Mogę być złodziejem, więc płace – opłata reprograficzna
Podatek od piractwa, bo o nim mowa, dotknie każdego z nas. Za każdego kupionego smartfona o pojemności do 4 GB zapłacimy dodatkowe 7,50 zł. Nie udało mi się ustalić, ile zapłacimy za telefon z wbudowaną pamięcią 64 GB. Podatek na komórki ma wynosić 1.5 %.
Tłumaczenie ZAiKSu, dlaczego konieczna jest wg nich ta opłata, jest pokrętne i ja tego nie kupuje. Uważają oni, że skoro kupujemy komórkę czy tablet, na którym odtwarzamy muzykę, to musimy zapłacić tantiemy twórcom z góry. Podobne opłaty określa na dzień dzisiejszy ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Artykuł 20. mówi, że producenci i importerzy: magnetofonów, magnetowidów […], kserokopiarek, skanerów […], czystych nośników danych […] są obowiązani do uiszczania organizacjom zbiorowego zarządzania, działającym na rzecz twórców, artystów wykonawców, producentów fonogramów opłat należnych z tytuły sprzedaży tychże urządzeń.
Związek Aktorów i Kompozytorów Scenicznych nigdy nie miał dobrej prasy, czemu ciężko się dziwić. Zostaniemy obciążeni kosztami za MOŻLIWOŚĆ popełnienia przestępstwa, jakim jest piractwo. Istny „Raport Mniejszości”. Dorzuciłbym podatek dodatkowy na długopisy, bo możliwe, że ktoś przepisze książkę z biblioteki, bez wiedzy autora, nie uiszczając jego honorarium.
Przytoczę wypowiedź z zeszłego roku pana Sławomira Pietrzaka, właściciela SP Records: „Mój najpopularniejszy zespół sprzedaje po 5 tysięcy egzemplarzy każdej płyty. Tymczasem podczas trasy koncertowej na jego występy przychodzi 200 tysięcy osób. Coś więc jest tu nie tak. Skąd 195 tys. fanów zna jego muzykę? Najwidoczniej sobie przegrało”. Oświadczenie to oburzyło, zresztą słusznie, większość osób, gdyż zostali nazwani złodziejami. Legalnych metod słuchania muzyki na smartfonach jest wystarczająco, żeby ludzie nie musieli uciekać się do piractwa: Youtube, Spotify, Deezer, radia internetowe. Ja tych ludzi nie okradam, więc nie czuję się złodziejem.
Wspomnę o akcji pewnego fryzjera z Wałbrzycha, który został pozwany przez ZAiKS o muzykę, którą puszczał klientom z radia w swoim salonie, a konkretnie za nieopłacanie składek. Argumentacja skarżących: poprzez utwory, które były nadawane w jego miejscu pracy, mógł uzyskać wyższy przychód. Zeznania podatkowe jednoznacznie obaliły ten zarzut, bo czy Państwo chodzą do fryzjera, czy po to żeby tam posłuchać muzyki?
Na koniec parę słów o akcji „Nie płacę za pałace”, której twarzą został wspomniany wcześniej fryzjer. Ma ona na celu zatrzymanie wprowadzenia „haraczu od smartfonów i tabletów”. Skąd akurat taka nazwa? ZAiKS nabył pałac w Janowicach za 4,6 mln zł. Dyrekcja broni się tym, że został on zakupiony dla młodych twórców, którzy mogliby nieodpłatnie, pod kuratelą bardziej doświadczonych kolegów tworzyć w profesjonalnych warunkach nowe utwory. Szlachetnie, ale czy potrzebują oni pałacu, aby nastroić się do pracy?
Źródło: Teleguru.pl, PClab.