You are here
Co oglądać w Sylwestra na Netflix i HBO Go? Podpowiadamy! felietony 

Co oglądać w Sylwestra na Netflix i HBO Go? Podpowiadamy!

Nikt nie zmusza nas do tego, by na przełomie roku bawić się na hucznej imprezie lub domówce. Równie dobrze możemy spędzić ten czas w domu i zwyczajnie nadrabiać zaległości filmowo serialowe. Mamy dla was obszerny przewodnik po ty, co oglądać w Sylwestra na Netflix i HBO GO, by wieczór oraz noc były naprawdę udane. A jest w czym wybierać!

Co oglądać w Sylwestra

Niewielkim kosztem lub nawet zupełnie za darmo, możemy spędzić sylwestra w towarzystwie gwiazd wielkiego formatu. Wystarczy odpalić któryś z serwisów VOD, które dostępne są w naszym kraju. Jest w czym wybierać, bo choć Netflix i HBO GO to nie jedyne z nich, to my skupimy się właśnie na nich. Nie dlatego, że nie lubimy Amazon Prime (zobaczcie koniecznie American Gods!), ale dlatego, że te dwa wyżej wymienione są po prostu najpopularniejsze i oferują największą bibliotekę.

Co oglądać w Sylwestra?

Możemy narzekać, że biblioteka filmów oraz seriali, która dostępna jest w Polskich wersjach Netflix czy HBO GO (bardziej tego pierwszego niestety), jest mocno okrojona, ale i tak widzowie mają dostęp do ogromnej ilości treści. Oczywiście nie wszystkie z nich są na tyle interesujące, że koniecznie trzeba je znać. Duża część z nich to po prostu starsze produkcje, które jednak dobrze czasem sobie przypomnieć. I o nich także nie zapomnimy w poniższym zestawieniu, bo w końcu stary rok dobrze pożegnać czymś, co doskonale znamy. Mamy wtedy pewność, że się nie zawiedziemy.

Jednak ostatnio do obu serwisów trafiło sporo nowości, a to oznacza, że nie będzie problemu z wyborem, co oglądać w Sylwestra. Przedstawimy wam poniżej produkcje, które nie powinny was zawieść, choć oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że możemy mieć różne gusta. Mamy jednak nadzieję, że będziecie w stanie wybrać coś dla siebie z poniższego zestawienia. Jeżeli nie macie większych planów na Sylwestra, to dzięki tej liście spędzicie nie tylko noc, ale także i kolejny dzień w szampańskim nastroju. Gotowi? No to zaczynamy!

The Kominsky Method

Zaczniemy od serialu, który pojawił się ostatnio na platformie Netflix. Jest to pierwszy sezon produkcji, gdzie główne role grają Michael Douglas oraz Alan Arkin. Może wam się wydawać, że nic ciekawego ci starsi już przecież panowie, nie mają do powiedzenia. Jest jednak zupełnie odwrotnie, bo sama produkcja to doskonała mieszanka czarnego humoru oraz dramatu. Nie uświadczymy to slapsticku, który znany był z innych produkcji Chucka Lorre, więc spokojnie możemy dobrze się przy tym bawić, a jednocześnie nie czuć ukłucia zażenowania.

The Kominsky Method to dość krótka produkcja, więc mamy spore szanse obejrzeć cały pierwszy sezon przy jednym posiedzeniu. I gwarantujemy wam, że nie będzie to czas stracony, a wręcz przeciwnie. Jak przystało na seriale produkowane dla platformy, wszystkie odcinki są dostępne od razu, więc nie trzeba będzie czekać, jeżeli serial nam podejdzie. A jesteśmy przekonani, że na pewno wam się spodoba. O ile zdecydujecie się dać mu tylko szansę i zdacie sobie sprawę z tego, że to nie sitcom. To poważna, choć nakręcona lekką ręką produkcja. Idealna by zacząć z nią Nowy Rok.

