Autonomiczny Uber znów działa w USA, choć nie jest już autonomiczny
Tytuł artykułu może wydawać się mylący, ale wbrew pozorom, jest niestety prawdziwy. Przed kilkoma miesiącami w stanie Arizona doszło do wypadku, w którym uczestniczył autonomiczny Uber. Zginęła wtedy 49-letnia kobieta, a program testowy został zamknięty. Teraz ponownie samochody wracają na ulice, ale nie będą już autonomicznie, a prowadzone przez ludzi.
Nie oznacza to jednak, że Uber rezygnuje ze swojego programu samochodów, gdzie nie potrzeba kierowcy. W opublikowanym oświadczeniu stwierdzono bowiem, że przyszłość transportu i bezpieczeństwa nie powstaje w ciągu „jednej nocy”. Owszem, nie sposób się z tym nie zgodzić, choć szkoda, że dzieje się to dopiero teraz. Na czym więc będzie polegał powrót Ubera na ulice stanu Arizona?
Autonomiczny Uber
Wypadek zachwiał pozycją Ubera w Stanach Zjednoczonych, gdzie korporacja musiała wstrzymać swój program testowy. Zdawałoby się, że jego ponowne rozpoczęcie odbędzie się najwcześniej po zakończeniu śledztwa w sprawie wypadku, ale postanowiono wprowadzić go w życie już teraz. Wprawdzie będzie on działał na innych zasadach, niż dotychczas, ale trzeba pamiętać, że na Ubera zwrócone są teraz wszystkie oczy rządzących w stanie. Nie mogą więc pozwolić sobie na żadne błędy, bo inaczej w ogóle będą mogli pożegnać się ze swoimi usługami.
W pełni autonomiczny Uber na ulice wróci jednak nieprędko. Podjęto bowiem decyzję, że w pierwszej kolejności samochody wyposażone w system bezzałogowego pilotowania pojazdu, będą prowadzone przez człowieka. Uber zatrudnił do tego około 100 kierowców, którzy zostali nazwani „Mission Specialist”. Kierowcy zostali odpowiednio przeszkoleni na specjalnych torach testowych, ale w samochodach nie będą sami. Drugi członek załogi będzie siedział na fotelu pasażera i sprawdzał poprawność danych, które zbierane będą przez systemy samochodu. Głównym celem Ubera ma być teraz bowiem zbieranie informacji na temat dróg, zachowań kierowców oraz tego, jak niektóre systemy reagują na zagrożenia na drodze.
Co zawiniło?
Wypadek, który miał miejsce w marcu tego roku, dalej jest rozpatrywany przez odpowiednie służby. Według wstępnego raportu, który został opublikowany w maju przez NTSB (The National Transportation Safety Board), nie stwierdzono uchybień w działaniu systemu zamontowanego w Volvo. Problem był jednak taki, że zareagował on za późno lub też zignorował kobietę, którą potraktowano jako nieistotną przeszkodę. Wprawdzie w samochodzie znajdowała się osoba odpowiedzialna za czuwanie nad bezpieczeństwem, to nie zdążyła ona zareagować. Szansy na reakcję nie miały też fabryczne systemy Volvo, które na 6 sekund przed zderzeniem mogłyby zacząć hamować.
Te systemy Volvo zostały dezaktywowane na czas testów, więc nie miały prawa zadziałać. Nie powinno więc dziwić, że teraz autonomiczny Uber będzie działać inaczej i zanim firma zdecyduje się wypuścić pojazdy bez kierowców na drogi, musi mieć 100% pewność, że z ich strony wszystko działa tak, jak należy. Oczywiście wypadki się zdarzają, a w tym przypadku wina niekoniecznie była po stronie samochodu Ubera. Kobieta przejeżdżała na rowerze w niedozwolonym miejscu, choć gdyby systemy Volvo dalej działały, mogłoby skończyć się inaczej. Pełen raport w sprawie tego wypadku ma zostać udostępniony na początku przyszłego roku.
Smartfony, laptopy oraz komputery stacjonarne, znajdziecie w naszym sklepie internetowym.
Źródło: Medium / The Verge / Uber
Samochody autonomiczne to nieunikniona przyszłość. Bez testów to jednak nie mogłoby się udać, więc bardzo dobrze, że wracają do tematu.
100% racji!
Tak coś czuję, że tym razem testy doprowadzą do sukcesu
Z całą pewnością zrobią wszystko, by znowu nie doszło do wypadku.