Picture in picture – funkcja pojawiła się na „moim” Facebooku
Picture in picture to świetny pomysł na podtrzymanie zainteresowania użytkowników treściami wideo. Niestety, nie każdy skorzysta z jego dobrodziejstw.
Tytułowa funkcja nie jest w zasadzie niczym nowym. W macOS jest ona znana od dawna, zaś użytkownicy smartfonów są podobnym rozwiązaniem wręcz znudzeni. Nie mniej jednak Picture in picture jest świetnym zabiegiem zwiększającym zaangażowanie w wideo, które jakby nie patrzeć – stało się chyba najważniejszym medium obecnych czasów.
O co więc tyle krzyku? O to, że wspomniana opcja pojawiła się na Facebooku i to nie mobilnym, a pełnym – desktopowym.
Picture in picture, czyli wideo na FB stanie się znośniejsze
Materiały filmowe zamieszczane na Facebooku bywają irytujące. Może nie tyle sama ich treść, co nachalny sposób wyświetlania, który stara się wyeksponować film w taki sposób, aby wykonanie jakichkolwiek innych czynności było niemożliwe. Cóż, udaje się to Zuckerbergowi, ale efekt jego działań jest w moim i jak mniemam, nie tylko moim przypadku mizerny. Widząc nachalną, treść od razu ją wyłączam. Zbyt mocno kojarzę to z reklamami na popularnych portalach internetowych. Stąd niechęć.
Facebook jednak postanowił się poprawić. Jak? Po pierwsze zrezygnował z auto odtwarzania wideo, a uściślając – pozwolił na dezaktywację tej jakże irytującej opcji. To wpłynęło pozytywnie na komfort użytkowania FB oraz samego wideo. Drugim pozytywnym krokiem giganta jest wdrożenie picture in picture w aplikacji mobilnej. Zgadza się – początkowo rozwiązanie dostępne było jedynie dla użytkowników aplikacji w systemach Android oraz iOS. Co z desktopem? O nim również pomyślano.
Pip w przeglądarce
W sieci pojawiły się doniesienia o tym, że u losowych użytkowników uruchomiono wspomnianą funkcję, pozwalającą zminimalizować odtwarzany materiał wideo. Jako że niezbyt często korzystam z tej części serwisu Facebooka, postanowiłem szybko sprawdzić, czy zaszczyt dotknął również mnie. Wynik? Pozytywny, gdyż jak się okazało, pip trafił również w moje ręce.
Od razu zabrałem się do zabawy, o przepraszam – testowania nowego rozwiązania. Działanie jest w zasadzie banalne i ogranicza się do możliwości zminimalizowania filmiku odtwarzanego w newsfeedzie. Oczywiście w razie chęci możemy przemieścić go w dowolny punkt, tak aby nie przeszkadzał w konsumpcji pozostałych treści. Ja to kupuję – naprawdę doceniam pomysł i widzę w nim potencjał. Potencjał, ale również braki.
Tak, wiem – narzędzia proste zazwyczaj oznaczają rezygnację z części opcji, czyli wspomniane braki. Akceptuje to, ale naprawdę brakuje mi możliwości ustawienia odtwarzania nawet po przejściu do innego elementu składowego serwisu Facebook. To byłoby naprawdę „fajne”. Nie lubię tego słowa, ale co tu kryć – pasuje jak ulał.
Picture in picture a reklamy
Reklama w formie krótkich spotów to chyba najefektywniejsza metoda popularyzacji produktów i usług. Nic dziwnego, że coraz mocniej brnie w nie sam Zuckerberg. Te generujące najgodziwsze przychody reklamy bywają jednak zbyt agresywne, przez co mało kto chce je oglądać. Owszem, niektóre są ciekawe (przykład), ale czy na tyle, aby oderwać nas od czynności wciągającej, jaką niewątpliwie jest scrollowanie tablicy aktywności? Wątpię i tutaj właśnie wchodzi pip, który pozwoli na pewną dozę zaangażowania widocznego w statystykach bez irytującego wpychania się w treści główne.
Przyznam, że „przemycenie” ciekawszej formy reklamy w opcji, która okazała się przydatna, jest iście arcymistrzowskim zabiegiem speców od zarabiania pieniędzy. Szczerze gratuluje Panie Zucerberg.
Źródło: Facebook