Niebieski wieloryb – twór medialny, który zabija
Niebieski Wieloryb to zabawa, w której uczestnictwo może skończyć się tragicznie. Najgroźniejsza nie jest jednak sama gra, ale reakcja mediów, które w nie do końca świadomy sposób zwyczajnie ją promują.
Broniłem się przed wpisem o Niebieskim Wielorybie długo. Choć temat wydawał się chwytliwy (Google Trends nie kłamią), nie chciałem początkowo uczestniczyć w promocji tworu, który prawdopodobnie zginąłby śmiercią naturalną. Tak, gdyby nie klikbajtowe tytuły nawiązujące do zagrożenia związanego z uczestnictwem w grze pochodzącej z Rosji, wielu nastolatków nie miałoby o niej pojęcia. Nikt poza „grupą” zapaleńców nie szukałby mitycznego Niebieskiego Wieloryba.
Niestety, nie wytrzymałem. Poziom rozprzestrzeniania się informacji o grze osiągnął olbrzymią skalę, a co gorsze – kolejne media powtarzają po sobie zasłyszane rewelacje, nie zastanawiając się przy tym nad faktem czynienia „zła”. Najmocniej poirytowała mnie reakcja Ministerstwa Edukacji Narodowej, które to zamierza podjąć „stosowne działania” mające na celu normalizację sytuacji. Pytam się, jakiej sytuacji? Niebieski Wieloryb to zjawisko, które istnieje, ale jego skala nijak ma się do innych problemów, których rozwiązaniem powinno zająć się Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Czym jest Niebieski Wieloryb?
Nie jest to tylko miejska legenda zasłyszana i rozpowszechniania w formie ustnej oraz pisanej. To zjawisko, które faktycznie trapiło Rosję i stanowiło zagrożenie dla tamtejszych nastolatków. Nie będę rozprawiał na temat jego skali, choć nadmienię, że doniesienia o „wielorybie” pojawiały się również na Ukrainie oraz Łotwie. Tamtejsze dzienniki informują o wszczęciu postępowań w sprawach samobójstwo związanych z grą będącą tematem mojego wpisu. Czy kogoś to dziwi? Każde samobójstwo jest równoznaczne z dochodzeniem mającym wyjaśnić jego podłoże. To coś absolutnie naturalnego i niewartego roztrząsania.
Sprawa pojawiała się i znikała przez niemal rok. Nazwa „Niebieski Wieloryb” pojawiła się dopiero po czasie i odnosiła się między innymi do polskich incydentów.
Globalne rozpowszechnienie informacji zapoczątkował Brytyjski dziennik „The Sun”, który to nagłośnił sprawę do rozmiaru, który nie pozwalał przechodzić obok zjawiska obojętnie. Następnie za grożącą śmiercią grę wzięły się kolejne media w tym TV. Telewizja oszalała na punkcie Niebieskiego Wieloryba, w efekcie czego ten stał się tematem numer 1 ostatnich dni. Myślicie, że ostrzeżenia związane ze zjawiskiem okazały się pomocne? Wszak rodzice mogli powziąć działania mające na celu ochronę swoich pociech…
W mojej ocenie efekt był odwrotny od zamierzonego! Dzięki szumowi medialnemu tysiące nastolatków mogło dowiedzieć się o grze i zapragnąć uczestnictwa w niej. Wystarczyło dostosować się do jej zasad.
Niebieski Wieloryb – reguły
Gra nie jest „grą” w pełnym tego słowa znaczeniu. To „zabawa”, która opiera się na poleceniach wydawanych za pośrednictwem przeróżnych kanałów komunikacyjnych – mediów społecznościowych oraz SMS-ów i typowych komunikatorów.
Gracz otrzymuje swojego mentora, który przez kolejne 50 dni będzie przekazywał instrukcję do zadań, jakie należy wykonać. Początkowo wszystko wydaje się proste i opiera się na przykład na obejrzeniu horroru w środku nocy. Kolejne zadania nie są już tak niewinne i pojawia się w nich przemoc, a nawet konieczność dokonania samookaleczenia. Finalnym zadaniem jest „podobno” samobójstwo (np. skok z wysokiego budynku bez zabezpieczenia).
Zasady są proste, ale jeśli mam być z wami szczery, nie mogę podpisać się pod ich wiarygodnością. Śledzenie źródeł to istny koszmar, w którym weryfikowanie prawdziwości treści jest praktycznie niemożliwe. Aby mieć 100% pewności, musiałbym wziąć udział w zabawie, która rozpoczęła się w rosyjskim serwisie społecznościowym vKontakte, w którym to założono pierwszą tego typu grupę. Nie mniej jednak reguły przedstawione przeze mnie są nacechowane wysokim prawdopodobieństwem.
Dzieciaki cięły się już wcześniej
Wróćmy do „papki” medialnej, którą serwują nam dziennikarze. Tak, wiem – ja poprzez publikację wpisu również przyczyniam się do rozpowszechniania zjawiska, ale zapewniam, że nie znalazłem innego sposobu ujścia mojej irytacji.
Chciałbym tylko zauważyć, że pojawienie się Niebieskiego Wieloryba nie jest czymś szczególnie istotnym i nie wpłynęło w sposób znaczący na liczbę samookaleczeń i samobójstw nastolatków. Co jakiś czas słyszy się o tego typu incydentach i nic nie wskazuje na to, że przestaną one mieć rację bytu. Problemem jest dopisywanie do nich ideologii, która tłumaczy zachowania autodestrukcyjne…
Kiedy zakompleksiony nastolatek z setką problemów na głowie i brakiem nadziei na poprawę sytuacji natrafi na dziesiątki wpisów o grze, która finalnie prowadzi do samobójstwa, może zapragnąć w niej uczestniczyć. To działa podobnie do reklamy, tyle że efektem nie jest narastająca chęć nabycia promowanego produktu, a próba skoku z bloku.
Źródła: Twitter, RP, Newsweek, TheSun, PAP, MEN, Silesion, Mitologiawspółczesna, opracowanie własne