https://www.youtube.com/watch?v=TjuOTlf5Jb0&t=12s

Constatine

Constatine nie jest może najnowszą produkcją, ale to dobrze skrojone kino, choć nie do końca oddające ducha komiksu. Hellblazer to to nie jest, jednak Keanu Reeves sprawdza się w roli pogromcy demonów znacznie lepiej, niż w innych tytułach gdzie występował. Czego tutaj nie mamy? Mroczna i przerażająca wizja piekła, demony, opętanie, dramaty rodzinne i niechęć do podporządkowania się regułom. Constantine zdaje się być absolutnie niereformowalnym człowiekiem, którego nawet wizja śmierci zdaje się nie obchodzić. W końcu ma z nią do czynienia na co dzień.

Produkcja wprawdzie lekko się zestarzała, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę to, że zadebiutowała w 2005 roku, to można jej to wybaczyć. Film wchodzi gładko, nie trzeba specjalnie się nad nim zastanawiać, a fabuła została poprowadzona tak, że połapią się w niej nawet pięciolatki (choć nie polecamy, żeby oglądały Constantine). Nie oznacza to jednak, że odpalając produkcję na Netflix, stracimy cenny czas. To dobre, lekkie kino i bardzo żałujemy, że nie pojawiła się żadna kontynuacja. Jeżeli więc szukacie odpowiedzi na to, co oglądać w Sylwestra, to Constantine jest taką właśnie odpowiedzią.

Gone Girl

Zmieniamy gatunek, ale dalej pozostajemy przy ciężkich tematach. Zresztą reżyser David Fincher znany jest z tego, że nie boi się podejmować właśnie takich. Doskonale wychodzi mu ich portretowanie, a już w szczególności wtedy, kiedy dostaje gotowy scenariusz. Gone Girl jest bowiem adaptacją powieści Gillian Flynn, która stała się światowym bestsellerem na długo przed nakręceniem ekranizacji. I wcale się temu nie dziwimy, bo historia opowiedziana przez pisarkę, a przeniesiona na ekran przez Finchera po prostu wgniata w fotel. Dodatkowo sam film jest po prostu przepięknie skadrowany i nakręcony.

Za zdjęcia odpowiadał Jeff Cronenweth, czyli operator współpracujący z Fincherem już od dłuższego czasu (m.in. Fight Club czy Dziewczyna z tatuażem). Widać tutaj styl, który można rozpoznać z daleka. Jest mrocznie, ale nie na tyle, by Gone Girl przytłaczało nastrojem. Fabularnie nie będziemy wam za dużo zdradzać, ale powiemy jedynie, że chodzi o zaginięcie pewnej kobiet, które nie jest tak oczywiste, jak na początku wszyscy sądzili. Sam film warto obejrzeć jeszcze ze względu na kreacje aktorskie. Wprawdzie Ben Affleck wybitnym aktorem nie jest, to tutaj sprawdził się znakomicie. A Rosamund Pike i Neil Patrick Harris to już w ogóle mistrzostwo, jeżeli chodzi o kreowanie postaci. Nie wiecie, co oglądać w Sylwestra? Gone Girl to tytuł zdecydowanie warty polecenia i znajdziecie go w katalogu Netflix.

Ostre przedmioty

Skoro jesteśmy już przy adaptacji powieści Gillian Flynn, to warto zerknąć na serial na podstawie jej kolejnej książki. Tym razem zmieniamy platformę i lądujemy na HBO GO, gdzie dostępne są już wszystkie odcinki. Nie jest ich może dużo, bo zaledwie osiem, ale gwarantujemy wam, że finał opowieści rozłoży was na łopatki. Jedyne co, to trzeba przyzwyczaić się do stylu, w jakim serial został nakręcony. Jest on bowiem odrobinę inny od tego, do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Mamy tu sporo „poszarpanych” ujęć, które przenoszą nas między różnymi planami czasowymi.

