Święta bez smartfona? Dobre sobie
Jako że do Wigilii zostało raptem kilka dni, wiele osób sugeruje mi, że święta bez smartfona to świetny pomysł, który pomoże mi złapać dystans i skupić się na rodzinie. W zasadzie podobne złote rady słyszę co roku, gdyż jestem dość mocno związany z elektroniką mnie otaczającą. Według niektórych osób jest to wręcz uzależnienie. Sens “porad” zaczyna tracić na znaczeniu, kiedy ciotka, ojciec lub żona, chcąc stworzyć świąteczny klimat, proszą mnie o “puszczenie” kolędy.
Nikt nie stwierdził bezpośrednio mojego uzależnienia od smartfonów, ale zdaję sobie sprawę, że jestem mocno przywiązany do gadżetów. Pomagają mi organizować życie, wspierają kontakty oraz zadania. Mało tego — w dużej mierze na technologii mobilnej opiera się moja praca, a więc metoda zarobkowa w ostatnich 6 latach życia. Owszem, w okresie świątecznym mógłbym odciąć się od urządzeń i skupić na innych, znacznie ważniejszych sprawach. Problem w tym, że osoby sugerujące mi święta bez smartfona, same zachęcają do jego wykorzystywania. Nie zawsze świadomie, ale jednak.
Święta bez smartfona w praktyce
Zacznijmy od wigilii, a w zasadzie dwóch kolacjach wigilijnych — u teściów i rodziców. Aby dojechać na miejsce możliwie bezproblemowo, korzystam ze smartfona i aplikacji Google Maps oraz Yanosika. Takie połączenie ostrzeże mnie przed korkami, wypadkami oraz policyjnymi “suszarkami”. Naturalnie, cały czas spływają do mnie życzenia w formie SMS-ów, maili oraz wiadomości na Messengerze, na które wypada odpisać możliwie szybko. Jak widzicie, już na początku święta bez smartfona wydają się rzeczą mało realną. Dalej jest tylko trudniej.
Buziaki, modlitwa, opłatek i możemy usiąść do barszczyku z uszkami, pierogów oraz rybki. Miłe rozmowy, wymiana spostrzeżeń dotyczących ozdób choinkowych i pada pytanie o kolędy. Rzecz jasna, muszę w tym momencie sięgnąć po smartfon i wybrać odpowiednią playlistę, co też czynię. Nie każda kolęda jest “klimatyczna”, przez co często muszę zerkać na smartfon i pomijać utwory.
Rozmowy przy stole często przybierają nietypowe formy. Formy, które sprzyjają pojawianiu się wątpliwości, które rozwiać może jedynie Google. Serio, czasami, aby udowodnić swoją rację lub zwyczajnie odpowiedzieć na pytanie członka rodziny, muszę zasięgnąć opinii wyszukiwarki. To dziś naturalny odruch. Jak mniemam, chwilowe zerknięcie na świecący ekran smartfona zaspokajające ciekawość, irytuje mniej niż dalsza niepewność w spornej kwestii.
W zasadzie odnosząc się do większości pytań, najwygodniej odpowiedzieć popierając się konkretnymi danymi, które, są dostępne z poziomu smartfona.
Warto zachować umiar
Nie zrozumcie mnie źle. Święta bez smartfona są możliwe, ale czy warto pozbawiać się celowo konkretnych zalet korzystania ze sprzętu mobilnego? W mojej ocenie nie. Warto za to zachować zdroworozsądkowe podejście i umiar. O ile szybkie odpisanie na wiadomość po skonsumowaniu posiłku czy korzystanie z aplikacji Map podczas jazdy autem nie zepsują świątecznego nastroju, o tyle warto powstrzymać się, choćby częściowo od innych czynności. Jak to zrobić?
Zamiast odtwarzać kolędy ze Spotify, zaśpiewajcie je wspólnie z rodziną. Zamiast na siłę udowadniać rację, warto przytkną wujowi we właściwie nieistotnym sporze. Świat nie zawali się również, jeśli powiadomienia z ulubionych aplikacji odczytacie późnym wieczorem lub choćby po pasterce. Pozostawiam wam tę kwestię do przemyślenia.