[Test] Moto X Play – stary, ale jary
Z tą starością lekko przesadziłem, ale nie ukrywajmy – nie jest to urządzenie pierwsze młodości, co ma oczywiście swoje plusy, jak stosunkowo niska cena. Czy to jedyna zaleta Moto X Play? Zapewniam, że nie… przekonajcie się.
Z urządzenia korzystałem zaledwie kilka tygodni, jednak nie był to mój pierwszy kontakt ze wspomnianym sprzętem. Przez okres testowy poddawałem Motkę wielu próbom, z których co istotne, prawie zawsze wychodziła obronną ręką. Nie jest to sprzęt topowy. Właściwie nie aspiruje nawet do takiego miana, a mógłby. Tak, w mojej ocenie śmiało mógłby konkurować z o wiele droższymi konstrukcjami. Dlaczego?
Pierwsze wrażenia, ocena konstrukcji
Pudełko, jak pudełko – standardowy kartonik, na którym nadrukowano najpotrzebniejsze informacje dotyczące sprzętu. Liczy się zawartość i ta mnie ucieszyła. Naturalnie w komplecie znalazł się kabel USB oraz ładowarka (gruszka), lecz mnie przyciągnęło coś innego. Głupotka, bo inaczej nazwać tego nie mogę, spowodowała, że pogratulowałem Motoroli/Lenovo dbałości o szczegóły. Mam tu na myśli szpilkę służącą do otwierania gniazda na karty Sim. Cóż, jest urocza.
Sama konstrukcja, choć solidna nie była spasowana idealnie. Nie zrozumcie mnie źle – nic nie skrzypiało, ale kiedy uważnie przyjrzałem się temu, czy tylny panel idealnie przylega do reszty elementów, odkryłem coś przykrego. Niestety, pomiędzy wspomnianymi częściami zauważyłem sporą lukę. Niedopatrzenie? Niekoniecznie, równie dobrze mógł być to efekt wielokrotnego zdejmowania tylnej klapki. Skoro przy niej – ta została wykonana z gumowanego plastiku o oryginalnej fakturze. Jest miła w dotyku, nie zbiera brudu oraz wspiera stabilny chwyt. Podsumowując – spełnia swoje zadanie w 100%.
Przód niemal w całości wypełnia tafla ekranu, o którym za chwilę. Zatrzymajmy się przy „boczkach”. Te imitują materiał lepszy niż ten, który w przypadku Moto X Play mamy do czynienia. Tworzywo sztuczne, nie aluminium… cóż, gdzieś trzeba przyoszczędzić. Martwi mnie również jeden z przycisków, gdyż zdawał się żyć własnym życiem. Pracował tak jak powinien, lecz potrząśnięcie smartfonem skutkowało „lataniem” klawisza.
Ekran
Jest on spory i to bezdyskusyjny fakt. 5,5-calowy IPS jest zwyczajnie duży, co idealnie trafia w moje i jak mniemam, nie tylko moje potrzeby. Rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli oznacza tutaj zagęszczenie na poziomie 403 ppi, co jest wynikiem lepszym niż dobry.
Barwy prezentowane przez wyświetlacz zdawały się realistyczne, a nie jak to ma miejsce przy AMOLEDACH przekoloryzowane. Kąty widzenia również zasługują na pochwałę, o idealnej (TAK, IDEALNEJ) responsywności nie wspominając.
Tafla przedniego szkła to chemicznie hartowane Corning Gorilla Glass trzeciej generacji. Jak działa w praktyce? Świetnie, przynajmniej do czasu spotkania z większymi ziarenkami piasku. Codzienne użytkowanie, a nawet próby ryzowania kluczami nie zrobiły na GG wrażenia.
Multimedia i aparat
Czy Moto X Play jest urządzeniem multimedialnym? Cóż, zasadniczo to prawie każdy smartfon nim jest, choć niektóre z nich radzą sobie w tej kwestii lepiej od innych. Jak jest w przypadku testowanego egzemplarza? W skali od 1 do 6 dałbym mu mocną czwórkę. Dlaczego tylko 4? Głośniki są dobre, ale w dzisiejszych czasach „dobre” to zdecydowanie za mało.
Ekran, który już chwaliłem, świetnie sprawdza się przy oglądaniu filmów, nawet tych dłuższych. Jak jest w przypadku chęci zakosztowania wirtualnej rozrywki w postaci gier wideo? Jest fantastycznie… nie, nie żartuję. Nawet wymagające produkcje nie robią na Moto specjalnego wrażenia, co potwierdza niezachwiana płynność sceny.
Lubicie robić zdjęcia? Kto nie lubi. Ja wprost ubóstwiam i powiem wam, że rozpatrując możliwości urządzenia pod kątem smartfonu muszę stwierdzić, że ten radzi sobie naprawdę elegancko. Właściwie elegancko radzi sobie algorytm dobierający poszczególne ustawienia ekspozycji zdjęcia, gdyż manualne ustawienia są tutaj okrojone do minimum i każdy zainteresowany zakupem musi zdawać sobie z tego sprawę.
Oprogramowanie
Szczerze? Mógłby powielić mój wcześniejszy wpis tyczący się niższego modelu, czyli Moto G 3 gen i nabić sobie liczbę znaków. Nie zrobię tego jednak. Rozsądniejsze będzie tutaj odesłanie was do rzeczonego tekstu, który znajduje się pod tym adresem.
Dlaczego? Urządzenia cechują się praktycznie identycznym softem, a co za tym idzie, omawianie każdego z osobna zdaje się bezzasadne.
Wydajność i bateria
Urządzenie zostało wyposażone w 8-rdzeniowy układ Qualcomm Snapdragon 615, 2GB RAM oraz stosunkową szybką pamięć wewnętrzną. Nie są to może topowe podzespoły, ale zapewniam, że firma zadbała o optymalizację, czego dowodzi niesamowicie płynne działanie. Choć należę do power userów, przez okres testowy nie udało mi się spowodować u Moto X Play zadyszki.
Oczywiście nie ma pewności czy podobnie prezentowałaby się sprawa po kilkumiesięcznym użytkowaniu. Patrząc na głos społeczności możemy jednak uznać, że spadek wydajności wraz z upływem czasu jest skromny.
Bateria, czyli jeden z najistotniejszych punktów przy wyborze sprzętu. We wnętrzu Motki znajdziemy ogniowo o pojemności 3630 mAh, które zapewnia pełny dzień pracy na jednym ładowaniu i w mojej ocenie jest to wynik świetny. Zaraz, zaraz – jeden dzień to wynik świetny? Patrząc z perspektywy mojego użytkowania – Tak.
Podsumowanie
Jeśli rynkowa świeżość produktu nie jest dla was wyznacznikiem jego atrakcyjności, Moto X Play może okazać się dla was strzałem w dziesiątkę. Niska cena, atrakcyjny wygląd, poręczność i czysty Android – to musi się udać. Jak czułem się użytkując smartfon? Zapomniałem, że go mam. Nie oznacza to, że okazał się nieprzydatny. Przeciwnie — z kieszeni wyjmowałem go często, ale nie stwarzał mi żadnych problematycznych sytuacji, stąd zwyczajnie zapominałem, że mam go przy sobie.
Zdecydowanie polecam.
Plusy:
Świetny ekran
Poręczność
Tylna klapka
Bateria
Wydajność
Minusy:
Skrzypiący przycisk
_________________________________________
Zapraszamy do naszego e-sklepu, gdzie znajdziecie szeroki wybór sprzętu w bardzo atrakcyjnych cenach. Polecamy również profil Vip Multimedia na Facebooku.