[Felieton] Black Friday, Black Week? Brakuje tylko Black Year
Black Friday lub jak kto woli — Czarny Piątek został zapoczątkowany w Stanach Zjednoczonych, zaś jego „istnieje” warunkowały ekonomiczno-logistyczne zależności kupców. Od kilku lat „święto zakupoholików” obchodzone jest również w Polsce, ale czy faktycznie powinniśmy traktować je jako niesamowitą okazję? Niekoniecznie.
Mimo że Black Friday przypada na 29 listopada, czyli na przyszły piątek, od kilku tygodni jesteśmy bombardowani reklamami związanymi z wyprzedażami z okazji Czarnego Piątku. Przyznam, że nieco mnie ten stan rzeczy irytuję i nie, nie chodzi o samo promowanie idei. Grymas na mojej twarzy wywołują oferty „bazujące” na Black Friday, określane mianem Black Week lub nawet Black Month. Co dalej? Black Year czy Black Decades?
Black Friday — Polska vs Zachód
Zacznijmy od początku. Wszystko zaczęło się od tak zwanego wietrzenia magazynów. Przechowywanie dużej liczby produktów w magazynach sklepowych obciąża budżet przedsiębiorstw, przez co Ci chętnie pozbywają się wcześniejszych kolekcji. Standardowe wyprzedaże są mniej lub bardziej skuteczne, jednak ubrane w odpowiedni marketing (tj. Black Friday), potrafią czynić cuda. Co ciekawe, Czarny Piątek dotyczy większości segmentów sprzedaży detalicznej. Przeceny znajdziemy zarówno w sklepach z ubraniami, elektroniką, jak i w księgarniach. Czy ceny faktycznie wypadają korzystniej aniżeli w standardowej wyprzedaży?
Oczywiście, ale tylko jeśli składasz zamówienie w zagranicznym sklepie. Nie wiem, dlaczego Polacy starają się na każdym kroku kombinować. Mierzi mnie nagłe podwyższanie cen wielu produktów na chwile przed obniżką, np. z okazji Black Friday. Tak się niestety składa, że przeglądając oferty polskich sieci handlowych, co chwilę natrafiam na próbę „zrobienia mnie w balona”. Nie twierdzę, że wszystkie oferty są z założenia niespecjalnie przyjazne klientowi. Co to, to nie. Serfując po sieci, bez przeszkód odnajdę również te interesujące (także cenowo) opcje, choć na polskim „rynku” stanowią one zdecydowaną mniejszość.
Rok w rok przeróżne sklepy stacjonarne, internetowe platformy zakupowe, a także serwisy aukcyjne pękają w szwach od promocji z okazji Black Friday. Konsumenci zaciągają chwilówki, aby tylko nabyć interesujący item za więcej niż interesującą (pozornie) cenę. Obserwuję to ze zdziwieniem i targają mną dwa uczucia — rozbawienie i przerażenie. Obydwa dotyczą tego, jak łatwo manipulować klientem.
Kiedy kupować?
Nie mam na celu przekonywania was, że nie warto korzystać z promocji na tak zwany Czarny Piątek. Możliwe, że traficie na ciekawą opcję. Natomiast sądzę, że rozsądniejszym wyjściem byłoby czekanie na poświąteczne wyprzedaże. Kiedy kurz po świątecznym szaleństwie opadnie, w sklepach pozostanie spora ilość niesprzedanego asortymentu, który kupcy będą chcieli możliwie sprawnie zbyć. Wtedy też ceny sięgną naprawdę niskiego poziomu. Przerabiam to rok w rok i za każdym razem oszczędność sięgała od 10 do nawet 30 procent względem cen obowiązujących podczas Black Friday. Jest to oczywiście wyłącznie moje subiektywne odczucie. Niemniej, jeśli chcecie, przygotuje dla was w tym roku zestawienie porównujące od 10 do 20 produktów.