Dlaczego eSport vs. Sport?
eSport to forma rywalizacji w rozgrywkach elektronicznych, zjawisko obecne na świecie już ponad 25 lat. Mimo tego nadal budzi kontrowersje, zwłaszcza wśród środowisk dotkniętych wykluczeniem technologicznym oraz ludzi, którzy nie wiedzą o nim praktycznie nic. Dlaczego? Ze względu na popularność, możliwość zarobienia czy próbę odnalezienia się przez graczy w świecie, który często rozwija się szybciej niż większość z nas dostrzega czy zwykłą ignorancję i niewiedzę?
Miejsce: Polska
Jeśli miałbym udzielić odpowiedzi na to pytanie, wybrałbym ignorancję – zawsze boimy się tego, czego nie rozumiemy. Jednak przesłanki do rozumienia zjawiska eSportu w Polsce są dość wyraźne i mają pozytywny wydźwięk; nasz kraj ma mocną reprezentację przynajmniej w kilku grach, a imprezy eSportowe zyskują z roku na rok na popularności, ściągając do naszego kraju coraz więcej graczy i organizatorów tego rodzaju wydarzeń. Dla wielu grających to jedyna możliwość zajęcia się na poważnie tym, co sprawia im największą radość i jest ich pasją. Czy odróżnia ich to od setek młodych polskich sportowców, którzy liczą tylko i wyłącznie na to samo, żeby móc pracować i współzawodniczyć w dziedzinie, która jest ich życiem? Najwyraźniej tak, ponieważ nawet dziennikarze sportowi nawet najmniejszego formatu pozwalają sobie na opluwanie eSportu w charakterze artykułów promujących ich własne opinie, przygotowane pod wywołanie taniej sensacji. Ale czy można wywołać kontrowersję na temat czegoś o czym się nic wie?
System – samowolka
Wspomniany artykuł opisuje czym różnią się właśnie eSportowcy od sportowców. Oprócz nieudolnie zbudowanej argumentacji, na podstawie Wikipedii i wyszukiwarki możemy w nim znaleźć ckliwe historie z dzieciństwa i ortodoksyjne opinie na temat fit-kultur. No i tu się zaczyna problem, ponieważ już w argumentacji autor gubi się pokazując, że brał swoje uzasadnienie w pierwszej kolejności prawdopodobnie z portali o tematyce kobieco-rodzinnej, które z braku tematów pastwią się nad zjawiskiem rozgrywki elektronicznej co chwilę. Mam na myśli przytaczanie historii masakr na uniwersytetach w Stanach, które bez wątpienia są tragedią dla wielu ludzi, która tu służy autorowi tylko jako podkładka do stwierdzenia, że pierwszy Doom (który nie ma za wiele wspólnego ze sceną esportową) odpowiada za pozbawienie życia ofiar z amerykańskich uczelni. Co więcej, autor celowo używa kolejnej tragedii, strzelaniny podczas seansu Batmana w kinie, w kontekście eSportu (!) pokazując, że może użyć nawet najsmutniejszych przypadków do argumentacji czegokolwiek mu się zachce.
Żeby tego było mało, w artykule znajdziemy definicję „normalności” i opisy graczy jako niedorozwiniętych pokurczy w okularach. Ciekawe co by w takim razie autor napisał o parasportowcach? Link do artykułu znajdziecie na dole, gwoli wyjaśnienia; ja tymczasem nie zamierzam poświęcać więcej miejsca na komentowanie tego rodzaju treści i postaram się, w akcie dobrej woli, wykorzystać to jako okazję do rozpoczęcia dyskusji o eSporcie, ponieważ nawet najbardziej głupie i obelżywe opinie mogą się przyczynić do wyciągnięcia konstruktywnych wniosków.
