“Nadgryzione jabłko„ — książka zafundowała mi niezły mindfuck
Książka „Nadgryzione jabłko. Steve Jobs i Ja. Wspomnienia”, autorstwa Chrisann Brennan doczekała się polskiej lokalizacji. Za wydanie tytułu w naszym kraju odpowiada Kompania Mediowa, której zawdzięczam możliwość zapoznania się z kartami wspomnień.
Muszę przyznać, że książka dostarczyła mi większych wrażeń niż, „Steve Jobs” Waltera Isaacsona. Nie, nie dlatego, że jest to wybitne dzieło zdradzające jeszcze więcej szczegółów ze świata Apple. Książka zaciekawiła mnie mocno emocjonalnymi zwierzeniami matki dziecka, któremu Apple zawdzięcza nazwę jednego z komputerów.
„Nadgryzione jabłko” to książka pełna sprzeczności
Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów dotyczących treści, gdyż mogłoby to popsuć zabawę tym z was, którzy zamierzają sięgnąć po rzeczony tytuł. Warto jednak mieć świadomość tego, że na jego kartach miejsce poświęcone Jobsowi zajmuje tyle samo, co miejsce poświęcone Chrisann Brennan. Nie powinno to stanowić dla nikogo zaskoczenia. Wszak to jej opowieść, jej wspomnienia i jej wyrzuty.
Tak, wyrzuty. Autorka przelała na papier ogrom frustracji, jaki wiązał się z jej związkiem ze Steve’em Jobsem, twórcą potęgi Apple. Tytuł można więc odebrać jako swoiste potwierdzenie wcześniejszych opinii dotyczących jegomościa. Jobs nie był świętoszkiem i mimo swojego geniuszu, traktował ludzi z góry, miewał napady złości, a nawet niepohamowanej agresji. Co gorsze, tego typu zachowania stosował wobec najbliższych.
Chrisann Brennan nie miała z Jobsem lekkiego życia, podobnie jak nie miał go owoc ich miłości — córka Lisa. Z ksiąski dowiecie się między innymi tego, jak szef Apple traktował te, jakby nie patrzeć, szalenie istotne w swoim życiu kobiety. Poznacie uczucia, jakie towarzyszyły ich relacjom. Co ważne, nie były to uczucia jednoznaczne, a co za tym idzie — “Nadgryzione jabłko„ może wywołać w czytelniku poczucie… niezrozumienia.
Chrisann Brennan z jednej strony idealizuje Jobsa, pokazując jego geniusz, pracowitość oraz pomysłowość, jednocześnie upubliczniając jego zamiłowanie do stanów narkotycznych, a także lekceważący stosunek wobec więzi między ludzkich. Po przeczytaniu książki możecie odczuć wyraźną niechęć względem twórcy Apple. W końcu nawet autorka niespecjalnie się z nią kryła.
Apple jest tu jedynie tłem
Jeśli szukacie kolejnego zbioru informacji o Apple, muszę wasz rozczarować. Takowych jest tutaj jak na lekarstwo. Wydarzenia związane z firmą stanowią jedynie tło dla opisów niektórych losów Steve’a, Crisann oraz Lisy. Czy oznacza to, że sięganie po książkę przez fana giganta z Cupertino mija się z celem?
Przeciwnie, biografia, bo z nią mamy do czynienia, została napisana niezwykle przystępnym i zrozumiałym dla czytelnika językiem. Każdorazowa sesja z książką dawała mi sporą dawkę przyjemności i właśnie tego od niej oczekiwałem. Czy znalazłem coś, czego fan Apple mógłby chcieć szukać? Owszem, punkt widzenia bliskiej Jobsowi osoby, która znała go, zanim osiągnął sukces. Spróbujcie, nie pożałujecie.