[Test] Honor 7 – sprzęt dla siłaczy
Do Honora 7 podchodziłem z lekką obawą. Wszak to „tylko” brand Huawei i co takiego może mi zaoferować. Byłem w dużym błędzie.
Podchodząc do testów nie stawiałem sobie żadnych wymagań. Smartfon służyć mi miał do codziennych zadań, choć pozwoliłem mu się odrobinę zmęczyć. Czy po tych kilkunastu dniach, które Honor 7 spędził w moich dłoniach mogę go z czystym sumieniem polecić? Cóż, przekonajcie się.
Unpacking
Honor 7 zapakowany został w twarde, kartonowe pudełko, którego wierzch zdobi pięknie wytłoczona cyfra 7. Kolor turkusowy niezbyt do mnie przemawia, ale to w końcu tylko kawałek papieru, który i tak prędzej czy później wyląduje w szufladzie. Trzymając go w dłoni czuć jednak, że producent postawił na jakość. W środku nie znajdziemy za dużo dobroci. Smartfon, kabel zasilający (posłuży także do przesyłania danych) oraz ładowarkę. Jej biały kolor dobrze pasuje do samego Honora.
Wygląd
Pierwsze wrażenie jest bardzo dobre. Smartfon wykonano w większości z aluminium i to da się odczuć. Honor 7 waży swoje i przy pierwszym podniesieniu można się lekko zdziwić. Na szczęście to tylko chwilowe, bo po paru minutach przestałem odczuwać, że coś mi ciąży w dłoni. Takie dociążenie ma też swoje plusy – telefon naprawdę ciężko zgubić, czułem go praktycznie przez cały czas, gdy nosiłem go w kieszeni. Jak dla mnie rewelacja i ciężko byłoby mi traktować to jako minus słuchawki.
Metalowa obudowa jest dość szorstka w dotyku, ale przez to doskonale leży w dłoni. Ani razu nie zdarzyła mi się sytuacja, w której bym telefon upuścił. Honor praktycznie przykleja się do ręki, a dzięki lekko zaokrąglonym bokom używanie go nie powinno sprawiać problemów. Wprawdzie ramki wokół ekranu wolałbym odrobinę mniejsze, ale można to uznać za czepialstwo. Przeszkadzało mi na za to szkiełko obiektywu. Choć otoczone wypolerowaną stalą i pokryte szafirowym szkłem (zero rys!) jak dla mnie zbyt mocno odstawało. Kładąc telefon na biurku nie mogłem pozbyć się wrażenia, że leży na jakiejś podstawce. Zdarzało mi się też zaczepić tą wystającą częścią o spodnie i gdyby nie mocny uchwyt, zbierałbym smartfona z ziemi.
Na boku urządzenia znajdziemy przyciski funkcyjne (regulacja głośności i włączanie), które również wykonano z metalu. I tak samo jak w przypadku obiektywu, dość mocno odstają one od samej obudowy. Tutaj jednak uznaję to za plus, bo zdecydowanie łatwiej je odnaleźć bez patrzenia bezpośrednio na telefon. Z lewej strony umieszczono specjalny przycisk, który może nam posłużyć do zaprogramowanych przez nas akcji. Włączanie latarki, uruchomienie aparatu czy zrobienie natychmiastowego zrzutu będzie dzięki temu znacznie szybsze. Naprawdę miły dodatek i w pełni funkcjonalny. Od spodu znajdziemy jeszcze wejście na ładowarkę, a dioda umieszczona nad ekranem łagodnie oznajmi nam, że czeka na nas jakieś nowe powiadomienie.
Czytnik linii papilarnych to miły dodatek, który umieszczono tuż pod obiektywem aparatu. Działa szybko i bez najmniejszych problemów. Ciekawe jest to, że można przypisać do niego niektóre z funkcji telefonu i zamiast np. zsuwać belkę powiadomień na ekranie, wystarczy przejechać palcem w dół. Dla mnie rewelacja i choć nie jestem fanem tego typu rozwiązań w telefonach, to Honor 7 przekonał mnie do czytnika jak nikt inny.
