Twój iPhone nie będzie już bezpieczny. Hakerzy wykradli dane firmy Cellebrite
Przez lekkomyślność rządu USA bezpieczeństwo danych, które składujemy na naszych iPhone’ach stoi pod znakiem zapytania. Wszystkiemu winne włamanie do firmy Cellebrite, która współpracowała ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki w kwestii rozszyfrowania urządzenia jednego z zamachowców z San Bernardino.
Po zamachu w San Bernardino, władze USA zwróciły się do samego Apple z prośbą o udostępnienie lub stworzenie narzędzia będącego tylną furtką dostępu do urządzenia z logiem nadgryzionego jabłka. Chodziło o iPhone 5C, z którego korzystał jeden z zamachowców. Zasadniczo prośba władz wydawała się uzasadniona. Uzasadniona była też odmowa Tima Cooka…
Nie wy, to inni – na przykład Cellebrite
Tim Cook stanowczo sprzeciwił się prośbie rządu, motywując swoją decyzję dobrem użytkowników. Stworzenie i udostępnienie narzędzia, o której prosiły władze, mogło skończyć się źle. Dlaczego? Otóż według CEO Apple oprogramowanie mogłoby bardzo szybko trafić w niepowołane ręce i finalnie posłużyć do niecnych celów.
Ochrona prywatności kosztem trudniejszej walki z terroryzmem? Ciężko stwierdzić, co tak naprawdę jest w tym przypadku ważniejsze. Wszystko zależy od tego, z jakiej perspektywy patrzymy na sprawę. Jedno jest pewne – Tim Cook, obawiając się „wycieku” narzędzia mającego „łamać” iPhone’y, miał rację, ale o tym za moment.
Jako, że USA należy do upartych, niezbyt przejęło się odmową prezesa Apple. Nie mniej jednak była to pewnego rodzaju komplikacja, którą należało możliwie szybko rozwiązać. Tym rozwiązaniem okazała się Izraelska firma Cellebrite. Wspomniany podmiot opracował sposób złamania iSprzętu i jak się później okazało, przypominał on sposobem działania zwykły Jailbreak. Jakby nie patrzeć – narzędzie okazało się skuteczne. Zbyt skuteczne.
Włamanie do Cellebrite to problem dla wszystkich
Tim Cook mógłby rzec „… a nie mówiłem” i byłoby to jak najbardziej uzasadnione. Okazuje się bowiem, że Cellebrite padło ofiarą hakerów. To zabawne, gdyż firma sama zajmowała się łamaniem zabezpieczeń. Najgorsze jest jednak to, że hakerzy postanowili wykradzione dane opublikować, a co gorsze – znalezione w nich informacją mrożą krew w żyłach.
Okazuje się bowiem, że rzeczone narzędzie zostało sprzedane także Rosji, Turcji oraz Emiratom Arabskim. Jak nie trudno zgadnąć, wobec sytuacji, iPhone’y nie są już tak bezpiecznymi terminalami internetowymi. Cóż, nie tylko one.
Tak, firma sprzedawała również narzędzia służące do łamania smartfonów pracujących pod kontrolą Androida, a nawet słuchawek BlackBerry. To pokazuje skale prac Cellebrite.
Co oznacza to dla nas?
Zakładając, że nie jesteście terrorystami, ani nawet pospolitymi rzezimieszkami, nie trzymacie na swoich urządzeniach nielegalnych treści, nie powinniście obawiać się właściwie niczego. Wątpię w to, że rząd jakiegokolwiek Państwa będzie w stanie sprawić kłopot przeciętnemu zjadaczowi chleba, który nie trzyma na swoim smartfonie niczego „groźnego”, ani nie szerzy destrukcyjnych dla partii rządzących przekonań.
Problemem może być to, że podobne narzędzia będące w posiadaniu Państw pokroju Rosji czy Turcji mogą stanowił łatwy łup dla kolejnych hakerów, których zamiary mogą okazać się groźniejsze niż nam się wydaja. Jak się bronić? Powtórzę po raz setny – jedną, w miarę pewną metodą zabezpieczeń przed stratą prywatności, cyberprzestępcami oraz kradzieżami jest zdrowy rozsądnej podczas korzystania z dzisiejszych zdobyczy techniki.
Trzymajcie się zasady „najpierw myśl, później klikaj”, a wszystko będzie dobrze.
Źródło: 9to5Mac