MacOS Mojave — pierwsze wrażenia
Wczoraj, tuż po godzinie 19-tej Apple udostępniło aktualizację systemu macOS do wersji Mojave. Jako że czekałem na wspomniany update z niecierpliwością, niemal natychmiast rozpocząłem proces uaktualniania mojego Maka. Po mniej więcej godzinie mogłem już zasiąść przed ekran i rozpocząć testowanie nowości. W poniższym tekście chciałbym nakreślić najważniejsze dla mnie zmiany, jakie zaszły w oprogramowaniu w stosunku do wersji High Sierra.
Nie mam zamiaru serwować wam pełnej listy zmian, gdyż z tą możecie zapoznać się na stronie producenta. Zamiast tego powiem wam, co zrobiło na mnie w macOS Mojave największe wrażenie i z czego realnie będę korzystał na co dzień.
Tryb ciemny w MacOS Mojave
Nie będę ściemniał. Najmocniej czekałem na tryb Dark Mode i związane z nim dodatki takie jak żywe tapety. Zarabiam, pracując przed monitorem. Niekiedy siadam przed komputer przed szóstą rano, po to, aby wyłączyć go grubo po północy. Nie twierdzę, że tak jest zawsze, jednak nawet nieregularne wielogodzinne wpatrywanie się w monitor jest szkodliwe dla oczu oraz drażniące. Rozwiązaniem, może nie idealnym, ale skutecznym, jest tryb ciemny aplikacji. W niektórych programach oraz usługach webowych mogłem takowe wybrać. Niestety, system sam z siebie nie posiadał wspomnianego ficzera… aż do wczoraj.
Dark Mode pojawił się we wczorajszej aktualizacji i niemal od ręki mnie urzekł. Zestaw narzędzi, z którego korzystam idealnie współgra z ciemną kolorystyką. Jedynym problemem pozostają strony internetowe, które biją do mnie jasnymi barwami. Mogę to jednak przeboleć.
Cieszy mnie również tapeta, która ciekawie komponuje się z trybem Dark Mode i zmienia swoją kolorystykę w zależności od pory dnia.
Stosy na biurku
Nie należę do osób niedbających o porządek w plikach przechowywanych na komputerze, ale skłamałbym, pisząc, że na moim biurku/pulpicie panuje wieczny porządek. W okresach wzmożonej pracy pliki i foldery z materiałami walają się po makowym biurku bez ładu i składu. Ogarnięcie tego bałaganu trwa niestety długo. Na szczęście macOS Mojave wprowadza tak zwane Stosy, czyli automatyczne porządkowanie plików na biurku. Wszystkie dokumenty zostają posegregowane, a co za tym idzie — odnalezienie poszczególnych z nich nie sprawia mi już żadnego problemu.
Zaawansowane zrzuty ekranowe
Z racji pracy zrzuty ekranowe wykonuję w ilościach hurtowych. Lwia ich cześć jest mi zwyczajnie potrzebna do grafik dodawanych do wpisów na naszych serwisach. Po zrobieniu danego “screena” muszę udać się do oddzielnej aplikacji w celu wykadrowania grafiki lub innej nią manipulacji. STOP — musiałem, gdyż w macOS Mojave pojawił się zaawansowany panel do wykonywania zrzutów ekranowych oraz ich edycji.
Mało tego — wspomniane narzędzie pozwala nagrywać cały ekran bądź jego część. To dopiero ficzer.
Mac App Store
Sklep z aplikacjami na system macOS wyglądał po prostu źle. Jakby pójść dalej, to tak również działał. Teraz po przeprojektowaniu interfejsu ze sklepu chce się po prostu korzystać. Każdy element zdaje się dopracowany, nawigowanie jest responsywne, zaś odnalezienie ciekawych narzędzi zwyczajnie proste. Przejrzystość pełną gębą.
To dopiero pierwsze chwile z systemem, ale już na tym etapie wiem, że się polubimy.