You are here
Nie mam w co grać – powiedzcie, że nie jestem jedyny felietony 

Nie mam w co grać – powiedzcie, że nie jestem jedyny

Stwierdzenie, które pojawia się w tytule tego felietonu zapewne nie raz padło z waszych ust. Nie musi dotyczyć samych gier, bo można je dostosować tak naprawdę do wszystkiego. Nie mam czego oglądać, w co się ubrać czy co zjeść. I zazwyczaj jest tak, że jednak mamy co oglądać, założyć na siebie, a lodówka jest pełna. Czy faktycznie stwierdzenie nie mam w co grać jest prawdziwe? Może to tylko nasz mózg podpowiada nam, że potrzebuje zmiany?

Nie mam w co grać

Bycie dorosłym ma dużo plusów. Niezależność, możliwość decydowania o swoim losie i podejmowanie działań, które mają nam dobrze służyć. Jednak kiedy spojrzy się w przeszłość, a następnie przypomni, jak wyglądała młodość, można się lekko zasmucić. Szczególnie wtedy, kiedy „za dzieciaka” mieliśmy znacznie więcej czasu na granie, a dorosłość ten czas ograniczyła. Wiadomo – praca, obowiązki itd. I kiedy już znajdziemy tą chwilę wolnego i mamy możliwość po prostu dobrze się bawić przed konsolą albo PC-ten, nagle okazuje się, że nie wiemy co zrobić.

Nie mam w co grać

Nie mam w co grać. Taka myśl może pojawić się w najmniej spodziewanym momencie. Zazwyczaj wtedy, kiedy skończymy długo wyczekiwany przez nas tytuł i kolejne jego odpalenie mija się z celem. Oczywiście wyżej wymieniony problem dotyczy głównie graczy uwielbiających tryb single player. Wiadomo przecież, że w rozgrywkach online sprawa wygląda odrobinę inaczej. Tam zawsze może dziać się coś innego, co jednak nie oznacza, że tytuł np. MMO nie może nas znudzić.

Taki moment dopada chyba każdego. Staje się przed biblioteczką z grami, patrzy na te wszystkie pudełka lub przegląda wersje cyfrowe i nic, ale to nic nie bawi. Nic nie zachęca do tego, żeby odpalić daną produkcję. Czym jest to spowodowane, bo na pewno nie tym, że brakuje gier. Tych na półce może być nawet kilkadziesiąt, co wcale nie oznacza, że na którąkolwiek możemy mieć ochotę. Ile razy można w końcu przechodzić te same misje czy odwiedzać te same lokacje. Problemem jest też to, że dużo gier jest do siebie po prostu… podobnych.

Wszędzie to samo

Patrząc na wychodząc na rynek tytuły, można odnieść wrażenie, że większość z nich wygląda tak samo. Mamy np. otwarty świat, gdzie dostajemy kupę rzeczy do zrobienia ale w innych warunkach przyrody. Możemy też mieć FPS, gdzie przyjdzie nam się rozprawiać z wrogami albo podczas wojny albo podczas wojny w kosmosie. Zdaje się, że tylko tytuły, które potrafią się jakoś wyróżnić, przyciągają miliony. Do tego dochodzi jeszcze oczywiście akcja promocyjna, która skutecznie tą sprzedaż napędza, ale nowatorskie podejście także robi swoje.

To jednak nie zmienia tego, że pojawia się postawione w tytule felietonu stwierdzenie – nie mam w co grać. Co wtedy zrobić? Odpowiedzi zdają się być zaledwie dwie. Pierwsza z nich to sięgnąć po produkcje z mniejszych, niezależnych studiów. Tak zwane „indyki” potrafią zachwycić swoją grywalnością i przyciągnąć do ekranu na długie godziny. No i dodatkowo są o wiele tańsze, niż produkcje AAA. Druga z dróg może nie wydawać się dziwna, ale z całą pewnością warta spróbowania. Trzeba przestać. Tak, trzeba przestać grać chociaż na chwilę. Czasem po prostu potrzeba zrobić sobie chwilę odpoczynku. I tak, to pomaga. Sprawdzone na własnej skórze.

Dwie minuty do zagłady – czy ludzkość się opamięta?

Nowe gry, konsole oraz PC-ty, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.

Źródło: Opracowanie własne

Related posts

Leave a Comment