Poznając nową osobę, nie proszę o numer, a dodanie do Messengera
Technologia zmienia życie wszystkich, moje również. Tempo wprowadzanych nowości powoduje, że często dopiero po dłuższym czasie zdajemy sobie sprawę z tego, że porzuciliśmy dawne nawyki i przyzwyczajenia, a przywitaliśmy nowe. Ostatnio zaobserwowałem u siebie ciekawą rzecz. Otóż kiedy poznaję nowe osoby, rzadko kiedy pytam je o numer telefonu, który ma mi posłużyć do kontaktu. Zdarza się za to, że proszę o dodanie mnie do Messengera, choć nie czynię tego zawsze. W końcu mogę odnaleźć daną osobę na Facebooku. Znak czasów, uzależnienie od mediów społecznościowych czy ewolucja komunikacji.
Z Messengera korzystam nieustannie. Pomaga mi utrzymywać kontakt z bliskimi, z którymi piszę oraz do których dzwonię. Za pomocą komunikatora prowadzę rozmowy wideo oraz wysyłam potrzebne dokumenty. W zasadzie najważniejszą listą kontaktów jest dla mnie lista na Messengerze. Co ciekawe, coraz częściej wykorzystuję Messenger jako główny kanał komunikacyjny ze współpracownikami, a także markami, z którymi działamy. Przeważnie prośba o przejście na “niebieski” serwis wychodzi od rozmówcy w sposób naturalny. Mail traktowany jest zbyt formalnie.
Biorąc pod uwagę to, że z Messengera korzystają niemal wszyscy, rzadko kiedy sięgam po SMS-y lub klasyczną książkę kontaktową. Wszystko mam w jednej wygodnej aplikacji. Problem w tym, że zorientowałem się, że nie mam numerów telefonów ponad połowy osób z Messengera i w razie ich odcięcia od sieci, nie mogę nawiązać kontaktu.
Znajomi z Messengera nie tacy realni?
W książce telefonicznej, którą synchronizuję z kontem Google oraz której kopię zapisuję na zewnętrznym nośniku, trzymam numery do rodziny, bliskich znajomych oraz współpracowników. Większość danych zapisałem wiele lat temu i niektóre, co najwyżej okresowo aktualizuję.
Znajomości, jakie zawarłem w ostatnich latach, stanowią w większości płytkie relacje, odnoszące się do konkretnego fragmentu życia. Są oczywiście wyjątki, bez których dziś nie wyobrażam sobie rzeczywistości, jednak są to tylko wyjątki. Jak łatwo zgadnąć, w przypadku świeżych znajomych nie pokusiłem się o zapisanie tradycyjnego numeru telefonicznego. Nie uczyniłem tego celowo, lecz przy okazji.
Mogłoby wydawać się, że nie przywiązuję wagi do pewnych typów znajomości, czego dowodzi ograniczenie kontaktów do Messengera i brak zapisanego numeru telefonicznego. Nie jest tak do końca. Zwyczajnie nawiązując znajomość z osobą, częściej znajdujemy się na Facebooku lub za pomocą Messengera. Tak jest łatwiej, szybciej i wygodniej. Ba, chcąc dodać znajomego do listy, mogę zeskanować jego “kod” z poziomu aplikacji. To wygodniejsze od przepisywania cyfr numeru.
Zastanawiam się, ile czasu upłynie, zanim permanentnie porzucimy tradycyjny model komunikacji na rzecz rozwiązań mobilnych oraz webowych. Czy wy również ograniczacie liczbę osób w liście kontaktów? Dajcie znać w komentarzach.