Downgrade w grach będzie zawsze – trzeba się z tym pogodzić
Chyba nic tak nie boli, jak zawiedzione nadzieje. Szczególnie może boleć to graczy, którzy oglądają zapowiedzi nowych produkcji, a potem, kiedy dostają w swoje ręce już gotowy produkt, nie wygląda on tak, jak sobie wyobrażali. Downgrade w grach występował od dawna, a co więcej, nic nie zapowiada tego, żeby cokolwiek miało się w tej kwestii zmienić.
Śledząc z zapartym tchem każdą konferencję naszego ulubionego developera, można wypatrzeć pewne powtarzające się zachowania. Zresztą dotyczą one praktycznie wszystkich producentów gier, bo przecież finalnie chodzi tylko o jedno – tytuł ma się dobrze sprzedać. Tak więc na każdej z konferencji usłyszymy, że nowa gra będzie lepsza od poprzedniej, zostanie podkręcona grafika, a sztuczna inteligencja przeciwników to już w ogóle będzie stała na niesamowitym poziomie. Szkoda tylko, że zazwyczaj na obietnicach się kończy.
Downgrade w grach
Downgrade w grach to zjawisko, które stało się „popularne” jeszcze w czasach PlayStation 2. Wprawdzie obecnie najbardziej kojarzy się z Watch_Dogs i tym, co finalnie zaprezentowało Ubisoft, ale jego korzenie sięgają głębiej. Gry od zawsze miały się sprzedawać. To biznes, jak każdy inny. Nie powinno więc dziwić to, że jest on reklamowany. Nic tak nie nakręca graczy, jak świadomość, że czeka ich fenomenalna rozgrywka. I to niezależnie od tego, jaki posiadają sprzęt. Bo to właśnie o sprzęt i pieniądze się rozchodzi.
Kiedy następowała zmiana w generacji konsol i producenci jeszcze nie wiedzieli dokładnie, czego mogą się po nowych urządzeniach spodziewać, robili wszystko, by zachęcić przyszłych nabywców do przesiadki na kolejną generację. Sytuacja miała miejsce przy okazji PlayStation 2 i zbliżającego się PlayStation 3, jak również i w kolejnym przeskoku. Ten właśnie przeskok pogrążył między innymi Watch_Dogs, bo Ubisoft założył niepotrzebnie, że nowa konsola będzie miała wyjątkowo mocną specyfikację. Oczywiście ta nie była zła, ale nie na tyle potężna, by udźwignąć to, co wymyślił sobie developer. Finalnie w tytule zabrakło wielu elementów, które pokazano podczas jednej z konferencji. Tylko, że zrezygnowanie z tych właśnie elementów, było dobrą decyzją.
Czemu służy downgrade?
Wyobraźmy sobie, że nasza gra wygląda przepięknie. Najładniejszy tytuł, jaki kiedykolwiek widzieliśmy. Tekstury, odbicia światła i świat przedstawiony to majstersztyk. Piękna wizja, prawda? Oczywiście, że tak, ale za tą wizją idzie coś jeszcze. Otóż musimy mieć sprzęt, który będzie w stanie ją udźwignąć. I to jeszcze w taki sposób, żeby sama gra działała płynnie. W końcu zależy nam na tym, żeby te dwie rzeczy ze sobą współgrały – framrate oraz grafika. I tutaj właśnie pojawiają się trudne decyzje, które musiało podjąć m.in. Ubisoft, ale także i CD Projekt RED.
Wiedźmin 3 w dniu premiery także nie wyglądał przecież tak, jak został pokazany na gameplay’u podczas jednych z targów. Twórcy musieli nawet przebudować cały silnik graficzny tak, żeby sprostał ich wizji świata. Dodajmy, że finalnie tytuł wyglądał obłędnie, choć inaczej niż można się było spodziewać. Tutaj zadecydował właśnie framerate, czyli uproszczając, liczba klatek na sekundę. Gra powinna być przede wszystkim grywalna. Najpiękniejszy tytuł nie będzie sprawiał żadnej satysfakcji, jeżeli nie da się w niego zagrać. Innymi słowy, trzeba było z czegoś zrezygnować i w przypadku Wiedźmina 3, zdecydowano się lekko pogorszyć oprawę graficzną. Pojawiła się także dobrze znana wszystkim graczom „mgła”, która zakrywała bardziej oddalone lokacje tak, by nie obciążać mocniej procesora oraz karty graficznej.
Czy tak musi być?
Downgrade w grach to po części zjawisko wymyślone przez samych graczy. Zazwyczaj na prezentacjach poszczególnych tytułów da się zauważyć informację, że to wersja Alpha lub renderowana grafika. Oznacza to, że prezentacja została stworzona specjalnie z myślą o „zajawieniu” produktu. Im ładniej gra wygląda, tym więcej osób ją może kupić lub zainteresuje się nią dodatkowy inwestor.
Dopiero później, kiedy przychodzi do konkretnych prac nad produkcją, wyłania się prawdziwy obraz gry. Dziś duża część graczy zdaje już sobie z tego sprawę i nie bierze do końca na poważnie tego, co pokazują developerzy. Jeżeli nie ma informacji na temat tego, że prezentowany fragment rozgrywki pochodzi faktycznie z gry, warto wstrzymać się z ekscytacją. Podczas tworzenia produkcji wiele rzeczy może ulec jeszcze zmianie. Pojawią się ograniczenia sprzętowe lub całkowicie zmieni się koncepcja na tytuł. Takie przypadki również się zdarzały i nie ma w tym nic dziwnego. Nad grą pracuje zazwyczaj bardzo dużo osób i koncepcja ewoluuje razem z przebiegiem prac.
Sam downgrade, jeżeli nie jest specjalnym zabiegiem mającym na celu „pójście na łatwiznę”, nie jest niczym złym. W końcu chodzi o to, żeby gracz dostał produkt grywalny, a producent zarobił pieniądze. Należy znaleźć po prostu złoty środek, ale jedno jest pewne. Zawsze będziemy dostawali przepiękne zapowiedzi nowych produkcji, a finalnie coś odrobinę innego. Tak to już działa.
Nowe gry oraz komputery, które sprawdzą się w każdych warunkach, znajdziecie w naszym sklepie internetowym.
Źródło: Ubisoft / opracowanie własne