Triple Frontier – czy Netflix stawia na jakość czy ilość?
Zbyt często napalamy się na produkcje ze stajni Netflix, a potem niestety tego żałujemy. Zawsze wydaje nam się bowiem, że dobra obsada gwarantuje dobrą produkcję. Czy w przypadku Triple Frontier będziemy mieli w końcu hit na miarę tych kinowych? W końcu Ben Affleck to dalej wielkie nazwisko, ale czy wystarczające dla przyciągnięcia widowni?
Przykładów, kiedy Netflix wypuszczał swoją produkcję, a ta kończyła się… niezadowoleniem fanów, nie trzeba szukać daleko. Mamy przecież Annihilation, gdzie pierwsze skrzypce grała Natali Portman. Mamy także War Machine z Bradem Pittem. Wprawdzie filmy nie należą do najlepszych (choć to oczywiście kwestia gustu), ale swoją widownie widocznie miałby, bo platforma VOD nie odpuszcza w produkowaniu kolejnych pełnometrażowych produkcji z dużymi nazwiskami w obsadzie.
Triple Frontier
Takim właśnie tytułem ma być Triple Frontier, gdzie oprócz Bena Afflecka zobaczymy na ekranie także Oscara Isaaca, Charliego Hunnama, Garretta Hedlunda czy w końcu Perdo Pascala. Trzeba więc przyznać, że obsada jest więcej, niż zadowalająca. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Afflec swoją ostatnią naprawdę dużą rolę miał w Lidze Sprawiedliwości. I choć jako Batman sprawdził się doskonale, to trudno produkcje zaliczyć do nad wyraz udanych. To oczywiście nie wina samego aktora, bo tytuł miał sporo problemów w czasie produkcji, ale Affleck od dawna nie jest już uznawany za nazwisko, które przyciąga tłumy do kin.
Ciekawi nas, jak poradzi sobie Oscar Isaac, którego mogliśmy oglądać chociażby w nowej odsłonie Gwiezdnych Wojen. Aktor dość rozważnie wybiera nowe role, więc jest szansa, że Triple Frontier będzie miało interesujący scenariusz. Przynajmniej na taki się zapowiada, bo dobrej sensacji nigdy za dużo. Szczególnie takiej, która porusza modne ostatnio tematy karteli narkotykowych. Fabuła ma być osnuta wokół napadu na siedzibę kartelu i kradzieży znacznej ilości gotówki. Chodzi o aż 75 milionów dolarów, których jak możemy się spodziewać, będzie strzegło przynajmniej kilku bardzo złych facetów. Żeby było ciekawiej, osoby decydujące się na napad są byłymi wojskowymi, więc możemy liczyć na naprawdę efektowną akcję.
Ilość czy jakość?
Martwi nas jednak trochę to, jak dużo Netflix produkuje. Co chwila słyszymy o nowych projektach, które są w planach bądź są już nawet realizowane. To z jednej strony dobrze, bo przecież nowe rzeczy zawsze cieszą. Jednak z drugiej strony martwi nas trochę jakość poszczególnych tytułów. Rzadko kiedy pełnometrażowe produkcje ze stajni Netflix są czymś więcej, niż tylko „zapychaczem czasu”. Tutaj też może być różnie, bo sam tytuł miał trochę pod górę z produkcją.
Pierwsze próby przeniesienia scenariusza na ekrany podjęto już w 2010 roku. W obsadzie przez ten czas mieli pojawić się nawet Leonardo DiCaprio, Tom Hardy czy Channing Tatum. Jednak z różnych powodów żaden z nich nie wystąpił w Triple Frontier, a sam projekt przejął z rąk Paramount sam Netflix. Nie zakładamy oczywiście, że to tylko problemy scenariuszowe, ale coś musi być na rzeczy. Po samym Triple Frontier nie spodziewamy się cudów, ale czegoś na przyzwoitym poziomie. Nie bez przyczyny w obsadzie znalazł się także Pedro Pascal, który zasłyną rolą w pierwszych dwóch sezonach Narcos.
Ilość produkcji, którą Netflix ma zaplanowaną na najbliższy rok, może przytłoczyć. Mamy jednak ogromną nadzieję na to, że ilość przełoży się na jakość, bo inaczej platformę w przyszłości mogą czekać problemy. Widzowie nie są głupi, a jeden czy dwa seriale nie będą warte tego, by stale utrzymywać subskrypcję. Zobaczmy, po której stronie opowie się Triple Frontier. Na Netflix film trafi w marcu 2019 roku.
Laptopy i smartfony, które pozwolą wam oglądać Netflix gdzie tylko zechcecie, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: Netflix / YouTube / IMDB