You are here
Mój MacBook Pro i odklejająca się warstwa ekranu, czyli Staingate w akcji felietony 

Mój MacBook Pro i odklejająca się warstwa ekranu, czyli Staingate w akcji

Kupując MacBooka, zdawałem sobie sprawę z istnienia problemu nazwanego Staingate, który dotyczył pewnej partii wspomnianych komputerów. Jak to zwykle bywa, nie przejmujemy się kłopotem, do czasu aż ten nas nie sięgnie. Niestety, kilka dni temu w moim sprzęcie pojawiły się pierwsze oznaki odklejania warstwy ekranu.

Staingate

Gdybym wcześniej nie zdawał sobie sprawy z istnienia Staingate, wybuchłbym atakiem paniki. Komputer, który nie jest dla mojej kieszeni zakupem niezauważalnym, zaczyna się psuć. Zgoda, nie tyle psuć, ile tracić na wygodzie i estetyce. Niezależnie od tego, jak nazwę problem — fakt pozostaje faktem i trzeba podjąć działania. Tym oto sposobem wykonałem szereg rozmów i korespondencji mailowych, które wyjaśniły mi, w czym rzecz i jak możliwie szybko naprawić sprzęt.

Mój MacBook Pro i “Staingate”

Staingate

Lubię utrzymywać moje urządzenia w nienagannej prezencji, dlatego też często dokonuję ich przeglądu i czyszczenia. Podczas ubiegłotygodniowego procesu doprowadzania MacBooka do porządku, zauważyłem dziwne kropki, plamy i zarysowania na ekranie. Początkowo próbowałem je doczyścić odpowiednimi ściereczkami, ale szybko zdałem sobie sprawę z tego, że nie na wiele się to zda. Chwila zastanowienia zakończona stwierdzeniem — “Marcin, pora sprawdzić, jak działa mityczny serwis Apple”.

Zanim opiszę, jak uzyskałem pomoc (na razie częściową), chcę abyście zrozumieli najpierw, czym objawia się usterka określona mianem Staingate. Otóż jest to nic innego jak odklejanie się lub rozwarstwianie powłoki antyrefleksyjnej w niektórych modelach komputerów MacBook. Tak się składa, że problem dotknął akurat użytkowanego przeze mnie egzemplarza. Tyle w kwestii wyjaśnienia, przejdźmy do opisu działań.

Apple, serwis i program wymiany

Staingate

Pierwsze, co zrobiłem, to zamówiłem telefon supportu Apple. Miła Pani po drugiej stronie “słuchawki” po zebraniu ode mnie potrzebnych informacji, wyjaśniła że Apple, jako takie, nigdy nie wprowadziło oficjalnego programu wymiany wadliwych ekranów, jednak mój problem zostanie rozwiązany. Zapytacie, jakim cudem?

Sadownicy faktycznie nie ogłosili oficjalnego programu, ale użytkownikom zgłaszającym problem przez cztery lata od daty zakupu sprzętu, przysługuje bezpłatna pomoc-naprawa. Byłem zaskoczony, zadzwoniłem do kilku autoryzowanych punktów napraw w Warszawie, gdzie potwierdzono to, co wcześniej usłyszałem. Proces naprawy, na który składa się diagnoza i wymiana wadliwego elementu ma potrwać od 4 do 5 dni roboczych. To właśnie na tyle muszę rozstać się z moim podstawowym narzędziem pracy. Oczywiście mogę skrócić ten okres do 2 dni. Ominięcie kolejki, jak nazwał to pracownik iMad, kosztuje zaledwie 119 złotych. Jeśli komuś zależy na czasie, jest to świetne rozwiązanie.

W najbliższy poniedziałek zamierzam oddać urządzenie do jednego z odpowiednich punktów, w których zostanie dokonana naprawa. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem lub co gorsze — nie pójdzie zgodnie z planem, uaktualnię mój wpis o wrażenia z procesu likwidacji usterki.

Related posts

Leave a Comment