Koniec AirPower – Apple poddaje się w sprawie swojej ładowarki
Jeżeli marzyliście o tym, żeby ładować swoje iPhone’y lub smartwatche jednocześnie z wykorzystaniem sprzętu sygnowanego logo Apple, to mamy dla was złe wieści. To koniec AirPower i firma przyznaje, że urządzenie nie powstanie. Przynajmniej nie w takiej formie, jaką obiecano klientom. Co to oznacza?
Wierzyliśmy w to, co mówi Apple. Tak już mamy, że nie przywykliśmy do tego, iż niektóre z informacji padających ze sceny na oficjalnej prezentacji, jest zwyczajnie „ściemą”. Może odrobinę przesadzamy, bo to przecież nie pierwszy raz, kiedy jakiś projekt upada zanim tak naprawdę powstanie. Jednak w przypadku takiego giganta, jak Apple, sytuacja jest odrobinę inna. Tutaj zwyczajnie wierzyliśmy w to, że zapowiadając pewne rozwiązanie, firma ma gotową odpowiedź. Okazało się jednak zupełnie inaczej.
Koniec AirPower
Pierwsze zapowiedzi odnośnie rewolucyjnej ładowarki, czyli jak zawsze w przypadku Apple, usłyszeliśmy przeszło rok temu. Wtedy też zapowiedziani, że sprzęt pojawi się w niedługim czasie, co wielu klientów przyjęło z niekłamaną ulgą. Tymczasem mijały tygodnie, a potem miesiące, a temat zupełnie zniknął z radarów. Czasem tylko pojawiały się pojedyncze doniesienia, ale zawsze w formie plotek, że prace nad sprzętem dalej trwają i premiera już niebawem. Niemal czuliśmy nadchodzące zmiany w sposobie ładowania indukcyjnego, ale okazało się, że to wszystko były tylko plotki.
Jak donosi TechChrunch, a informacje tamtejszy redaktor dostał do samego Apple, koniec AirPower jest pewny. Niestety, ale firma nie zamierza dalej pracować nad swoja ładowarką, a przynajmniej nie w takiej formie, jak zapowiedziano ją we wrześniu 2017 roku. Tak, minęło już tyle czasu odkąd usłyszeliśmy pierwszy raz o urządzeniu. Do tej pory nie ma przecież oficjalnej ładowarki do bezprzewodowego ładowania iPhone’a. Owszem, na stronie producenta można kupić tego rodzaju urządzenia, ale te nie są produkowane przez Apple, ale przez zewnętrze firmy. Innymi słowy, flagowy produkt giganta nie ma tego, co mieć powinien. Przynajmniej za taką cenę, jaką życzy sobie Apple.
Co poszło nie tak?
Koniec AirPower wisiał w powietrzu od jakiegoś czasu. W sieci oprócz doniesień odnośnie prac nad urządzeniem, pojawiały się też takie, które mówiły o narastających problemach. Warto przypomnieć, co takiego rewolucyjnego miało być w AirPower. Otóż sama mata ładująca miała pozwolić na jednoczesne ładowanie kilku sprzętów. I to różnych rodzajów, co oznaczało, że przecież pojawić się muszą różne wartości. Co więcej, sprzęty w teorii można było kłaść gdziekolwiek na macie, a samo AirPower miałoby rozróżniać, co właśnie jest ładowane. Takie rozwiązanie byłoby wielce interesujące, a co więcej potrzebne dla użytkownika, który ma więcej, niż tylko iPhone’a.
Źródła, którym niekoniecznie trzeba ufać, donoszą, że problemem który sprawił, że nastąpił koniec AirPower, było nadmierne przegrzewanie się maty. Różne obszary i nierównomierne rozprowadzanie ciepła sprawiły, że nie dało się normalnie korzystać z tego typu ładowarki. Zapewne oficjalnych powodów anulowania projektu nie poznamy nigdy, bo przecież nikt nie lubi przyznawać się do porażek. To wyjaśnienie zdaje się całkiem prawdopodobne, choć niewykluczone, że powodem była też cena produkcji. Ta z pewnością byłaby ogromna, a to przełożyłoby się na finalną cenę produktu. Spodziewaliśmy się tego, że ta mogłaby być duża, ale kto wie, czy nie okazała się… zbyt duża. Szkoda, że AirPower nie zobaczymy, bo to faktycznie mogłoby sporo zmienić.
Nowe ładowarki do waszych smartfonów znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: TechCrunch / Apple / Opracowanie własne