Wybuchowy Galaxy Note 7 wróci do sklepów
To nie żart – Wybuchowy Galaxy Note 7 ponownie wyląduje na półkach sklepowych. Wbrew pozorom może to być świetna oferta, pod warunkiem, że uda się wspomniany smartfon „wytropić”.
Tytułowy smartfon to największa wpadka Samsunga od początku działalności firmy. Właściwie afera związana z groźnymi incydentami była jedną z najgłośniejszych, dlatego też odbijała się echem przez długie miesiące. Sprawa jednak ucichła i rynek powoli zaczął zapominać o „wybuchowym” smartfonie.
Temat jednak powraca i co istotne – sprawcą zamieszania jest nie kto inny jak sam Samsung. Najwyraźniej firma nie może „przeboleć” straty związanej z uszczerbkiem finansowym. Tak – kwestia wizerunkowa to osobny temat, choć nie mniej istotny. Na początek zajmiemy się jednak tym, co w życiu każdej korporacji najważniejsze, czyli kasą.
Wybuchowy Galaxy Note 7 wygenerował olbrzymią stratę
Nie chcę przytaczać tu konkretnych liczb, gdyż znajdziecie je w moich wcześniejszych publikacjach. Liczy się sama skala. Firma musiała „oddać” pieniądze nabywcom Galaxy Note 7 lub wymienić wadliwe modele na inn również nie najtańsze smartfony. Z oficjalnych danych wynika, że udało się w ten sposób „odzyskać” aż 93% groźnych dla użytkownika urządzeń. Oznacza to, że cały zarobek został najzwyczajniej w świecie oddany w ręce użytkowników. Strata była naprawdę ogromna, czego firma nie może chyba „przeboleć”.
Dowodem na brak pogodzenia się ze sprawą idealnie nada się komunikat Samsunga związany z planami ponownego „wydania” urządzenia i umieszczenia go na półkach sklepowych. To nie żart – wybuchowy Galaxy Note 7 po raz kolejny trafi do rąk użytkowników. Koreańczycy chcą najwyraźniej odbić sobie w ten sposób, choć część kosztów. Czy plan firmy wypali? Nie byłbym tego taki pewny.
Dostępność to problem
Samsung zaznaczył, że sprzęt nie trafi na rynek USA i mówi się o tym, że nie powinniśmy spodziewać się go również u nas – na Starym Kontynencie. Gdzież więc miałby trafić odświeżony model rzekomo pozbawiony wad? Obstawiam tutaj Indie, choć mogę się mylić. Niezależnie od rynku zbytu, jestem przekonany, że pojedyncze sztuki znajdziemy na wielu serwisach internetowych, a co istotne – ich ceny powinny być naprawdę konkurencyjne. Dlaczego?
Cóż, po wpadce wizerunkowej Samsunga, wątpię w spore zainteresowanie przyszłych nabywców. Firma twierdzi co prawda, że problem wyeliminowała, ale obiecywała tak już podczas „pierwszej fali” wymian, po których sprzęt wrócił do serwisów. Teraz po dokładnym zbadaniu sprawy, wiemy już, że winne były akumulatory. Po ich wymianie i aktualizacji oprogramowania, wszystko powinno być już w porządku. Jeśli tak, to dziwi mnie tylko ograniczenie regionalne w „nowej” dystrybucji.
Czy ktoś to w ogóle kupi?
Według Samsunga, istnieją szanse, na choć minimalny powrót kasy, którą firma utopiła w wybuchowej aferze. Ja nie byłbym aż takim optymistą. Faktycznie sprzęt może być najzwyczajniej w świecie tani, co potwierdza poniekąd brak jego dostępności na „chodliwych” rynkach, wątpię jednak w to, że klienci rzucą się nagle na odświeżone modele…
Sam nie kupiłbym raczej modelu, z którym wiążą się tak makabryczne historie. Nie muszę przypominać nikomu poparzonych twarzy użytkowników rzeczonego smartfona lub jak kto woli – phabletu.
Zakładając, że znajdziecie na „serwisach aukcyjnych” odświeżonego Note’a 7, chciałbym was przestrzec przed jego ponowną odsprzedażą. Ta może wydać się kusząca i gwarantować niezły zarobek, ale pamiętajcie – w razie „wybuchu” baterii nabywca w pierwszej kolejności zwróci się ze swoimi pretensjami do was. Jesteście na to przygotowani? Ja nie, dlatego temat transakcji z urządzeniem typu wybuchowy Galaxy Note 7 uważam za niemający racji bytu.
Źródło: News.Samsung, TheNextWeb