Aplikacja Zao – czyli jak Chińczycy zmieniają się w Leonardo DiCaprio
Istnieje ogromne zapotrzebowanie na to, by tworzyć aplikacje zmieniające nasz wygląd. Doskonałym przykładem było i dalej jest FaceApp, które ostatnio zrobiło niesamowitą furorę w postarzaniu użytkowników. Wygląda na to, że aplikacja Zao osiągnie podobny sukces, a co więcej, pokazuje, jak daleko zaszła już technologia i że chyba warto zacząć się jej obawiać.
Wokół aplikacji FaceApp pojawiło się wiele niejasności, a głównie dlatego, że powstała ona w Rosji, więc oczywiście wszystkie dane użytkowników musiały być od razu przekazywane do rosyjskiego wywiadu. Trochę tutaj koloryzujemy, ale faktycznie wśród użytkowników wybuchła mała panika, którą konsekwentnie podkręcały media. Teraz sprawa podobnie wygląda z inna aplikacją, która korzysta z technologii „deepfake”, czyli czegoś, co pozwala na podmienianie twarzy na wideo.
Aplikacja Zao
Aplikacja Zao pojawiła się w chińskim sklepie Apple w piątek i stała się jedną z najczęściej pobieranych przez użytkowników. Razem z rosnącą popularnością aplikacji, pojawiły się pierwsze głosy mówiące o tym, że warto uważnie przeczytać zapisy w regulaminie. Dało się tam bowiem znaleźć informacje o tym, że dane użytkowników i przesyłane przez nich zdjęcia, mogą być wykorzystywane przez firmę… wszędzie. Po pierwszych kontrowersjach firma postanowiła zmienić politykę prywatności, ale na to potrzeba czasu.
Tymczasem sprawie zaczęły przyglądać się władze, więc niewykluczone, ze niedługo aplikacja Zao będzie musiała przyspieszyć prace nad nową polityką prywatności. To oczywiście powinno być zrobione, zanim produkt trafił do sklepu Apple, ale jak widać, nie przeszkodziło to tysiącom internatów w robieniu sobie zdjęć i oddawaniu ich w ręce firmy. Przecież czytanie regulaminu (i jego rozumienie), to coś, co nie jest zabawne, a przynajmniej nie tak, jak zobaczenie swojej twarzy w słynnym filmie lub serialu.
Jak działa Zao?
Aplikacja Zao prosi użytkownika o przesłanie zdjęcia lub nagranie krótkiego filmu, gdzie ma zrobić konkretną rzecz, np. otworzyć usta czy poruszać głową. Następnie dzieje się magia, bo według zamieszczonych na Twitterze informacji, potrzeba zaledwie kilku sekund, by wkleić twarz użytkownika do gotowego materiału. Obecnie aplikacja Zao ma w swoim katalogu dużo krótkich materiałów z których można korzystać, ale w przyszłości zapewne będzie ich jeszcze więcej. Wystarczy więc kilka sekund, by wkleić swoją twarz w kadry z Titanica lub Teorii Wielkiego Podrywu.
Większość użytkowników korzysta z tego na takiej samej zasadzie, jak korzystało z FaceApp, czyli robione jest zdjęcie, oglądany jest powstały materiał i wrzucany do sieci. Potem zazwyczaj o takiej aplikacji się zapomina. Problem powstaje wtedy, kiedy program ma dostęp do naszych zasobów i chętnie z nich korzysta. Dbanie o swoje dane, wizerunek i prywatność to coś, co ostatnimi czasy zdaje się coraz mniej obchodzić użytkowników. Miejmy nadzieję, że kiedyś się to zmieni, bo inaczej czekają nas bardzo, bardzo złe czasy.
Nowe smartfony znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: Bloomberg / The Verge / Twitter / Opracowanie własne