Śledzenie pracowników za pomocą smartfonów
Ewidentne wciskanie nosa w nie swoje sprawy i zaglądanie pracownikowi na różne sposoby pod przysłowiową „kołderkę” w jego wolnym od pracy czasie staje się niestety coraz popularniejsze. Czy mamy jeszcze prawo do naszej prywatności?
Kiedyś posiadanie telefonu służbowego było pewnego rodzaju wyróżnikiem świadczącym o dobrej pracy i wysokiej pozycji społecznej. Obecnie jest spotykane coraz częściej i nie łączy już się praktycznie w żaden sposób z prestiżem. Po części jest to kwestia tego, że telefony komórkowe starszych generacji miały dużo mniejsze możliwości, a jeśli nawet można było ich używać do zdobycia informacji o pracowniku (jak np. jego miejsce pobytu, a właściwie lokalizacja firmowej komórki), to informacje te były dość trudne do uzyskania dla wszystkich osób, z wyjątkiem służb państwowych. Obecnie jest to jedynie kwestia zainstalowania w smartfonach odpowiedniej aplikacji. Są zakłady pracy, w których telefonem zatwierdza się swoje przybycie i wyjście, komórka służy do prześledzenia służbowego wyjazdu, a w ekstremalnych, ostro już przesadzonych pojedynczych wypadkach jako aktywny podsłuch, który musi być włączony. Nie wszędzie oczywiście stosuje się tego typu praktyki, są jednak firmy, które wykazują się istną manią, jeśli chodzi o śledzenie wszelkiej aktywności pracowników. Podobnie, a pod pewnymi względami jeszcze gorzej bywa z oprogramowaniem, które rejestruje dokładnie wszystko, co zrobił na danym komputerze pracownik.
Pewna Amerykanka z Kalifornii – Myrna Arias właśnie się solidnie wkurzyła tego typu inwigilowaniem i wytoczyła swemu (byłemu już) pracodawcy w związku z tym sprawę sądową. Pozwała firmę Bakersfield na sumę 500 000 dolarów, bo, jak twierdzi, została zwolniona jedynie za to, że ośmieliła się ze swego firmowego iPhone’a odinstalować aplikację o nazwie Xora. Program ten nie tylko umożliwiał sprawdzenie, gdzie jest w godzinach pracy, ale i notował tego typu informacje w wolnym czasie. Arias twierdzi, że przełożony otwarcie jej powiedział, że chce wiedzieć co robi poza pracą, usłyszała też od niego kilka uwag, które sprawiły, że czuła się jak w domu „Wielkiego brata”: menadżer miał jej m. in. robić wymówki co do prędkości, z jaką prowadzi samochód i do tego jakie trasy wybiera. A wy? Jakbyście się czuli, gdyby wasz „chlebodawca” komentował prędkość, z jaką prowadzicie samochód w drodze z pracy do domu?
Jeśli nie chcecie być „skazani” na służbową komórkę – powinniście rozejrzeć się za własnym smartfonem. Z pewnością zainteresują was wyjątkowo atrakcyjne promocje na wspomniane urządzenia w naszym sklepie.
Źródło: arstechnica.com.