Piractwo w kinie? Philips zamierza walczyć z procederem
Piractwo to ogromny problem dla twórców materiałów objętych prawem autorskim. Metody walki z osobami “kradnącymi” treści, choć coraz nowocześniejsze, nie są wystarczająco efektywne. To na szczęście zaczyna się zmieniać, czego dowodem są informacje o nowej technologii firmy Philips, która przeszkodzi w nagrywaniu filmów CAM w salach kinowych. Zastanówmy się, nad skutecznością rozwiązania.
Przemysł filmowy może wydawać się kurą znoszącą złote jajka i tak w rzeczywistości jest. Nie sposób nie zgodzić się z tym, że w większości przypadków hity filmowe przynoszą twórcom niewyobrażalne zyski. Jeśli spojrzymy na sprawę z boku, okaże się, że przedsięwzięcie, jakim jest produkcja materiału z przeznaczeniem do kina, jest całą gałęzią biznesu, dzięki której prace mają setki tysięcy (jeśli nie więcej) osób. Prawda jest jednak taka, że przez działania nieuczciwych miłośników kina, straty filmowców potrafią sięgać milionów dolarów. Kto jest temu winny?
Piractwo w kinie
Przeglądając “ciemniejszą” stronę internetu łatwo natknąć się na pirackie treści, wśród których dominują oczywiście filmy. Bez problemu możemy znaleźć produkcje, które zadebiutowały na srebrnym ekranie dosłownie wczoraj. Oczywiście jakość nagrania pozostawia wiele do życzenia, wszak mówimy o amatorskim nagraniu kamerą, która nie ma w kinie “łatwego życia”. Tak, chodzi o materiały, które w przeróżnych serwisach z nielegalnymi treściami mają oznaczenie CAM. Niska rozdzielczość, zakłócenia, szumy oraz chińskie napisy są niemal standardem. Oczywiście można natrafić także na lepszej jakości kopie, ale prawda jest taka, że nie można oczekiwać po nich zbyt wiele. Dlaczego więc gros osób decyduje się na pobieranie tego typu treści, a co gorsze — ich “zawłaszczanie” i udostępnianie?
Popyt i podaż
Końcówka lat dziewięćdziesiątych oraz początek nowego milenium w Polsce wspominam z sentymentem. Również piractwo, z którym spotykałem się niemal na każdym kroku. Filmy, gry, muzyka — większość znajomych odwiedzało w celu nabycia nielegalnych kopii giełdy komputerowe tudzież nieistniejący już Stadion Dziesięciolecia. Nikt nie zastanawiał się nad tym, że robi coś złego. Dziś świadomość praw autorskich jest na wyższym poziomie, dlaczego więc dalej próbujemy ominąć opłaty lub je zminimalizować?
Skoro znajdują się chętni do ponoszenia opłat za korzystanie z serwisów z nielegalnymi materiałami (część utrzymuje się, o zgrozo, z reklam), zawsze trafią się osoby pragnące takie treści dostarczać. To proste. Wiele osób chce zaoszczędzić na wizycie w kinie i wybiera opcję obejrzenia najnowszego hitu w domowym zaciszu. Takie osoby raczej nie przejmują się tym, że będzie to jedynie wybrakowany film, na którym nie można doświadczyć tego, co chcieli przekazać twórcy. Dźwięk, jakość obrazu, kolory — to wbrew opinii piratów ma ogromne znaczenie, choć, jak widać nie dla wszystkich.
Dobrze, przejdźmy do meritum, czyli do opisu tego, jak Philips zamierza walczyć z procederem, którym jest piractwo.
Technologia Philipsa
Kojarzycie rozwiązanie firmy Philips nazwane Ambilight? To technologia związana z grą światłem. Producent umieszcza z tyłu telewizora lub monitora specjalne wielokolorowe diody, które wyświetlają różne barwy oparte o aktualnie odtwarzany na wyświetlaczu obraz. Wygląda to genialnie. Jak Ambilight ma się do walki z piratami? Ano ma się.
Philips zamierza umieścić na salach kinowych dodatkowe źródła światła, które emitowałyby wiązki o określonych z góry częstotliwościach. Naturalnie światło nadawane pod odpowiednim kontem kłóciłoby się z materiałem filmowym rzucanym przez projektor. Efekt? Nawet jeśli pirat próbowałbym nagrać najnowszą produkcję, jego próby na niewiele by się zdały. Obraz były nieczytelny lub w najlepszym dla przestępcy wypadku — ogromnie zaszumiony. Chyba nikt nie lubi oglądać wideo z dodatkowymi “artefaktami”.
Jak myślicie, czy piractwo w kinie przestanie mieć dzięki firmie Philips rację bytu?
Źródło: Torrentfreak