Edukacja szkolna według Apple i Google
Jednym z kiepsko scyfryzowanych segmentów rynku jest edukacja, w której ogromne pole do popisu mają zarówno giganci okołotechnologiczni, jak i niewielkie przedsiębiorstwa. O ile u nas cyfryzacja szkół toczy się ślamazarnym tempem, o tyle na zachodzie młodzież może korzystać już z prawdziwych innowacji dostosowanych do systemu nauczania. Jak myślicie, kto dostarcza lwią część narzędzi i technologii do tamtejszych szkół?
Odpowiedź jest w zasadzie jasna. Niegdyś prym wiódł Microsoft, jednak były to czasu, w których cyfryzacja edukacji jako taka praktycznie nie istniała. Uczniów szkolono z obsługi programów takich jak edytor tekstu, przeglądarka internetowa czy edytor grafiki. Mówimy oczywiście o możliwie najprymitywniejszych tego typu programach.
W Polsce czas zatrzymał się w miejscu, o czym przeczytacie już w sobotę w wywiadzie z nauczycielem informatyki klas 1–3 szkoły podstawowej. Na zachodzie wykorzystanie Chromebooków i iPadów pozwala na zapoznanie dzieci z nowinkami, w których powinni być rozeznani już w młodych latach. Oczywiście pod warunkiem chęci zbudowania pewnej przyszłości. Na polu bitwy o segment edukacyjny ścierają się Google i Apple. Kto ma większe szanse na wygraną?
Dziś edukację wygrywa Google, ale co będzie jutro?
Żyjemy czasach ogromnych zmian technologicznych. Rozszerzona rzeczywistość, wirtualna rzeczywistość, internet rzeczy, uczenie maszynowe, chmura obliczeniowa, media społecznościowe, inteligentne AGD oraz wzrost znaczenia mobile — to wszystko sprawia, że otaczająca nas rzeczywistość zasługuje na miano cyfrowej. Do obcowania z nowinkami powinniśmy być przygotowywani od najmłodszych lat. Kompetencje cyfrowe przydadzą się nie tylko w życiu codziennym. Nowo powstałe zawody wymagają obycia z technologią.
Wiedzą o tym Google i Apple, które coraz mocniej starają się zaakcentować swoją obecność w edukacji. Prawdą jest, że na ten moment popularniejszymi rozwiązaniami dla nauczycieli i uczniów może pochwalić się Google. Niedrogie Chromebooki zawierające zestaw darmowego oprogramowania idealnie sprawdzają się edukacji. Z Apple sprawa wygląda nieco gorzej, ale firma zamierza walczyć. Widać to po ostatniej konferencji, którą poświęcono nowemu iPadowi (2018) dla uczniów.
Sadownicy pokazali, że edukacja stanowi istotny filar przyszłych działań firmy, co mnie jako jej fana cieszy. Wspomniany iPad został dostosowany do potrzeb uczniów oraz nauczycieli, przez co rozumie się nie tylko instalację dodatkowego oprogramowania, ale także integrację z rysikiem Apple Pencil. Choć wdrożenie rozwiązań giganta z Cupertino może być kosztowne, sądzę że iSprzęt będzie przyjaźniejszy dla uczniów. Szczególnie tych młodszych.
Poczekamy… jak zwykle
Polska jest stosunkowo nowoczesnym krajem. Chętnie korzystamy z nowinek technicznych, co widać na przykładzie płatności bezdotykowych za pomocą smartfona. Niestety, nasz system edukacji wygląda niebywale biednie i jest zupełnie nieprzystosowany do nowych rozwiązać informatycznych. Upłyną lata, zanim dogonimy w tej kwestii zachód, jednak bez wątpienia program szkół za 5–10 lat będzie nafaszerowany technologią. Na to liczę.