Dodatkowo ogromne znaczenie ma tutaj warstwa dźwiękowa, która została doskonale dopasowana do nastroju. Jakby tego było mało, czasem jest ona skupiona przy postaci głównej bohaterki, a widz ma wrażenie, że słyszy dokładnie to, co ona. Żadnych dźwięków docierających z zewnątrz, a jedynie np. muzyka ze słuchawek. Wprawdzie niektóre z rozwiązań fabularnych da się przewidzieć, ale Ostre przedmioty to bardzo dobry serial, który może zaciekawić o ile da mu się szansę.

Big Little Lies

Wielkie kłamstewka, czyli Big Little Lies, to kolejna propozycja ze stajni HBO, którą możecie obejrzeć w jedną noc. O ile oczywiście nie zaśniecie, bo choć produkcja potrafi wciągnąć, jak mało która, to jednak tempo w niej nie jest zabójcze. Jest jednak doskonale wyważone, a napięcie odpowiednio stopniowane. To jedna z ciekawszych produkcji HBO, która nie pozwala się po prostu oderwać od ekranu, choć na nim niewiele się dzieje. To jednak tylko pozory, bo pod powierzchnią dzieje się tam wyjątkowo dużo.

Ogromnym plusem serialu, jest jego obsada. Stacja zadbała o to, żeby była ona fenomenalna, a każda z aktorek i aktorów zdaje się być doskonale przypasowany do portretowanej postaci. Mamy tutaj więc takie nazwiska jak Nicole Kidman, Reese Witherspoon, Shailene Woodley, Laura Dern, Zoë Kravitz oraz Alexander Skarsgård. Jak dobrze widać, Wielkie kłamstewka to kino, gdzie pierwsze skrzypce grają mocne kobiety, ale gwarantujemy wam, że mężczyźni także będą oglądali serial z zapartym tchem. Wiemy, bo to przetestowaliśmy na sobie.

Avengers: Infinity War

Zmieniamy zupełnie styl oraz gatunek, bo odpowiedzi na to, co oglądać w Sylwestra, może być wiele. Całe szczęście wie o tym także HBO, ponieważ na ich platformie pojawiło się już Avengers: Infinity War. To jeden z największych hitów tego roku, ale także wszystkich lat w ogóle. Ogromne i monumentalne wydarzenie popkulturowe, które wywołało niemały szok na twarzach wielu fanów. To Marvel w czystej postaci, choć zupełnie inny, niż filmy z tego uniwersum, które mogliśmy dotychczas oglądać. I nie chodzi tutaj nawet o nagromadzenie supebohaterów, ale o sam wydźwięk produkcji.

Przed premierą obawialiśmy się, czy przypadkiem taka liczba bohaterów na ekranie, nie przytłoczy. Na szczęście bracia Russo doskonale poradzili sobie z tym, żeby wszystkich okiełznać, a dodatkowo odpowiednio sportretować. Każda z postaci dostała więc przyzwoitą ilość czasu ekranowego, choć zapewne nie wszyscy fani się z tym zgodzą. Kogo możemy obejrzeć w produkcji? Oczywiście Iron Man, Bruce Banner, Thor, Kapitan Ameryka, Doctor Strange, Star Lord, Czarna Wdowa, Czarna Pantera, Scarlet Witch, Vision, Spider-Man. Nie zabrakło także Thanosa, który jest chyba najlepiej przedstawionym „czarnym” charakterem w dotychczasowych filmach Marvela. Jego motywacje nie są płaskie, a dobrze przedstawione i w końcu inne, niż dominacja nad miastem/światem/wszechświatem. Co oglądać w Sylwestra, jeżeli macie ochotę na totalną rozwałkę? Chyba nie musimy odpowiadać, bo to oczywiste.