Cel to forsa
Żyjemy w kraju, który wychowuje nas w specyficzny sposób. Polacy to dumny naród, który pokazuje jak wiele pracowitości i talentu w nim drzemie w najcięższych chwilach. Mamy ogromne ilości przeszkód na naszej drodze, życie w naszym kraju nie należy do najprostszych. Kwestie przyczyn takiego stanu rzeczy próbujemy zidentyfikować już ponad 20 lat, ale prawda jest taka, że kochamy nasz kraj i nie poddajemy się, próbując za wszelką cenę robić to co kochamy i jeszcze się z tego utrzymać. Nie jest to prosta droga, zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy swoją przyszłość muszą zbudować sami. To zdanie odnosi się zarówno do młodego studenta, pracownika, chcącego zajmować się wymarzonym zawodem, sportowca i eSportowca. Wszyscy jesteśmy w podobnej sytuacji, jednak mimo tego widać jak niektórych boli sukces innych i skupiają się na tym, zamiast samemu spróbować coś zmienić.
Polski sport profesjonalny jest w stanie co najmniej ciężkim, a brak nie sił, talentów czy motywacji, ale najbardziej podstawowych rzeczy takich jak środki na rozwój dyscyplin i związków, promocji sportu i wykwalifikowanych kadr zdolnych poprowadzić młodych, ambitnych sportowców. Pierwsze z brzegu przykłady? „Żenada. Żal, że się poświęcam, że startuję dla kraju, a moja praca jest tak żenująco wyceniana” – to słowa Alicji Tchórz, rekordzistki w Polsce na 100 i 200 metrów stylem grzbietowym i europejskiej mistrzyni juniorów, w kontekście 200 złotych nagrody za wygranie zawodów Polskiej Ligi Pływackiej. Dwieście złotych to ekwiwalent 60 – 70 dolarów.
Główna wygrana w turnieju CS:GO ESL ONE rozgrywającym się w Katowicach? 100 000 dolarów. Nie dziwne, że takie porównanie boli, ale czy za to są odpowiedzialni gracze i organizatorzy wydarzeń esportowych? Nie, Ministerstwo Sportu, infrastruktura sportowa i podejście polityków oraz administracji do sportu. Drugi przykład? Justyna Kowalczyk biegająca dla norweskiego Santander Team. Główna przyczyna – pieniądze; polska narciarka na zawodach międzynarodowych będzie nadal reprezentować nasz kraj, ale już w rozgrywkach komercyjnych będzie startować z Norwegami. Pod artykułem na temat Justyny da się jednak zauważyć komentarze cudownych, polskich kibiców: „…nie chichot losu” tylko “brzęk pieniędzy”… ale to nie moja sprawa”. Smutne, ponieważ nawet w obliczu prób poradzenia sobie z sytuacją finansową i profesjonalną polscy sportowcy są opluwani. Polscy eSportowcy za to zarabiają porządnie, ponieważ ich dziedzina jest niezależna od administracji i sytuacji w kraju; branża technologiczna zawsze potrafiła o siebie zadbać, a tłumy widzów i graczy przyciągają tłumy sponsorów. Środki finansowe i niezrozumienie eSportu to podstawowe powody, dla których ktoś może sformułować opinię o pokurczach przykutych do monitorów, ale czy to na pewno wszystko?
Wiesz, że każdy z nas ma patent by nie stać się Judaszem
Ważnym punktem zaczepienia jest zawsze dyskusja o dopingu. Dla sportowców i ludzi interesujących się sportem to bajka stara jak świat; w każdej dyscyplinie, w której da się osiągnąć sukces znajdą się tacy, którzy będą próbowali oszukiwać. Na pierwszy ogień idzie tu sprawa wielkiej afery w eSporcie ostatnich miesięcy – przyznanie się do dopingu pochodnymi amfetaminy (Adderall) podczas turniejów przez Semphisa oraz zmiany w prawie eSportowym, które to za sobą pociągnęło, czyli wprowadzenie, podobnie jak w sporcie, przepisów antydopingowych. Jest to jeden z ograniczonych kilku przypadków z racji tego, że branża eSportowa jest bardzo młoda (w stosunku do rozwijającej się kilka tysięcy lat kultury sportu) i dopiero przyjmuje swój kształt. Jednak jeśli byśmy chcieli porównywać eSport do Sportu, to zobaczymy, że tradycja dopingowa w sporcie jest znacznie starsza, bardziej rozbudowana, a po zakazane środki sięgają nawet największe autorytety, niejednokrotnie robiąc z dopingu dobrze działający biznes wewnątrz światka sportowego.
