Nowa broń hackerów – routery i drukarki
O hackerach i ich atakach właściwie mówi się bardzo mało. Każdy o czymś takim słyszał, ale rzadko kto miał osobiście z takowymi do czynienia. Pojawiające się więc „od święta” informacje, że padła jakaś potężna albo superbezpieczna strona, tym bardziej zaciekawiają – sugerują, że gdzieś naokoło nas trwa czasem jakaś walka, o której najczęściej nie mamy pojęcia i którą nie za bardzo rozumiemy.
Niedawno pewna ważna w chińskim sektorze bezpieczeństwa (bardzo ściśle powiązana z tamtejszym rządem) firma NSFocus wydała publiczne oświadczenie alarmujące o niepokojąco wzrastającej ilości ataków blokujących (z reguły na kilka godzin, w niektórych przypadkach nawet na kilka dni) możliwość korzystania z danych stron www (tzw. denial-of-service-attacks) za pomocą floodowania, nie tylko z zainfekowanych malewarem PC-tów, ale także podłączonych do sieci urządzeń peryferyjnych – kamerek internetowych, drukarek, a także routerów (w przypadku tychże nie jest nawet konieczne zainfekowanie ich malewarem, aby hacker mógł je przejąć – „łamacze kodów” wypracowali metody uzyskania władzy nad nimi poprzez zmanipulowanie protokołu SSDP).
Motywy grup hackerskich w przypadku tego typu ataków bywają bardzo różne – od takich, które można uznać za szlachetne, jak np. zablokowanie setek stron z pornografią dziecięcą i ujawnienie danych osób na nie zaglądających przez ludzi z grupy Anonymus, w lipcu 2012 r., czy ataki na strony rządu niemieckiego i jego służb w rodzaju policji, podczas różnych protestów spod znaku tzw. ruchów oburzonych; aż do takich, na które nie sposób nie patrzeć z wściekłością – z wykradaniem danych użytkowników z różnych banków tudzież serwerów systemów Sony czy Microsoftu na czele. Zdarza się też, że jedna grupa hackerów uderza w inną, która skrajnie różni się od niej zasadami i motywami działania: np. wspomniani już Anonymus zaatakowali w grudniu 2014 Lizard Squad, którzy przypuszczali ataki na sieć TOR, służącą obecnym w niej użytkownikom do anonimowej, swobodnej komunikacji.
Jeżeli nie chcecie, aby – niezależnie od intencji – wasze kompy bez waszej wiedzy i woli mogły wziąć udział w jakimś ataku hackerskim, warto się przynajmniej przyjrzeć narzędziom z „pierwszej linii obrony” – antywirusom. Osobiście polecałbym „Symantec Norton Security” lub „Kasperskiego” (możecie je nabyć m. in. w naszym sklepie internetowym, odpowiednio pod tym i tym adresem). Możecie również zainteresować się krótkim felietonem o tego typu programach, który niedawno napisałem (dostępny tutaj).
Źródło: MIT technology review.
[moduleplant id=”165″ moduleclass_sfx=”p-r-0 waga-0 hidden” produkt_id=”90285″ sklep_id=”1″ mod_showtitle=”0″ ] [moduleplant id=”165″ moduleclass_sfx=”p-r-1 waga-0 hidden” produkt_id=”73452″ sklep_id=”1″ mod_showtitle=”0″ ]