Thor: Ragnarok

Nic nie stoi na przeszkodzie, by Sylwestrową noc spędzić tylko w towarzystwie superbohaterów. Wybór filmów jest wręcz przeogromny, a jeżeli jesteśmy przy produkcjach Marvela, to warto obejrzeć także tą, która różni się od innych. Nawet tych, opowiadających o tej samej postaci. Mowa oczywiście o Thor: Ragnarok, który rozgrywa się jeszcze przed wydarzeniami z Avengers: Infinity War. Nic nie stoi na przeszkodzie, by obejrzeć produkcje już po seansie Avengers, ale jeżeli macie chęci, to lepiej rozpocząć noc od Thora.

O ile pierwsze dwie części opowieści o Thorze były dość mroczne, a przynajmniej starały się takie być (szczególnie odsłona numer dwa), to Ragnarok jest już zupełnie innym podejściem do tematu. Niemal czuć tu ducha lat 80-tych i 90-tych. I nie chodzi nawet o samą kolorową stylistykę, ale także o poczucie humoru. To zdecydowanie chyba jeden z zabawniejszych filmów z uniwersum Marvela, a przy tym nie popadł on w przesadę. Czuć tu pastisz, ale zrobiony jednak ze smakiem. Thor: Ragnarok to lekkie i nie dołujące w żadnym stopniu kino, które wjechało na Netflix dosłownie przed chwilą. Zresztą na platformie czekają też np. trzy sezony Daredevil czy Punisher, który na początku 2019 roku dostanie kolejny, drugi już sezon.

Black Mirror: Bandersnatch

To nowinka, która jest swojego rodzaju niespodzianką od Netflix. I choć platforma zapowiadała to, że w końcu wypuści odcinek specjalny Black Mirror, który będzie interaktywny, to wiadomość o tym gruchnęła znienacka. Bardzo dobrze się stało, bo inaczej czas oczekiwania na premierę mógłby dłużyć się nam w nieskończoność. A tak, na Bandersnatch przyszło czekać nam stosunkowo niedługo. Czy było na co? Zdecydowanie tak, bo nie jest to zwykły odcinek, ale taki, który bardzo mocno nawiązuje do samej fabuły. Już tłumaczymy o co chodzi.

Widz ma podczas oglądania Bandersnatch możliwość wyboru tego, jak zachowa się jego bohater. Czasem są to wybory bardzo proste, a czasem znacznie bardziej wymagające. To nawiązanie do samej opowieści, gdzie główną osią fabularną jest adaptacja książki na grę komputerową. I Black Mirror trochę w tym wszystkim przypomina właśnie grę, gdzie to widz staje się odpowiedzialny za losy bohatera. Eksperyment można uznać za udany, bo same wybory nie są strasznie męczące, a z całą pewnością ożywiają skostniałą formę serialu. Wybierając Bandersnatch na Sylwestrową noc, będziecie mogli oglądać odcinek po kilka razy, jeżeli zechcieli będziecie doświadczyć każdej z możliwych ścieżek. Istniej wprawdzie niebezpieczeństwo, że może się wam to znudzić. Może lepiej będzie rozłożyć to sobie na kilka najbliższych dni. Niemniej Black Mirror nie zawodzi, co po ostatnich sezonach takie pewne już nie było.

Baby Driver

To jeden z filmów, który zapowiadał się jak każdy inny „akcyjniak”, a finalnie otrzymaliśmy małe dzieło sztuki. W Baby Driver ważny jest bowiem każdy kadr i każdy dźwięk. Szczególnie na to ostatnie zwróćcie uwagę zabierając się do seansu. Produkcja współgra ze ścieżką dźwiękową tak, że czasami zastanawialiśmy się, jak to w ogóle możliwe. Każda nuta, każdy dźwięk zdaje się mieć odwzorowanie w tym, co dzieje się na ekranie. I bez obaw, dzieje się tutaj naprawdę bardzo dużo. Akcje są widowiskowe, ale dalej trzymają się rzeczywistości. Przynajmniej na tyle, żeby nie traktować Baby Driver jako kolejnego klonu Szybkich i wściekłych.