Jeśli poprosicie kogoś żeby wymienił eSportowców, którzy dopingują, jeśli ten ktoś zna się na temacie, powie wam o Semphisie, ale jeśli zapytacie kogoś o doping w sporcie, nawet sportowy ignorant przytoczy Tysona Gaya, Lance’a Armstronga oraz Diego Maradonę, przez wielu uznawanego za boga piłki nożnej. Wymienione w poprzednim zdaniu postaci to legendy sportu, mające na koncie zwycięstwa w najbardziej prestiżowych wydarzeniach ich dyscyplin, zwycięstwa z rakiem – powinni stanowić wzór dla milionów młodych sportowców, tymczasem udowodnili, że nawet najbardziej utytułowany i doskonały sportowiec może okazać się oszustem. W przypadku Lance’a Armstronga mamy do czynienia z całą organizacją lekarzy, naukowców i trenerów, którzy pomagali mu oszukiwać jego rywali, kibiców i organizatorów najbardziej prestiżowych wydarzeń kolarskich na świecie.
W wypadku Tysona Gaya 9.69 na 100 metrów nie jest jego osiągnięciem, tylko jego lekarza. W tym zestawieniu Maradona, wydawałoby się, wypada najlżej, ponieważ jego problemy dopingowe ograniczały się zazwyczaj do kłopotów z kokainą, na co często przymykano oko, jednak ostateczna dyskwalifikacja nastąpiła na skutego używania przez Diego efedryny – tego samego środka, na którym oparty jest Adderall, amfetamina i jej pochodne. Ale skoro nie był on pokurczem siedzącym przed komputerem pozwolono mu poprowadzić po tym argentyńską drużynę narodową w blasku chwały ostatniego mundialu.
Dzięki za mądrość
Ujęcie relacji sportu i esportu nie powinno ograniczać się do znajdowania argumentów na to, że jedno środowisko jest gorsze od drugiego; pierwsze nie będzie nigdy częścią drugiego i postulatów, że eSport nie powinien mieć nic wspólnego ze sportem. Biorąc pod uwagę rywalizację, siły w to wkładane oraz możliwości rozwoju eSport jest jak najbardziej sportem. Jednak jeśli skupimy się na aspektach kultury fizycznej (nie sportu), to możemy z powodzeniem wynajdować kolejne porównania i wymyślać kolejne epitety o pokurczach siedzących przed monitorami. Jeśli podszedłbym do sprawy sportu podobnie jak autor niedorzecznego artykułu o eSporcie, czytalibyście o masakrach maczetami wśród polskich kibiców, aferze korupcyjnej w PZPN, której echa w polskiej piłce słychać do dziś lub podejściu polskich polityków do takich dyscyplin jak pływanie czy gimnastyka olimpijska. Ale ten artykuł nie był o tym, prawda? Postarałem się nakreślić podobieństwo zachowania sportowców i graczy, a także przyczyny opluwania i niezrozumienia eSportu w kraju, który ma niesamowicie silną reprezentację w różnych dyscyplinach rozgrywek elektronicznych, między innymi w Counter Strike’u, który ma silną tradycję na polskiej scenie już od czasów Pentagram Team. A ostatecznie, w dyskusji na temat normalności i bycia pokurczem, autorowi wcześniej wspomnianego artykułu polecam poczytać wywiady (albo chociaż odwiedzić jego stronę) z polskim zawodnikiem Jarosławem „Pashą” Jarząbkowskim . Wraz z nadejściem dwudziestego pierwszego wieku może należy zweryfikować poglądy?
via sport.pl, sport.wroclaw.pl, kotaku
___________________
Zapraszamy również do polubienia naszego profilu na Facebooku oraz do zapoznania się z ofertą naszego sklepu internetowego.