Aplikacje na smartfony. Naprawdę potrzebujesz ich aż tyle?
Nie ukrywam, że smartfonowe aplikacje wielokrotnie ratują mnie w kryzysowych sytuacjach, nie mówiąc już o zwykłej wygodzie podczas codziennego użytkowania inteligentnego telefonu. W przypadku chęci sięgnięcia po informacje z ulubionych serwisów rzadko kiedy decyduję się uruchamiać komputer. Maszyna służy mi głównie do pracy. Problem w tym, że zaczynam się zwyczajnie gubić w gąszczu zainstalowanych na smartfonie aplikacji i co gorsze — nie jest to jedyny problem z nimi związany. Masz podobnie?
Ostatnio postanowiłem policzyć aplikacje zainstalowane na moim smartfonie. Nie chcę zdradzać teraz konkretnej liczby, dlatego nadmienię jedynie, iż okazała się ona wysoka. Stanowczo za wysoka. Nie, żeby brakowało mi miejsca w pamięci urządzenia, ale nauczony doświadczeniem, zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli człowiek dysponuje zbyt wieloma narzędziami, nie potrafi wykorzystać w pełni żadnego z nich. Mało tego — bardzo często narzędzia leżą odłogiem na “półce” lub sięga się po nie co kilka tygodni, a nawet miesięcy. W związku, z czym zacząłem zastanawiać się, czy naprawdę potrzebuje tych wszystkich programów. Pora na bilans zysków i strat.
Aplikacje — zalety
Nie będę wyjaśniał, dlaczego instaluję aplikacje na smartfonie, bo i po co? Czynię to z doskonale znanych pobudek. Programy to dla mnie przede wszystkim zestaw narzędzi usprawniających zadania w pracy oraz zestawy wspierające moją produktywność na polu prywatnym. Kalkulator, kalendarz, przypomnienia, notatki, poziomica, dyktafon, aparat, zdjęcia czy terminal do SMS-ów są apkami, z których zrezygnować nie mogę, ty również. Podobnie wygląda kwestia komunikatorów oraz klientów serwisów społecznościowych, z których korzystam zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Są jednak pewne różnice…
Aplikacje do obsługi social media, takich jak Facebook czy Twitter są w mojej ocenie niezbędne, gdyż tylko one dają mi pełną możliwość nawigacji po usłudze z poziomu smartfona. Dodam — chodzi o wygodną i efektywną nawigację. Można oczywiście korzystać z aplikacji typu lite lub nawet webowych odpowiedników, ale nie zapewniają one odpowiedniego poziomu wygody i funkcjonalności. Dlatego też wspomniana kategoria programów jest w przypadku mojego smartfona — nietykalna. Jest jeszcze jedna grupa aplikacji, które określiłbym nie tyle jako zbędne, ile średnio przydatne lub wykorzystywane zbyt rzadko.
Aplikacje — minusy
Aplikacje dają mi szybki dostęp do interesujących mnie treści, ale zauważyłem, że zaczynają dominować nad moimi nawykami. Sięgnięcie po smartfon w celu odczytania wiadomości na Messengerze bardzo często kończy się przeglądaniem przeze mnie materiałów w co najmniej dziesięciu innych programach. To oznacza stratę czasu, pieniędzy oraz ubytek w czasie pracy urządzenia na jednym ładowaniu. Czas — sprawa jest jasna, a że zwyczajnie go marnotrawię, tracę również pieniądze. Co do baterii, kwestia jest poważniejsza i wiąże się bezpośrednio z obecnością danej aplikacji na smartfonie.
Liczba apek na urządzeniu jest proporcjonalna do spadków wydajności w działaniu i nie jest to żadną tajemnicą. Większość programów zajmuje pamięć ROM oraz RAM o apetycie na procesor nie wspomnę. Uściślając — praca w tle, choć nie tylko ona, wpływa negatywnie na kondycję smartfona. Jeśli połączymy to z negatywnym wpływem na użytkownika (strata czasu i pieniędzy), wszystko stanie się jasne, przynajmniej dla mnie.
Wobec powyższego zdecydowałem się na mały eksperyment, o którego wynikach poinformuję was w przyszłym wpisie. Czymże jest moje prywatne badanie? To jedynie próba sprawdzenia, na ile i czy w ogóle będzie brakowało mnie rzadko użytkowanych programów.