Netflix na weekend – co oglądać od 25 stycznia? Podpowiadamy!
Może i obecne kilka dni nie obfituje w niesamowite premiery na platformie VOD, to i tak jest w czym wybierać. Netflix na weekend oferuje bowiem całkiem sporo rzeczy, które mogą uprzyjemnić nam te zimowe dni. Szczególnie, jeżeli jesteśmy fanami mocniejszego kina i seriali. Podpowiadamy, co wybrać na chłodne wieczory i dni.
Tym razem nie skupimy się tylko na premierach, które mają miejsce 25 stycznia. Owszem, te również wam przedstawimy, ale pokażemy wam także inne nowości w styczniowej ofercie Netflix. Być może którąś z nich po prostu przegapiliście, a to mógłby być błąd. Szczególnie, że niektóre z dzisiejszych premier łączą się z tytułami, które obecnie znajdują się w bibliotece giganta. Ta na szczęście robi się coraz obszerniejsza, więc jest w czym wybierać.
Netflix na weekend
Netflix na weekend to zdecydowanie dobry pomysł, szczególnie, że pogoda za oknem zdaje się nas nie rozpieszczać. Jeżeli nie jesteśmy właśnie na urlopie i nie korzystamy z zimowej aury, warto przemyśleć zostanie w domu. W siedzeniu na kanapie i oglądaniu seriali nie ma przecież nic złego. Szczególnie, jeżeli te są warte naszej uwagi, a w przypadku dzisiejszych premier, znalazło się kilka takich tytułów. Od czego więc zacząć ten weekend tak, żeby potem nie uważać go za stracony? Oto nasze propozycje.
Polar
Polar to jedna z tych produkcji, która pojawiła się nagle, a już wywołała w nas przyśpieszone bicie serca. Zawsze tak mamy, jeżeli chodzi o adaptacje komiksów, a już w szczególności takich, jak właśnie Polar. Tutaj nie mamy bowiem do czynienia z superbohaterami czy ludźmi z nadprzyrodzonymi zdolnościami, ale ze zwykłym człowiekiem. Może nie do końca zwykłym, bo przecież wykonywany przez głównego bohatera zawód do takowych nie należy.
Postać grana przez Madsa Mikkelsena to płatny zabójca. Wprawdzie jest on już na emeryturze i specjalnie nie stara się rzucać w oczy, to jednak kłopoty same go dopadają. I podobnie jak w przypadku np. Leona zawodowca, bohater nie jest zupełnie sam. Jesteśmy przekonani, że produkcja przypadnie do gustu nie tylko fanom komiksów w stylu noir, ale także i fanom filmów akcji. Zapowiada się bowiem na potężną dawkę adrenaliny, która dodatkowo zostanie świetnie zagrana. Mads Mikkelsen to klasa sama w sobie i Netflix podjął doskonałą decyzję obsadzając właśnie tego aktora w swojej produkcji. Polar dostępny jest na platformie od 25 stycznia.
John Wick
Nie mogliśmy pominąć tego tytułu w naszym poradniku Netflix na weekend. Wprawdzie premiera filmu miała miejsce już dawno, to w polskim katalogu produkcja dostępna jest od niedawna. Zapewne większość z naszych czytelników wie, dlaczego właśnie teraz o tytule wspominamy. Ze względu na powyżej opisaną premierę, czyli Polar. Podobieństwa zdają się być widoczne gołym okiem, choć sam ciężar gatunkowy zdaje się być zupełnie inny.
John Wick to produkcja dość lekka, choć wypełniona brutalnymi, lecz lekko komiksowymi scenami. Opowieść skupiona jest wokół płatnego zabójcy, który także jest na emeryturze, ale zmuszony jest z niej powrócić. I robi to w wyjątkowo widowiskowym stylu. John Wick to kino, które nie wymaga od widza zbyt wiele, ale daje mu wiele satysfakcji. To także częściowo hołd, który twórcy złożyli produkcjom z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Pełno tu akcji, ale nie zabrakło także dawki humoru. Wprawdzie aktorsko Keanu Reeves nie wypada najlepiej, ale do tego już zdążyliśmy się przyzwyczaić. Warto więc obejrzeć John Wick, jak i Polar, a następnie samodzielnie zdecydować, która z produkcji lepiej opowiada o emerytowanych zabójcach. Za to na pewno żadnej z nich nie będziecie żałować.
Black Earth Rising – pierwszy sezon
Nie jest to może specjalnie znana produkcja, która debiutowała na antenie BBC we wrześniu zeszłego roku, ale zdecydowanie warto poświęcić jej chwilę uwagi. Szczególnie wtedy, jeżeli doceniacie dobre aktorstwo oraz trudne tematy. Tego na pewno twórcy serialu nie bali się podjąć. Opowiada on bowiem historię Kate Ashby. Kobiety, która przetrwała jeden z największych horrorów znanych ludzkości. Chodzi o wojnę w Rwandzie. Kate miała jednak tyle szczęścia, że jako dziecko została adoptowana przez dobrego człowieka. Obrońcę praw człowieka.
Tak przeszłość musiała jednak na bohaterce odcisnąć swoje piętno, bo teraz, kiedy jest już dorosła, zajmuje się niczym innym, jak właśnie przestępstwami wojennymi. I robi to jako wyspecjalizowana śledcza. Każdy z ośmiu odcinków trwa godzinę, co w przypadku produkcji BBC nie jest niczym szczególnym. Warto także zwrócić uwagę na rolę Johna Goodmana, który tutaj wznosi się na wyżyny swojego kunsztu. Nie spodziewajcie się zapierających dech w piersi scen, ale ciągłe napięcie będzie przez was doskonale wyczuwalne.