Honor 7 sprawia wrażenie sprzętu z wyższej półki i trudno znaleźć elementy, które wadzą jego designowi. Trzeba go po prostu zaakceptować i polubić. Nie jest może najpiękniejszy, ale doskonale leży w dłoni, a tego od smartfona wymagam w pierwszej kolejności.
Wyświetlacz i bebechy
Ekran IPS o przekątnej 5,2 cala, choć nie należy do najmniejszych, dla mnie nie stanowił problemu w obsłudze jedną dłonią. Wprawdzie producent przewidział możliwość zmniejszenia rozmiarów wyświetlanego pulpitu (przeciągnięcie kciukiem po ikonach systemowych), ale bez problemu można sobie radzić i bez tego. Rozdzielczość FullHD (1920×1080 px) doskonale się tutaj sprawdza. Obraz jest na tyle ostry, że nie uświadczyłem „pikselozy”, a nawet w słoneczny dzień jasność ekranu pozwoliła mi na oglądanie jego zawartości. Wprawdzie ręczne sterowanie poziomem podświetlanie nie do końca odwzorowuje to, co widzimy na wyświetlaczu, ale uruchamiając opcję „Auto” wszystko wraca do normy.
Odwzorowanie barw mogłoby być odrobinę lepsze, ale jak na telefon, który zaliczany jest do „wyższej, średniej półki”, nie ma powodów do wybrzydzania. Nie zauważyłem niczego, co odrzuciłoby mnie od Honora na tyle, żebym poczuł się przez producenta oszukany. Martwić może to, że ekran nie jest pokryty szkłem ochronnym, a jedynie folią. Nie wiem jak w sytuacji upadku z wysokości, ale nie zauważyłem, żeby się nadmiernie rysował. Czego nie można powiedzieć niestety o pleckach, które po jakimś czasie mogą wyglądać na przeorane. Szczególnie jeżeli będziemy nosili smartfona w kieszeni razem z kluczami. Lepiej tego unikać, choć każdemu czasem zdarzy się zgrzeszyć prawda? Wtedy lepiej zaopatrzyć się w etui, ale Honor 7 jest na tyle ładny, że aż żal go do niego chować.
Jeżeli chodzi o samą wydajność smartfona, nie zauważyłem znaczących spadków. Wszystko działało na tyle sprawnie, że byłem mile zaskoczony. Ośmiordzeniowy procesor Kirin 935 (Cortex A53 4×2,2GHz i 4×1,5 GHz) i 3 GB RAM dobrze ze sobą współgrają. Trudno zmusić telefon do tego, by się przyciął lub zwolnił. Można na nim grać nawet w wymagające tytuły, ale trzeba się liczyć z tym, że nie będzie to należało do największych przyjemności. Grafika (Mali-T628) czasami nie nadąża, ale jeżeli ktoś szuka specjalnie gamingowego smartfona, to powinien zainwestować znacznie więcej pieniędzy. Dla zwykłego użytkownika będzie w sam raz. Jedyny, denerwujący problem spotkał mnie w sytuacji, gdy nie włączyłem Wi-Fi, a próbowałem się gdzieś połączyć. Pojawiła się informacja o problemie i tak mi towarzyszyła na ekranie przez dłuższy czas, nawet po wygaszeniu ekranu i ponownym jego włączeniu. Taka sytuacja spotkała mnie tylko raz więc może po prostu miałem pecha, bo pomogło dopiero ponowne uruchomienie całego telefonu.
Miejsca na dane jest niewiele, bo 16 GB dość szybko zostanie zapełnione. Szczególnie gdy będziemy bawili się w fotografa. Warto więc poświęcić jeden ze slotów na kartę sim i umieścić w nim microSD.
