Jednolita cena książki? Projekt ustawy nie zagrozi e-bookom
Jednolita cena książki to nowy pomysł Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które w założeniu ma uregulować kwestię konkurencyjności na rynku księgarskim. W praktyce ustawa oznacza podniesienie cen…
Założenie ustawodawcy, a raczej pomysłodawcy jest słuszne. Prace nad regulacją zaczęły się w 2014 roku i miały na celu pomoc mniejszym wydawnictwom oraz niewielkim księgarniom w walce z „molochami”, które mogą pozwolić sobie na naprawdę atrakcyjne promocje. Wieloprocentowe obniżki są na tyle atrakcyjne, że klienci ani myślą spoglądać w stronę mniejszych sklepików oferujących książki w „standardowych” cenach. Regulacja ma to w pewnym stopniu unormować.
Jednolita cena książki zniechęci czytelników
Projekt ustawy zakłada nałożenie na wydawców obowiązku ustalenia jednej stałej opłaty za dany tytuł. Miałaby ona obowiązywać przez okres 12 miesięcy. W wyjątkowych przypadkach rabat mógłby wynieś do 5% ustalonych wartości, zaś podczas targów nawet 15%. Upust dla instytucji naukowych to z kolei aż 20 procent. To tyle jeśli chodzi o rabaty. Pozostają jeszcze kwestie kar dla wydawców tudzież sklepikarzy…
Te na szczęście nie zostały jeszcze ustalone, ale podejrzewam, że będą wysokie. Inaczej nie można byłoby mówić o efekcie odstraszającym podmioty zainteresowane „obejściem” przepisów. Nieuchronność kary spowoduje skuteczność regulacji – to oczywiste.
Na szczęście wydawca będzie miał możliwość wycofania całego nakładu już po 6 miesiącach oraz ponownego wydania tytułu w już zmienionej stałej cenie. Istotne jest tutaj również to, że ustawa dotknie również prasę, choć to nie jedyny problem…
Co z internetem?
Regulacja dotknie także księgarnie internetowe, które jak powszechnie wiadomo od zawsze oferowały atrakcyjniejsze ceny. Teraz nie będą mogły ich ot tak obniżać, a co za tym idzie – przestaną być łakomym kąskiem dla wielbicieli książęk.
Zakładając, że ceny będą identyczne, wątpię w to, że ktoś będzie chciał płacić za dostawę. Owszem, kwestia wygody pozostaje niezmienna, ale powiem szczerze, że decydując się na zakupy w sklepie internetowym kierowałem się wyłącznie niższą ceną. Teraz moje pobudki przestaną istnieć.
Na e-bookach łapy nie położą
Na szczęście regulacja nie dotyczy publikacji w formie elektronicznej, a co za tym idzie – e-booki będą mogły występować w formie promocji. Fanów „papierowego” wydania nie przekona to prawdodpobnie do porzucenia tradycyjnej formy konsumpcji treści, jednak fakt pozostaje faktem – ebook będzie atrakcyjniejszy cenowo. Widzę w tym potencjał dla rynku, szczególnie że książki elektroniczne sprzedają się u nas średnio. Inaczej wygląda kwestia pobieranie nielegalnych kopii tytułów, ale nie o piractwie dzisiaj.
Błędne założenia ustawy zatytułowanej „Jednolita cena książki”
Autorzy regulacji chcieliby dać szansę mniejszym księgarniom, ale nie myślą przy tym, jak cały pomysł wpłynie na czytelnictwo. Te w Polsce, mówiąc delikatnie – kuleje. Naprawdę, ludzie znacznie chętniej wybierają rozrywkę w postaci filmów. Jeśli już decydują się na zakup książki, czynią to z dwóch powodów. Pierwszy to naturalna chęć zapoznania się z konkretnym dziełem. Drugi to atrakcyjna cena. Sam jestem idealnym przykładem na to, że cenowe promocje na książki działają. Widząc solidną przecenę ciekawego tytułu od razu sięgam do kieszeni.
Kiedy ustawa wejdzie w życie, liczba zakupionych przeze mnie książek zmaleje. Jestem pewny, że podobnie maluje się obraz setek tysięcy polaków. Czy jednolita cena książki miała zadziałać właśnie w taki sposób? Wątpię.
Źródło: Wirtualnemedia, Rzeczpospolita, Twitter