Lenovo YogaBook — pierwsze wrażenia z użytkowania hybrydy
Na testy YogaBook od Lenovo czekałem stosunkowo długo, ale finalnie urządzenie dotarło do mnie w wersji, którą pragnąłem przetestować. Sprzęt jest w moich rękach od niespełna tygodnia, dlatego też chciałbym podzielić się z wami pierwszymi wrażeniami. Na pełny test musicie niestety jeszcze poczekać.
YogaBook to nie do końca hybryda, ale nie mogłem znaleźć właściwszego określenia dla tego dość wysublimowanego urządzenia. Zasadniczo sprzęt jest notebookiem konwertowalnym, tabletem, a także notatnikiem, o czym za chwilę. Model występuje w dwóch wersjach i co ciekawe — nie są to różnice w zastosowanych komponentach. YogaBook może pracować pod kontrolą Windows 10 lub Androida. W moje ręce trafiła opcja numer dwa, z czego ogromnie się ciesze. Zastanawiałem się, jak Lenovo podeszło do sprawy “komputerowej” wizji tabletu z Androidem. Nie przedłużając, standardowo już podsumowałem dla was to, co najbardziej spodobało mi się w testowanym egzemplarzu oraz to, co w mojej ocenie zasługuje na krytykę.
Lenovo YogaBook – co mi się spodobało?
Jest futurystycznie
Lubię sprzęt, który wyprzedza nieco swoją epokę, a tak całkiem na poważnie — YogaBook przyciąga wzrok i skłania obcych (tak — obcych) do zadawania pytań. Sam również jestem oczarowany nietypowym designem, który wręcz zachęca do poznawania możliwości sprzętu. W pierwszej chwili nie do końca wiadomo, jak zabrać się za zgłębianie arkana rzeczonego sprzętu Levono.
Jakość wykonania
Z dokładną analizą konstrukcji zapoznam was dopiero w pełnym teście sprzętu. Dziś chciałbym jedynie zwrócić uwagę na jakość wykonania YogaBook. Wszystko zdaje się idealnie spasowane i przyjemne w dotyku. Każdy element jest osadzony na swoim miejscu sztywno i nie ma mowy o jakichkolwiek luzach. Egzemplarz, który testuję, wędrował już po redakcjach, spodziewałem się więc lekkiego “rozstrojenia” całości. Jak widać, niepotrzebnie.
Dowolność trybu pracy
Jak już wspomniałem, YogaBook jest sprzętem ciężkim do zaszufladkowania. Nie umiem jednoznacznie umieścić go w danej grupie. Jednak, jako że mam do czynienia z wersją pracującą pod kontrolą systemu Android, przyjmę, że jest to tablet z dołączoną na stałe klawiaturą. Nie mniej mogę używać go w trybie laptopa, co wyjątkowo przypadło mi do gustu. Całkiem ciekawie sprawdza się również tryb podstawki, dzięki któremu wygodnie oglądam filmy, ale to opcja tabletowa jest w mojej ocenie najwygodniejsza.
Zawias bransoletowy
Wspomniany element pozwala obrócić ekran o 360 stopni, czyniąc z notebooka tablet. Testowałem już masę przeróżnych rozwiązań, ale zawias bransoletowy nie ma sobie równych. Nie obawiałbym się również o jego trwałość.
Co mi się nie spodobało?
Klawiatura
Nie zrozumcie mnie źle — sam pomysł na dotykową klawiaturę wyświetlaną w tak oryginalny sposób jest naprawdę ciekawy. Wykonanie również. Problem w tym, że do dziś nie mogę odnaleźć się w kwestii wprowadzania tekstu. Przywykłem albo do fizycznego “kliku”, albo opcji w pełni dotykowej i hybrydowe wprowadzanie słów nie do końca do mnie przemawia.
Touchpad
Gładzik jest zwyczajnie mały i przez brak fizycznego “ograniczenia” często trafiłem w spację, która znajduje się tuż nad wspomnianą przestrzenią dotykową. Zasadniczo, o wiele wygodniej korzystało mi się z rysika, który myślę, że będę w stanie wychwalić. Oczywiście pod warunkiem, że w najbliższych dniach nie odkryje czegoś dyskwalifikującego rzeczony element.
To koniec? Owszem, choć znalazłoby się jeszcze kilka mniejszych spraw. Są one na szczęście nieuciążliwe, stąd postanowiłem przyjrzeć się im uważniej i w razie potrzeby wrócić z tematem w pełnej recenzji Lenovo YogaBook.