Antywirusy – na co zwracać uwagę, oprócz kwestii bezpieczeństwa?
Programów antywirusowych jest mnóstwo, sporo przyzwoicie działających, darmowych i cała chmara takich, na które trzeba wydać (rocznie…) nawet kilka stówek. Jak połapać się w tym gąszczu, jak wyłowić z niego ten jeden, jedyny, który nas będzie chronił?
‘Uwaga! Program XXX wykrył plik aleocochodzi.exe, który może stanowić zagrożenie dla twojego komputera. Czy chcesz trwale usunąć ten plik z dysku?’. ‘Nie, do diabła! To plik programu, który właśnie instaluję! Odwal się od niego, ty głupia aplikacjo!’. ‘Błąd. Nie można wykonać operacji…’, ‘Ty podła kanalio! Daj mi w końcu zainstalować moją grę!’. Wielu użytkowników komputerów ma na swoim koncie równie rozkoszne dialogi (a może raczej: monologi) ze swoim ukochanym sprzętem. Antywirusy niby stanowią zabezpieczenie, bez którego nasz komputer chłonąłby wirusa za wirusem i w krótkim czasie utracił jakąkolwiek zdolność do działania. Tak nam użytkownikom przynajmniej się zawsze wmawia. Jakkolwiek spora część z nich częściej niż pomagać naszemu komputerowi, raczej mu zwyczajnie szkodzi i utrudnia nam jego używanie.
Osobiście na swoim prywatnym kompie miałem preinstalowanego McAffiego, który na skutek nieokreślonego błędu po dwóch miesiącach działania nie był już w stanie przeprowadzać poprawnie skanowania, ale za to bardzo skutecznie po dziś dzień angażuje moje zasoby systemowe w najmniej pożądanym momencie (zawsze się zastanawiam z jakiego powodu, skoro nie jest już w stanie sprawdzać plików), dodatkowo przypominając mi co jakiś czas (także poprzez „wywalanie danego programu na pulpit”) o swojej bytności poprzez wysyłanie komunikatów o konieczności dokonania aktualizacji (której oczywiście też już nie można przeprowadzić…). Oczywiście drugiego antywirusa zainstalować nie mogę, bo takowe programy nie znoszą nawzajem swej obecności i potrafią uczynić naprawdę dzikie rzeczy z systemem, gdy wykryją inny program o podobnych do nich funkcjach. Najfajniejsze przy tym jest to, że przegrzebując sieć, dowiecie się, że akurat McAffiego odinstalować się nie da… Jeśli już więc decydujecie się na zakup jakiegoś antywirusa (spory wybór takowych znajdziecie w naszym sklepie pod tym adresem, osobiście polecałbym „Symantec Norton Security” lub serię „Kaspersky”). Zwróćcie proszę uwagę niekoniecznie na te, które minimalnie wygrywają w testach bezpieczeństwa, ale na te, które nie obciążają poważnie systemu, nie włączają się w nieokreślonym i zupełnie niezależnym od nas momencie oraz nie zasypują nas miliardem zupełnie niepotrzebnych komunikatów.