Sons of Anarchy – wszystkie siedem sezonów
Skoro byliśmy przy prawie, warto spojrzeć na nie z drugiej strony. Nasza kolejna propozycja w poradniku Netflix na weekend odnosi się bowiem do światka przestępczego. Sons of Anarchy w serwisie pojawiło się pierwszego stycznia, ale może przez przypadek ta pozycja właśnie wam umknęła. Jeżeli tak, to czym prędzej powinniście ją nadrobić. To jeden z tych seriali, które wciągają od pierwszego odcinka i aż do wielkiego finału, ani na chwilę nie zwalniają.
Zaskakujące jest to, że zdawałoby się prosta opowieść o klubie motocyklowym, może być aż tak… mądra. W Sons of Anarchy uświadczymy wprawdzie sporo akcji, ale całemu serialowi bliżej do dramatu, niż sensacji. Porusza on bowiem takie kwestie jak przywiązanie do rodziny czy przyjaciół, uzależnienia oraz to, czy można przekroczyć cienką granicę między dobrem a złem. Może być trudno obejrzeć wszystkie siedem sezonów podczas jednego weekendu, ale gwarantujemy wam, że warto spróbować. Każdy z sezonów opowiada odrobinę inną historię i skupia się na innych aspektach życia, ale całościowo wszystko jest tutaj spójne. To mocna, chwytająca za serce opowieść, gdzie ludzie nie boją się pobrudzić sobie rąk. I robią to w wyjątkowo widowiskowym stylu.
Kingdom – pierwszy sezon
To zdecydowanie jedna z ciekawszych pozycji, która ma właśnie premierę na platformie. Kingdom to bowiem serial wyprodukowany przy współpracy USA z Koreą Południową. Rzadko kiedy mamy do czynienia z tego typu opowieściami, które miały przez chwilę swoje pięć minut w światowej kinematografii. Przecież Przyczajony tygrys, ukryty smok był wielkim sukcesem kasowym na całym świecie, a opowiadał o czymś, co mało kto z zachodnich widzów był w stanie pojąć. Kingdom to jednak zupełnie inna bajka.
Słowo „bajka” nie pojawiło się tu bez przyczyny. W końcu Kingdom to opowieść z pogranicza… horroru. Państwo zmaga się bowiem z tajemniczą chorobą, która dziesiątkuje wioski. Nikt nie wie, jaki jest jej powód. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że zmarli wracają do życia. Tak, mamy tutaj do czynienia z zombie, a przynajmniej w jakimś stopniu. Wszystko podlane cudownym azjatyckim wyczuciem kadrów oraz kolorów. Pierwszy sezon Kingdom liczy tylko sześć odcinków, każdy trwający niewiele ponad 40 minut, więc bez problemu da się obejrzeć całość w weekend. Jeżeli historia nas wciągnie, to nawet w jedną noc. Warto dać Kingdom szansę.
Moon
Wprawdzie produkcja jest już na Netflix od prawie samego początku miesiąca, to koniecznie trzeba ją obejrzeć. Moon to bowiem przykład na to, jak zrobić doskonałe science-fiction i oprzeć jego ciężar tylko na jednej osobie. Tutaj jest to Sam Rockwell, który w roli astronauty na księżycowej bazie odnalazł się wręcz koncertowo. Moon to niestety ale niezbyt popularny film i trudno nam zrozumieć dlaczego. Już sama fabuła powinna sprawić, że oglądałby go miliony.
Moon opowiada bowiem o człowieku, który przez trzy lata był sam na stacji badawczej. Im bliżej zakończenia jego misji, tym więcej dziwnych rzeczy zaczyna się dziać wokół niego. Słyszy i widzi rzeczy, których słyszeć i widzieć nie powinien. Czy to początek szaleństwa, czy też może coś zupełnie innego. Coś, co nie ma naturalnego podłoża. Gwarantujemy wam, że oglądając Moon nie zawiedziecie się. To jeden z tych filmów, który zapada w pamięć na długo.
Jak poznałem waszą matkę – wszystkie dziewięć sezonów
Początek roku przyniósł na Netflix nie tylko Sons of Anarchy, ale także jeden z najpopularniejszych sitcomów na świecie. Mowa oczywiście o Jak poznałem waszą matkę. Można narzekać na to, że opowieść została zbudowana na tych samych schematach, co chociażby Przyjaciele, ale kogo to tak naprawdę obchodzi. Krótkie, bo niespełna trzydziestominutowe odcinki po prostu się pochłania. Bez większego bólu i poczucia straty czasu.
Minusem serialu może być to, że jest on dość mocno powiązany ze sobą fabularnie. I choć każdy z odcinków opowiada różne historie, to dalej mamy zachowaną pewną ciągłość. Nie zawsze da się więc odpalić po prostu którykolwiek z epizodów, by wiedzieć dokładnie o co chodzi. Jak poznałem waszą matkę to jednak kawał interesującego serialu, który z pewnością was nie zawiedzie. I to nawet wtedy, kiedy widzieliście go już wcześniej.
Urządzenia, które pozwolą wam oglądać Netflix, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: Netflix / YouTube / IMDB / Opracowanie własne