LG G7 ThinQ – warto było czekać?
Premiera nowego flagowca od LG nie wywołała takiego szumu medialnego, jak w przypadku Samsunga, nie mówiąc już o Apple. Niemniej mamy przed sobą bardzo interesujący model smartfona. Pytanie tylko, czy na LG G7 ThinQ warto było czekać?
Tym razem LG ominęło Mobile World Congress w Barcelonie i nie pokazało na nim swojego najnowszego dziecka. Być może firma potrzebowała odrobinę więcej czasu, by go dopieścić, a może nie chciała konkurować z Samsungiem. Tego pewnie się nie dowiemy, ale nie zmienia to faktu, że flagowce LG nie wywołują już takiego podniecenia, jak jeszcze przed dwoma laty. Można odnieść wrażenie, że romans z modułowym smartfonem lekko przyhamował firmę, ale teraz wraca ona w pełnym blasku.
LG G7 ThinQ
Pierwsze co rzuca się w oczy to wyświetlacz. LCD o przekątnej 6,1’’ (3120×1440 px, 564 ppi) charakteryzuje się jasnością na poziomie 1000 nitów, a pokryty został Gorilla Glass 5. Zarówno z przodu, jak i z tyłu. Użytkownicy będą mieli możliwość korzystania z różnych trybów wyświetlania, a według producenta, nawet w bardzo jasny dzień, bez problemu da się zobaczyć, co takiego mamy na ekranie.
Smartfonem zarządza Qualcomm Snapdragon 845 wspomagane przez Adreno 630. Pojawią się dwie wersje telefonu – 4 GB RAM i 65 GB pamięci wewnętrznej oraz 6 GB RAM i 128 GB. Przestrzeń na dane będzie można powiększyć za pomocą karty microSD. Przyjrzyjmy się jeszcze kamerom, które w LG G7 ThinQ wydają się być jednym z najciekawszych punktów. Podwójny obiektyw na pleckach urządzenia przełoży się na zdjęcia wielkości 16 Mpx, ale jeden z nich ma przysłonę F/1.6, a drugi F/1.7 i szeroki kąt widzenia (do 107°). Telefon jest w stanie wykonywać fotografie z rozmytym tłem, a sztuczna inteligencja ma podpowiadać, jakich trybów używać, by zdjęcia wychodziły jak najlepsze.
LG G7 notch i cała reszta
Podobnie jak w przypadku innych producentów (np. OnePlus) na górze wyświetlacza zagościł niesławny notch. LG wyposażyło jednak swój smarfton w funkcję, która pozwala na ukrycie go za pomocą czarnego paska. Wtedy flagowiec wygląda symetrycznie i trzeba to przyznać, naprawdę ładnie, choć na rewolucje w designie nie ma co liczyć. Zaokrąglone rogi urządzenia idealnie komponują się z wyświetlaczem.
Na pokładzie znalazło się także miejsce na głośniki, które za pomocą rezonansu mają dostarczyć użytkownikom niezapomnianych wrażeń. Jak to sprawdzi się praktyce to zobaczymy. Oczywiście smartfon pojawi się już z Android Oreo na start. Martwić może pojemność akumulatora, bo 3000 mAh nie robi wrażenia, ale też LG podaje, że przy maksymalnym podświetleniu ekranu ten zużywa o 30% mniej energii niż G6. Dużo zależało więc będzie od optymalizacji.
Tak więc, czy warto było czekać na LG G7 ThinQ? Tak, bo choć na pierwszy rzut oka, nie dostaliśmy rewolucyjnych rozwiązań, smartfon prezentuje się bardzo dobrze. Warto poczekać z oceną jeszcze na pierwsze testy i wrażenia. No i oczywiście na cenę. Małe szanse na to, by wynosiła ona mniej niż 3 tysiące złotych. Raczej będzie to więcej.
Po akcesoria do telefonów, zapraszamy do naszego sklepu.
Źródło: LG