Bandersnatch – czy Netflix kształtuje przyszłość?
Niespodzianka, którą przygotował dla fanów Black Mirror Netflix, to coś więcej niż odcinek specjalny. Bandersnatch to coś więcej, bo pierwsza interaktywna produkcja dla dorosłych, która zagościła na platformie. Czy Netflix kształtuje przyszłość, czy tylko bawi się formą i nic więcej? Sprawdziliśmy o co w tym wszystkim chodzi.
Zapowiedź Black Mirror Bandersnatch zaskoczyła wielu, bo choć Netflix zapowiadał, że przed końcem roku zobaczymy kolejny epizod serialu, to sprawa z czasem przycichła. Wiadomo, że Czarne Lustro ma swoich oddanych fanów na całym świecie, ale nie w takiej ilości, jak np. Gra o Tron, więc i oczekiwania były mniejsze. Niemniej, kiedy tylko na platformie zawitał nowy epizod, od razu go sprawdziliśmy. I cóż, jest całkiem przyjemnie, choć nie obyło się i bez potknięć.
Netflix kształtuje przyszłość?
Interaktywne produkcje, gdzie to widz wybiera, co ma się dalej zdarzyć, nie są nowością. To nawet dość popularna droga, na którą decyduje się spora grupa twórców. Jednak to także znacznie więcej pracy, niż przy produkcji jakiejkolwiek innej posiadającej zamkniętą formę. Tutaj trzeba po prostu rozpracować każdą z dróg, która dawana jest widzowi do wyboru. Niezależnie od tego, czy mówimy o znaczących decyzjach, czy takich, które z pozoru wydają się błahe. Tylko, że w tym wypadku, nie istnieje coś takiego, jak błaha decyzja, a Bandersnatch skutecznie nam o tym przypomina.
Zanim odpowiemy na pytanie, czy Netflix kształtuje przyszłość, to musimy wam przybliżyć, czy w ogólne jest Bandersnatch. To nie jest kolejny „zwykły” odcinek serialu, bo tym razem dostajemy do ręki potężne narzędzie. Wolną wolę. Ta współgra z tym, co dzieje się na ekranie. Obserwujemy tam bowiem młodego programistę, który staje przed szansą stworzenia gry dla dużej firmy. Produkcji opartej na książce Bandersnatch i będącą powieścią paragrafową. Chodzi o to, że zależnie od wybranej przez czytelnika drogi, ten kierowany jest do innych rozdziałów, czyli czytając taką książkę, liczba zakończeń jest ogromna.
To zresztą przypomina wiele ze współczesnych gier, chociażby te, które tworzyło Telltale Games. Im wprawdzie nie udało się odnieść spektakularnego sukcesu, ale to raczej kwestia zupełnie inna, niż wprowadzonej mechaniki. Gracze lubią przecież wybory moralne, czego potwierdzeniem są hity pokroju Life is Strange. Czy Bandersnatch działający na podobnej zasadzie, tak samo przyciąga? I tak i nie. Problemem może być tutaj to, że widz dostaje do wyboru tylko dwie drogi (odpowiedzi, co może zrobić widz), które potem oczywiście się rozgałęziają. Z początku wybory zdają się nie mieć absolutnie żadnego znaczenia, ale finalnie widzimy, że każda podjęta przez nas decyzja „coś” zmienia. Nawet wtedy, kiedy chodzi po prostu o to, jakie płatki zjeść na śniadanie.
Interakcja kluczem do sukcesu
Nie chcemy psuć wam z zabawy z odkrywania każdego z możliwych zakończeń Black Mirror Bandersnatch, bo to naprawdę świetna zabawa. Twórcy przygotowali ich kilka i każde czymś się od siebie różni, a co więcej, idealnie wpasowuje się w stylistykę Black Mirror. Konkluzja Bandersnatch zdaje się być jednak smutna i niestety, ale odpowiada na pytanie, czy Netflix kształtuje przyszłość. Otóż nie, bo nasze wybory są tylko pozorne. Owszem, to nie to samo co np. gry z otwartym światem, gdzie dowolność scenariuszy jest ogromna, ale jednak chciałoby się czegoś więcej.
Bandersnatch finalnie to zgrabny, pasujący do konwencji odcinek Black Mirror. Różne zakończenia odpowiadają zapotrzebowaniu na „dziwactwa”, do których widzowie zostali przyzwyczajeni. My mamy jednak inny problem, a mianowicie taki, że w niektórym momentach czuliśmy się przez produkcję… karani. Owszem, podjęcie złej decyzji miało swoje skutki, ale czasem dawano nam o tym do zrozumienia zbyt dosadnie. Dodatkowo nie podjęcie jakiegokolwiek kroku zdawało się być najlepszą z możliwych decyzji i prowadziło do słusznego finału.
Co dalej z tym formatem?
Bandersnatch to całościowo całkiem przyjemna rozrywka. Wybieranie kolejnych ścieżek, którym podąży nasz bohater jest intrygujące, a widz czuje się wtedy bliżej głównej postaci. Mamy także przełamanie czwartej ściany i mocne zabawy z konwencją. Nie zabrakło także nawiązań do samego uniwersum Black Mirror. Jednak film interaktywny należy na razie rozpatrywać jako ciekawostkę. Coś, co jest zbyt ciężkie i czasochłonne do realizacji, by każdy serial czy film tworzyć w takim formacie.
Zresztą to może czasem odrobinę zmęczyć, bo nie po to włączamy film, żeby co chwila sięgać po pada czy pilota. Jako ciekawostka, Bandersnatch sprawdza się naprawdę nieźle. Widz może czuć się usatysfakcjonowany rozwiązaniami, które może nie do końca zaskakują, ale nie są też przesadnie naciągane. Twórcom należą się wielkie brawa i już nie możemy się doczekać pełnoprawnego sezonu Black Mirror, który zapewne pojawi się w przyszłym roku. Przynajmniej tak podejrzewamy, chyba, że Netflix zrobi nam niemiłą niespodziankę i przeniesie serial na 2020.
Laptopy oraz smartfony, które pozwolą wam oglądać Netflix, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: Netflix / Opracowanie własne