Gabriel Knight, do którego powstania przyczyniła się Jane Jensen. Pisarka nie tylko stworzyła fabułę gry, ale także napisała powieść o tym samym tytule. Szkoda, że takich przykładów łączenia tych obu światów, jest tak mało. W końcu książki na podstawie gier też mogą być dobrą literaturą.
Konsole, PC oraz gry znajdziecie w naszym sklepie internetowym.
Źródło: Opracowanie własne / GoodReads / Wikipedia / Lubimy czytać