Japoński minister od cyberbezpieczeństwa nie używa komputera
Czasem może zdarzyć się tak, że nie rozumiemy niektórych decyzji podejmowanych przez polityków. Co więcej, może się tak zdarzać wyjątkowo często, bo szary obywatel po prostu nie wie wszystkiego. W końcu niektóre informacje są ukrywane, ale od polityków wymaga się więcej. Tymczasem japoński minister od cyberbezpieczeństwa nigdy nie używał komputera, choć w sumie to powinien. I co z tego?
Zapewne nie jeden raz czytaliście lub słyszeliście o tym, że któreś stanowisko w rządzie zostało obsadzone „po znajomości”. Nie zawsze kompetencje idą w parze z doświadczeniem, a ważniejsze jest to, kogo się zna, niż to, co się potrafi. Oczywiście w przypadku Yoshitaka Sakuruda tak być nie musi, ale skoro Japonia utożsamiana jest z niewiarygodnym wręcz postępem technologicznym, to minister powinien chociaż mieć komputer. Tymczasem okazało się, że ten konkretny minister nigdy takiego sprzętu nie używał.
Japoński minister od cyberbezpieczeństwa
Być może nasze wnioski są zbyt dalekie od rzeczywistości i japoński minister ma jednak w domu komputer, ale sam ostatnio stwierdził, że „nigdy na nim nie pisze”. Ostatnio Yoshitaka Sakuruda został zapytany na konferencji prasowej o złącze USB. Konkretniej chodziło o to, czy tego typu urządzenia są i czy mogą występować w budynkach elektrowni atomowych. Minister zbył dziennikarzy stwierdzeniem, że „Nie znam się na szczegółach. Może poprosimy eksperta o odpowiedź, jeżeli to konieczne”.
Oczywiste jest to, że nie każdy musi znać się na wszystkim. Jednak w przypadku, kiedy obsadza się stanowisko ministra od spraw cyberbezpieczeństwa, to wskazane, żeby choć odrobinę znał się na komputerach. Nie jest tak, że japoński minister siedzi w ciemnym bunkrze i odpiera cyberataki, ale głównie zajmuje się papierologią. Niemniej podstawowa wiedza może być w tym przypadku kluczowa do tego, żeby zrozumieć mechanizmy za które się odpowiada. Nie zawsze da się wszystko wytłumaczyć, a w przypadku cyberbezpieczeństwa powinno zachować się szczególną ostrożność.
Japonia to interesujący kraj
W obecnych czasach, cyberbezpieczeństwo powinno stać na pierwszym miejscu, jeżeli chodzi o dany kraj. W końcu jeżeli ktoś uzyska dostęp do tajnych dokumentów, lokalizacji baz wojskowych czy nawet włamie się do systemów bankowych, może doprowadzić do prawdziwej apokalipsy. Nawet nie chcemy sobie wyobrażać, co mogłoby się stać, kiedy np. wyłączono by prąd na kilka dni. Świat oszalałby szybciej, niż możemy podejrzewać.
Sytuacja w której japoński minister od cyberbezpieczeństwa nie korzysta z komputera, nie jest może specjalnie przerażająca. Pokazuje jednak, jak niepoważnie ten temat jest traktowany. Japonia jest przecież krajem, który słynie ze swojego otwarcia na nowe technologie. Jest także krajem, który dba o swój wizerunek, choć czasem można odnieść wrażenie, że nie zawsze. Teraz ten wizerunek mógł zostać nadszarpnięty, bo jakby na to nie patrzeć, to wstydliwa sytuacja.
Japoński minister może mieć całe tabuny doradców, ale nic nie zastąpi osobistej wiedzy. Sakurada ma doświadczenie w prowadzeniu własnej działalności i nigdy nie potrzebował umiejętności takich, jak obsługa komputera. Może być doskonałym szefem, ale nie powinno go to zwalniać od braku wiedzy. Szczególnie, że jest on także jedną z osób odpowiedzialnych za przygotowania do kolejnej Olimpiady. Ta ma odbyć się w Tokyo w 2020 roku, a jak donoszą źródła, Sakurada nie do końca wie, jak sobie poradzić z tak dużym wydarzeniem. Trzymamy kciuki, żeby japoński minister znalazł czas i trochę się jednak doszkolił.
Komputery oraz laptopy znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: New York Times / Engadget