Elektryczny Harley-Davidson – firma się zmienia
To, co jeszcze do niedawna było tylko prototypem, stanie się faktem już w przyszłym roku. Wtedy do sprzedaży trafi pierwszy elektryczny Harley-Davidson, który został ochrzczony nazwą LiveWire. Dla fanów marki może być to niemały szok, bo przecież firma kojarzona była z czymś zupełnie innym, niż elektryczne jednoślady. Czy to zmiana w dobrą stronę?
Harley-Davidson kojarzył się z tak zwanym amerykańskim snem o wolności. Wsiadając na motocykl można było poczuć się naprawdę wolnym. Przynajmniej tak można było sądzić, bo pojazdy firmy do najtańszych nigdy nie należały. Więc jeżeli komuś zachciało się wolności, musiał wcześniej sporo się na nią napracować. Firmę dosięgnął przed kilkoma laty dość potężny kryzys, a to odbiło się na jej kondycji. Czy elektryczny motocykl odwróci złą passę?
Elektryczny Harley-Davidson
O tym, że elektryczny Harley-Davidson jest w planach, wiadomo było już od jakiegoś czasu. Motocykl pokazano oficjalnie podczas ostatnich targów Milan Motorcycle Show i ogłoszono, że LiveWire trafi niedługo do sprzedaży. Niestety, ale poskąpiono przy tym praktycznie wszystkich szczegółów, które wydawałby się interesujące. Nie wiemy z jaką prędkością będzie mógł poruszać się pojazd, ani jaki będzie miał zasięg na jednym ładowaniu. Wiadomo za to, że będzie znacznie prostszy w obsłudze, niż klasyczny motocykl.
Do tego, żeby ruszyć naprzód, nie potrzeba będzie używać sprzęgła. Wystarczy przekręcić manetkę, by motocykl zaczął nabierać prędkości. Prawdopodobnie sprzęt zostanie wyposażony w siedem trybów jazdy, ale te owiane są jeszcze tajemnicą. Skoro premiera przewidziana jest na 2019 rok, jeszcze bez konkretnego miesiąca, należy liczyć się z tym, że sporo może się jeszcze zmienić. Nie dziwne więc, że firma nie pokazuje i nie chwali się pełną specyfikacją. Oprócz informacji o trybach jazdy wiemy jedynie, że elektryczny Harley-Davidson ma mieć 17 calowe koła oraz sportowe opony Michelin. Pojawi się regulowane zawieszenie Showa, ulepszony ABS czy kontrola trakcji.
Ekologia czy styl?
Motocykliści testowali LiveWire, a raczej jego prototyp, od 2014 roku. Minęło kilka ładnych lat, zanim Harley-Davidson zdecydował się na to, żeby w końcu wypuścić sprzęt na szerokie wody. Nie dziwimy się, że tyle czasu zwlekano z decyzją. Oczywiście motocykl musiał być przez ten czas dopracowywany, ale także kwestie wizerunkowe trzeba było wziąć pod uwagę. W końcu motocykl to coś więcej, niż tylko środek transportu. To tak, jakby porównać miejski samochód do Forda Mustanga. Oba zawiozą nas do konkretnego punktu, ale w zupełnie innym stylu.
Elektryczny Harley-Davidson to wyzwanie dla firmy, bo z jednej strony sprzęt powinien zostać skonstruowany tak, żeby nie odstawać od reszty pojazdów, ale z drugiej trochę jednak musi. To zupełnie nowe rozdanie dla firmy i raczej nie skierowane do ich stałych klientów. LiveWire może okazać się sporym sukcesem, bo zdaje się, że jest to pojazd wprost stworzony do miejskich podróży. Jednocześnie wygląda naprawdę przyzwoicie, choć brakuje mu tego charakterystycznego pazura. Jednak Harley-Davidson miał już w swoim portfolio podobne motocykle z rodziny Street.
Tak brzmi hasło nowego modelu: „Najgłośniejszym dźwiękiem, jaki usłyszysz, będzie bicie Twojego serca” i to już samo powinno mówić, czego można się po nim spodziewać. Cichego, miejskiego sprzętu. Zobaczymy, czy znajdzie się dla niego miejsce w sercach zapalonych fanów motoryzacji.
Urządzenia, które mogą przydać się do samochodu czy na motocykl, znajdziecie w naszym sklepie internetowym pod tym adresem.
Źródło: Harley-Davidson / The Verge