Za scenariusz oraz reżyserię odpowiada Edgar Wright, którego na stołku reżyserskim mogliśmy widzieć między innymi przy okazji Wysypu żywych trupów, Hot Fuzz czy To już jest koniec. Jednak Baby Driver to zupełnie inne kino, choć widać w nim ślad po autorskich pomysłach Wrighta. To także popis aktorski w wykonaniu Ansela Elgorta, który praktycznie się nie odzywa, ale swoim zachowaniem i mimiką przekazuje więcej emocji, niż większość aktorów. W filmie zobaczymy także między innymi Kevina Spacey’a czy Jona Hamma. Zdecydowanie warto obejrzeć Baby Driver nawet wtedy, kiedy wiemy już co oglądać w Sylwestra. Produkcja znajduje się na HBO GO, więc mamy czas na nadrobienie nawet w połowie przyszłego miesiąca.

Coco

Ale jak to, że mamy oglądać produkcję animowaną? Tak nasi drodzy czytelnicy, bo Coco to coś więcej, niż tylko zabawna opowieść. To przede wszystkim bardzo mądra historia, która zwraca uwagę na poważne i rzadko podejmowane w kinie familijnym tematy. Chodzi mianowicie o podejście do śmierci, które w Coco zostało potraktowane poważnie, mimo całej kolorowej otoczki. Gwarantujemy wam, że wzruszycie się i to więcej, niż jeden raz.

Coco to spojrzenie na meksykańskie wierzenia o tym, jak wygląda życie po śmierci. My, jako widzowie, towarzyszymy przez seans postaci Miguela, który przez przypadek dostaje się do zaświatów, gdzie ma do zrobienia coś bardzo ważnego. Nie będziemy oczywiście zdradzali, co takiego, żeby nie psuć wam przyjemności. Dodatkowym atutem produkcji jest to, że wizualnie jest zwyczajnie piękna. Widać jaki ogrom pracy włożyli w nią twórcy, którzy zostali nawet nagrodzeni za to Oscarem w 2018 roku. Pozycja obowiązkowa i do obejrzenia na HBO GO!

Dunkierka

Ostatni film Christophera Nolana to także spojrzenie na śmierć, ale z zupełnie innej perspektywy. Nie uświadczymy tutaj ujęć, jak np. w Szeregowcu Ryanie, ale i tak to majstersztyk, jeżeli chodzi o operatorkę. Nolan słynie z tego, że potrafi dopieszczać swoje produkcje do granic możliwości i nie inaczej jest w przypadku Dunkierki. Warstwą dodaną jest oczywiście to, że historia opowiada o wydarzeniach prawdziwych, choć na potrzeby filmu odpowiednio podkoloryzowanych. Szczególnie w emocjonalnej warstwie.

Najlepiej byłoby oglądać Dunkierkę na kinowym ekranie, ale i w mniejszym formacie potrafi zrobić wrażenie. Interesujący jest też zabieg z podziałem samej opowieści, ale nie chcemy wam tutaj psuć przyjemności z oglądania. Może nie jest to oczywisty wybór, kiedy szukamy produkcji odpowiadającej na pytanie „co oglądać w Sylwestra”, ale też nie będziecie żałowali, że daliście Dunkierce szansę. Dla samych podniebnych ujęć warto zasiąść wygodnie na kanapie i po prostu podziwiać to, co dzieje się na ekranie. Dunkierka znajduje się w katalogu HBO GO.

Nie otwieraj oczu

Zupełnie zmieniamy gatunek i platformę, czyli wracamy na Netflix. Nie otwieraj oczu (Bird Box) to mocno dyskusyjny tytuł. Nowość, która dostępna jest zaledwie od kilku dni, zdążyła już mocno podzielić widzów. Z jednej strony otrzymujemy świetny punkt wyjścia, a z drugiej niektóre elementy fabularne aż kują w oczy swoją… głupotą. Nie zmienia to jednak faktu, że warto wyrobić sobie zdanie samodzielnie, a nie opierać się na recenzjach czy komentarzach znalezionych w Internecie.

