Historia przeglądarki śledzona przez Facebooka? Owszem i to za przyzwoleniem sądu
Wygląda na to, że historia przeglądarki użytkownika Facebooka może być przez Zuckerberga regularnie sprawdzana. Co istotne, pozwala na to sąd, a właściwie orzeczenie jednej z jego kalifornijskich komórek.
Jeśli myślicie, że po wylogowaniu się z Facebooka ten przestaje was śledzić, jesteście w błędzie. Serwis zbiera dane takie jak historia przeglądarki i wykorzystuje je między innymi do targetowania reklam oraz tworzenia lepszego feelingu w obecnych usługach firmy. Ważne jest też to, że FB nie analizuje każdej odwiedzonej witryny, a jedynie te, które mają w swoim kodzie zaimplementowany przycisk “lubię to”. Tak czy inaczej — działanie Zuckerberga można odebrać jako potężny cios w prywatność. Niektórzy zdecydowali się nawet złożyć przeciwko Facebookowi pozew.
Historia przeglądarki i sąd
Sprawa nie jest nowa, gdyż początkowo (2015 rok) pozew przeciwko Facebookowi został odrzucony. Teraz rozpatrzono go ponownie i po raz kolejny, nie udało się ukarać FB za praktyki uderzające w naszą prywatność. Do rzeczy.
Kilku mieszkańców Kalifornii złożyło pozew przeciwko Facebookowi, w którym to oskarża serwis społecznościowy o zbieranie danych, takich jak historia przeglądarki nawet po wylogowaniu się z usługi. Oznacza to, że decydując się na jednorazowe logowanie do Facebooka przez konkretną przeglądarkę, wyrażamy zgodę na inwigilację. W teorii jest to sprzeczne z amerykańską ustawą o ochronie prywatności (zarówno federalną, jak i państwową). Właśnie w oparciu o rzeczony dokument, złożono pozew zbiorowy wymierzony w niebieski serwis społecznościowy.
Niestety, tamtejszy sędzia Edward Davila (San Jose w Kalifornii) uznał roszczenia za bezpodstawne. W uzasadnieniu wyjaśnił, że pokrzywdzeni mogli zabezpieczyć się przed “śledzeniem” przez Facebooka za pomocą specjalistycznych narzędzi lub stosując tryb incognito. Mało tego, sędzia uznał, że skoro domniemani pokrzywdzeni nie ucierpieli przez działania FB finansowo ani “uczuciowo”, pozew można bez większego problemu oddalić. Nie wiem, jak dla was, ale dla mnie orzeczenie sądu jest niedorzeczne. To cios wymierzony w użytkownika, na którym zyskuje kapitał ogromnego serwisu społecznościowego. Tak, kapitał, gdyż metody stosowanie przez Zuckerberga pozwalają na pomnażanie zysków z reklam.
Koniec prywatności zgodny z literą prawa
Choć sprawa, a w zasadzie pozew, nie dotyczy bezpośrednio Polski, zaczynam obawiać się o swoją prywatność. Korzystam z dziesiątek usługi i wierzcie lub nie ale zapoznałem się dokładnymi regulaminami dotyczącymi prywatności odnoszącymi się do każdej z nich. Panele z ustawieniami prywatności również nie kryją przede mną większych tajemnic, gdyż staram się możliwie efektywnie dbać o swoje dane. Niestety, opisane praktyki stosowane przez Facebooka są nie do końca uczciwe i co gorsze, niewiele możemy z tym zrobić.
Sąd przyzwala na łamanie prawa do prywatności — w moje ocenie tak to właśnie wygląda. Uzasadnienie wywołuje u mnie szyderczy uśmiech. Dlaczegóż miałbym korzystać z dodatkowych narzędzi lub wykorzystywać do przeglądania internetu trybu incognito? Czasami jest to pomocne tudzież konieczne, ale historia przeglądarki jest mi niezbędna do działania wieli innych usług. Wyjście w zasadzie jest tylko jedno — zrezygnować z Facebook, co z chęcią bym uczynił. Owszem, brakowałoby mi wielu jego elementów, ale byłoby to “do przeżycia”. Problem, w tym, że z racji wykonywanej pracy nie mogę sobie na to pozwolić. Kto wie, może, kiedy sytuacja ta ulegnie poprawie.
Źródło: The Gruardian, Reuters