Aparat
Na co dzień korzystam z HTC Desire 820 i w chwili, gdy odpaliłem sprzęt Honora, wgniotło mnie w ziemię. Szybka migawka, ostre zdjęcia i jakość, której z miejsca zapragnąłem w swojej patelni. To uczucie jednak po jakimś czasie ustąpiło. Owszem, mamy do wyboru multum trybów mających za zadanie ulepszać nasze zdjęcia, ale zazwyczaj ograniczają się one do nałożenia prostego filtru. Przez grzeczność pominę opcję „Dobrego posiłku”, którą wciśnięto chyba tylko dla hipsterów. Szczerze to nie zauważyłem, by działała znacząco lepiej niż zwykły tryb auto.
Aplikacja aparatu działa dość topornie i przy włączaniu zdarzało jej się chwilę „pomyśleć”. Nie były to jednak wartości, które wywoływałby złość. Fotografowanie w funkcji auto to czysta przyjemność. Honor 7 szybko łapał ostrość i radził sobie nawet z rozbrykaną świnką morską (czego dowód widzicie na zdjęciach). I choć czasem miał problem z odpowiednim złapaniem ostrości, jestem zadowolony z efektów. Tryb nocny nie zachwycił, ale bądźmy szczerzy – jak ktoś chce robić zdjęcia po zmierzchu niech zainwestuje w odpowiednie lampy. Funkcja malowania światłem działa, ale bez statywu nie próbujcie. Przydałaby się opcja cyfrowej stabilizacji obrazu. W ciągu dnia i przy dobrym oświetleniu korzystanie z aparatu to przyjemność. 20 Mpix od Sony robi jednak swoje, a przysłona f/2.0 w zupełności wystarcza do pracy. Przy dość intensywnym pstrykaniu, chłodna metalowa obudowa potrafi się nagrzać, ale bardzo daleko jej do parzenia w palce. Ot zwykłe podgrzanie atmosfery.
8 Mpix, które służyć ma do rozmów i selfie sprawdza się więcej niż przyzwoicie. Można uruchomić aparat w trybie rozpoznawania uśmiechu, ale oprogramowanie działało tylko wtedy, gdy wyszczerzyłem się jak głupi. Dodano też funkcję zaparowanego lustra, która włączała się po dmuchnięciu w mikrofon. Wyświetlacz wyglądał wtedy jak łazienkowe lustro po dwugodzinnym, gorącym prysznicu i trzeba było go przecierać palcem, by odsłonić swoją twarz. Niby głupota, a robiłem tak wielokrotnie i sam tak naprawdę nie wiem po co. Honorem da się zrobić dobre foto, choć czasem będzie to wymagało cierpliwości i przełączenia się w tryb manualny. Ale szybkie i przyzwoite zdjęcie wykonanym „z palca”. Dobra robota.
Podsumowanie
Honor 7 należy do telefonów, które można polecić z czystym sumieniem. Owszem, ma swoje wady, ale takie zawsze da się znaleźć. Mnie przekonał do siebie słuszną wagą i jakością wykonania (zero skrzypienia i dobre spasowanie elementów). Dodatkowo całkiem dobrze rozumiałem się z nakładką EMUI, która jest na tyle intuicyjna, że trudno się pogubić. No i ładnie rozwiązano funkcję powiadomień. Fakt, Honor 7 ma swoje wady, ale bez wahania wymieniłbym swoje HTC na ten właśnie model.
Jakość wykonania i użytych materiałów
Wygoda w użytkowaniu, ergonomia
Wydajność dopasowana do ceny
Dodatkowy przycisk funkcyjny
Aparat czasem nie łapał ostrości
Waga smartfona (choć tutaj to kwestia gustu, ja się przyzwyczaiłem)
_____________________________________
Zapraszamy do naszego sklepu, który znajdziecie pod tym adresem oraz na nasz profil Vip Multimedia na Facebooku.