My skin track UV – nowe wearable chroniące przed rakiem
Zbyt duża ekspozycja na promieniowanie UV, może prowadzić do problemów skórnych. W niektórych przypadkach nawet do raka. I choć to dość często powtarzana w mediach informacja, to dalej zdaje się, że nie jest ona przez ludzi przyswajana. Czy My Skin Track UV to zmieni? Raczej nie, ale to krok w dobrą stronę.
Wiele marek i firm ma także swoje własne misje. Czasem dotyczą one poprawy jakości powietrza, a czasem zużycia śmieci. Zazwyczaj są to akcje, które mają pokazać, że wielkie korporacje dbają o coś więcej, niż tylko o swój własny interes. Niezależnie od tego, czy faktycznie tak jest czy nie, każda próba polepszenia ludzkiego życia jest godna pochwały. Szczególnie w przypadkach, kiedy jest to np. działanie profilaktyczne.
My skin track UV
La Roche-Posay to laboratoria farmaceutyczne, które należą do jednej z największych firm produkujących kosmetyki na świecie. Mowa oczywiście o L’Oréal, które znane jest praktycznie każdemu, a przynajmniej „ze słyszenia”. Laboratoria pracują oczywiście nad nowymi formułami kosmetyków, ale mają także i inne możliwości. Z początkiem tego roku pokazano np. niewielki moduł przyczepiany do paznokcia. Niewielkie urządzenie miało za zadanie mierzyć ilość promieni UV, które docierają do ciała. Następnie pobierało się z modułu zebrane dane, a odpowiednia aplikacja je analizowała.
Takie rozwiązanie miało oczywiście chronić przez zbyt dużą ekspozycją na promienie słoneczne. Teraz przyszła pora na jego kolejną generację. Sprzęt nazywa się My skin track UV i można go po prostu przyczepić do ubrania. Oczywiście spotkamy tu szereg usprawnień względem poprzedniego modelu, a wszystkie z nich mają za zadanie dbanie o nasze zdrowie. I wygląda na to, że faktycznie My skin track UV może się do tego znacząco przyczynić. Sprzęt nie mierzy bowiem tylko ekspozycji na promienie UV, ale także poziom zanieczyszczenia w powietrzu oraz ilości pyłków.
Jak to działa?
My skin track UV wygląda niepozornie, ale ma całkiem sporo zastosowań. Parując urządzenie ze smartfonem za pomocą NFC, zebrane przez nie dane mają być analizowane na bieżąco. Dzięki temu wiemy, czy nasza ekspozycja na promienie UV w ciągu doby nie została przypadkiem przekroczona. Oczywiście aplikacja będzie też nam doradzała specjalne kosmetyki, które mogą być pomocne. Jednak samo oprogramowanie i zbierane przez nie dane, można przesłać do HealthKit od Apple. To więc kolejny zbiór danych, które mogą się przydać naszemu lekarzowi przy okresowym badaniu.
Samo My skin track UV wygląda naprawdę przyzwoicie i powinno pasować do większości z ubrań, które noszone są latem. Dobrą informacją jest to, że urządzenia nie trzeba niczym zasilać ani ładować. Aktywowane jest w chwili, kiedy na diodę LED padają promienie słoneczne, a używany do komunikacji NFC załatwia całą resztę. Jeżeli więc ktoś będzie chciał skorzystać z My skin track UV, powinien w pierwszej kolejności sprawdzić, czy jego smartfon posiada ten moduł. Wprawdzie jest on dość często instalowany, ale jednak nie we wszystkich modelach.
Sam My skin track UV ma także przyznaną normę IP67, a to oznacza, że powinien wytrzymać letnią kąpiel lub krótką wizytę na basenie. Urządzenie mierzy oba rodzaje promieniowania – zarówno UVA, jak i UVB. Oczywiście samo zbieranie dany nie gwarantuje tego, że użytkownicy sprzętu będą o siebie dbali. To już zależy tylko od nich, niemniej takie sprzęty mogą być przydatne. Szczególnie, że został on zaprojektowany w dość ładny sposób.
Ile kosztuje My skin track UV? Można go niestety kupić tylko na terenie Stanów Zjednoczonych, a jego cenę ustalono na 59,95 dolarów, czyli około 225 złotych.
Urządzenia wearable znajdziecie także w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: La Roche-Posay / The Verge