Nie otwieraj oczu to finalnie całkiem przyzwoita rozrywka, która na szczęście jest lepsza, niż np. Anihilacja. Wrażenie może robić także obsada aktorska, bo na pokładzie znalazło się miejsce dla Sandry Bullock czy Johna Malkovica. Film nie jest do końca horrorem, bo miejscami bliżej mu do thrillera, ale z całą pewnością sprawi, że przez chwilę się przestraszycie. Jeżeli macie więc ochotę na trochę dreszczyku w tą wystrzałową noc, odpalcie Netflix i zgaście światło.

To

Lepiej nie gaście światła, jeżeli zamierzacie włączyć To. Kolejna adaptacja prozy Stephena Kinga na potrzeby dużego ekranu wyszła lepiej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Mamy tutaj wszystko, czego można wymagać od horroru. W końcu przerażająca postać klauna to i tak za dużo jak dla niektórych. Produkcja dobrze broni się także efektami specjalnymi, które nie kują w oczy i sprawiają, że faktycznie można się czasem autentycznie przerazić. Szczególnie wtedy, jeżeli nie znamy literackiego pierwowzoru czy poprzedniej, kultowej już adaptacji.

To daje nam przerażająco dużo satysfakcji, bo to sprawnie zrealizowane kino. I to takie, które nie sili się na eksperymenty z formą. Mamy więc dużo nawiązań do klasyki i proste, ale działające na wyobraźnię zabiegi narracyjne. Jeżeli lubicie się bać, to bez wahania włączajcie To, które znajduje się na HBO GO. Tylko nie miejcie potem do nas pretensji, jeżeli będziecie bali się iść do łazienki bez zapalonego wszędzie w domu światła. Co złego, to nie my!

Z innych adaptacji prozy Stephena Kinga możecie jeszcze spróbować 1922 i Gra Geralda, które znajdują się na Netflix. Oczywiście o klasyce pokroju Lśnienia chyba nie musimy wam przypominać?

The Good Place

Skoro jesteśmy przy wydarzeniach nadprzyrodzonych, warto spojrzeć przychylnym okiem na pewien serial. Niestety, ale The Goog Place nie jest tak popularne, jak np. Przyjaciele czy Jak poznałem waszą matkę, a wielka szkoda. To zupełnie nowe i świeże spojrzenie na krótkie formy komediowe. Historia skupia się bowiem wokół osób, które… nie żyją. Trafiają do tytułowego „Dobrego miejsca”, gdzie czeka ich mocne zderzenie z czymś, co teraz będzie dla nich rzeczywistością.

W całym tym szaleństwie, jest jednak metoda. Serial jest krótki, bo odcinki rzadko kiedy trwają dłużej niż 30 minut, więc spokojnie można je sobie dawkować. Sylwestrowa noc to dobry moment na to, żeby zacząć przygodę z serialem, który z każdym kolejnym sezonem staje się po prostu jeszcze ciekawszy. The Good Place to nowe, wciągające podejście do formatu, który przed laty był bardzo popularny. Dobrze, że zdecydowano się na jego odświeżenie i podanie w takiej przystępnej, ale ciekawej formie. Serial znajdziecie na Netflix.

https://www.youtube.com/watch?v=RfBgT5djaQw

To oczywiście nie wszystkie propozycje, które doskonale sprawdzą się w Sylwestrową noc. W końcu nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to, co oglądać w Sylwestra. Ważne jest jednak to, żeby wybrane przez nas produkcje były interesujące i nie dawały poczucia, że marnujemy czas, kiedy inni się doskonale bawią. Powyższe tytuły z pewnością przypadną wam do gustu. Dopisalibyście coś do tej listy? Dajcie nam znać w komentarzach!

Laptopy i smartfony, które pozwolą wam oglądać każde VOD, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.

Źródło: Netflix / HBO GO / YouTube / Opracowanie własne

Related posts

Leave a Comment