Anime na Netflix – co nas czeka w 2019?
Jedna z największych platform streamingowych na świecie powiększy już niedługo swój katalog o nowe produkcje. I nie mamy tutaj na myśli nowych seriali produkowanych pod logiem serwisu. Anime na Netflix ma się zacząć rozrastać, a my możemy się tylko cieszyć. W końcu platforma stawia na większą różnorodność treści i co chyba ważniejsze, na klasyki.
Netflix zdaje się dobrze znać potrzeby swoich klientów. W końcu mają oni wgląd w to, co jest przez nich najchętniej oglądane. Dobrze, że zdecydowano się także na to, żeby dopasować materiały do poszczególnych rynków. W tym przypadku postawiono na Japonię, choć widzowie z całego świata mają mieć dostęp do nowych produkcji. I choć nie wszystkie z nich można rozpatrywać w kategorii „nowe”, to i tak warto się z nimi zapoznać.
Anime na Netflix
Anime na Netflix nie jest niczym nowym. Obecnie na platformie jest już całkiem sporo materiałów dla fanów japońskich animacji. Jednak platforma zdecydowała się na to, żeby mocno uderzyć w ten format i już w niedalekiej przyszłości będzie można cieszyć się z kolejnych materiałów. Netflix urządził dużą prezentację, na której przedstawił swoje pomysły na przyszłość. I z pewnością ucieszą one duże grono fanów.
Niedawno Netflix ogłosił, że na platformie mają pojawić się tytuły, które są adaptacją jednych z największych hitów. Adaptacja ma być zrobiona właśnie w formie anime. Produkcje, które mają się jej doczekać to Pacific Rim. Będzie to spin-off, czyli opowieść o tym, co działo się przed pierwszą, pełnometrażową produkcją. Historia o walce z Kaiju może być wyjątkowo ciekawa, a już na pewno ciekawsza niż kontynuacja, która jakiś czas temu była w kinach. Wersja anime daje spore pole do popisu dla twórców, a i budżet na jej wyprodukowanie będzie mniejszy. Pacific Rim ma pojawić się na Netflix już w 2019 roku.
Kolejną adaptacją na anime ma być… Altered Carbon. Serial zadebiutował na platformie stosunkowo niedawno, ale widocznie włodarze firmy ciągle mają mało tego formatu. I choć produkcja zebrała mieszane opinie wśród widzów oraz recenzentów, zdecydowano się na produkcje wersji anime. Ta będzie działa się w tym samym świecie co serial oraz książka, ale ma skupiać się na zupełnie nowych bohaterach. Jesteśmy bardzo ciekawi, co z tego wyjdzie.
Neon Genesis Evangelion
Tytułami, które ogłosił teraz Netflix, także warto bliżej się przyjrzeć. Pierwszym z nich będzie Neon Genesis Evangelion. Chodzi w tym przypadku u serial, który nie jest może już młody, ale zdecydowanie warto go sobie przypomnieć. Evangelion po raz pierwszy pojawił się w telewizji w połowie lat dziewięćdziesiątych, ale dalej ma swoich oddanych fanów. Szczególnie ta wersja, która ma trafić na Netflix. Wiosną przyszłego roku na platformie pojawi się 26 odcinków, ale to nie wszystko. Dodatkowo w katalogu dostępne będą dwa pełnometrażowe filmy (The End of the Evangelion oraz Evangelion: Death(ture)2), będące alternatywnymi zakończeniami serii.
Interesująco zapowiada się też produkcja oryginalna, którą zatytułowano Rilakkuma i Kaoru. To opowieść o około 30-letniej kobiecie, która mieszka z pluszową zabawką. Dodajmy, że taką, która będzie mówić i zachowywać się jak człowiek. Rilakkuma i Kaoru na platformie zagości 19 kwietnia 2019, ale już dziś warto zapisać sobie tą datę w kalendarzu. Zapowiada się bowiem wyjątkowo mądra i ciepła opowieści o radzeniu sobie z życiem.
Fani dużych robotów powinni ucieszyć się na myśl o tym, że kategoria anime na Netflix zostanie powiększona o Ultramana. Tym razem będzie to nowe spojrzenie na historię, która działa się po początkach powszechnie znanej wersji. Anime pokaże bowiem losy syna oryginalnego Ultramana i to, jak chłopak poradził sobie z tą wiadomością. Sama grafika w opowieści będzie stworzona w nowoczesny sposób, ale ma swój urok. Kolejnymi anime, które trafią na Netflix będą adaptacje mang 7Seeds oraz Saint Seiya: Knights of the Zodiac. Obie produkcje pojawią się w 2019 roku.
Laptopy oraz smartfony, które pozwolą wam oglądać Netflix tam, gdzie tylko zechcecie, znajdziecie w naszym sklepie internetowym pod tym adresem.
Źródło: Netflix / YouTube / Deadline