Subskrypcja, czyli wypożyczamy, zamiast kupować
Subskrypcja jest świetnym modelem dystrybucji usług i towarów. Co istotne, większość konsumentów zdecydowanie na niej wygrywa i to bez znaczących spadków korzyści producenta tudzież usługodawcy. Czy to znaczy, że dziś z przeróżnych dóbr chcemy jedynie korzystać, bez potrzeby ich fizycznego “posiadania”? Odpowiedź nie jest jednoznaczna.
Subskrypcja nie jest zjawiskiem nowym. Właściwie znamy je już od dawien dawna i jestem przekonany, że lwia część naszych czytelników “kupuje” za jej pomocą przeróżne dobra. Weźmy za przykład prąd, wodę czy telefony — każde z wymienionych oferowane jest w formie abonamentu. Ten, jak powszechnie wiadomo, jest niczym innym, jak tytułową subskrypcją. Nie mniej jednak, dopiero w ostatnich latach zjawisko to nabrało na sile, na co wpływ miał przede wszystkim rozwój nowych technologii. Aby rozważania na temat “sensu” stosowana wypożyczeń zamiast kupna były miarodajne, należy wyjaśnić, czym jest rzeczona subskrypcja.
Subskrypcja — definicja
Nie będziemy skupiać się tutaj na książkowej definicji, a rzeczywistym obrazie zjawiska. Subskrypcja jest transakcja wypożyczenia/użyczenia danego produktu tudzież usługi na ściśle określony czas i za ściśle określoną kwotę. Model ten świetnie sprawdza się w świecie IT oraz rozrywkowym, ale przykłady znajdziemy także w typowym dniu codziennym. Znacie Veturilo, czyli system krótkotrwałego wypożyczania rowerów miejskich? To istota subskrypcji, która pozwala z korzystać z danego produkt tylko w razie potrzeby. To oczywiście generuje oszczędności, ale nie dzieje się tak w każdym przypadku. Opłacalność wyboru Subskrypcji zależy od dobra, jakie ma być dystrybuowane. Inaczej wygląda sprawa roweru, inaczej muzyki, a jeszcze inaczej programu graficznego.
Subskrypcja — opłacalność
Nie kupujesz 10 płyt miesięcznie, bo cię na nie nie stać, ale chciałbyś przesłuchać każdy kawałek na nich się znajdujący? Ok, masz na to miesiąc i zapłacisz mniej niż koszt jednej płyty. Dla ciebie będzie to okazja, ale co na to dostawca, twórca i producent? Wbrew pozorom, oni także będą zadowoleni, ponieważ, gdyby nie subskrypcja nie zarobiliby na tobie ani grosza. Jest to więc uczciwe.
Co z programami graficznymi lub piśmienniczymi oferowanymi jako SaaS (Software as a service)? Tutaj sprawa nieco się komplikuje, choć dalej możemy mówić o zjawisku win-win. Wygrywa każdy, zarówno user, jak i dostawca usługi. Problem w tym, że firmy IT starają się wyprzeć dotychczasowy model nabywania produktu na własność, zastępując do “wypożyczeniem”. Jeśli ktoś korzysta z danego programu okazjonalnie, będzie zachwycony, wszak opłaca za jeden miesiąc, bywa niewielka. Niestety, jeśli program stanowi np. narzędzie pracy i musicie płacić za niego nieprzerwanie, sprawa wygląda już nieco gorzej. Roczne tudzież dwuletnie korzystanie z dobra może okazać się droższe od zakupu “na zawsze”.
Starać musi się każdy
Ostatnią, ale bardzo ważną cechą subskrypcji jest konieczność dokładania starań przez obydwie strony “umowy”. Usługodawca musi oferować produkt ciekawy i stale rozwijany, inaczej klient może z niego najzwyczajniej w świecie zrezygnować. Jest to proste i bezbolesne dla usera, który zapłacił za dostęp kilkanaście lub kilkadziesiąt złotych, czego nie można było powiedzieć o programach wartych kilkaset lub kilka tysięcy złotych…
Zastanawiacie się pewnie, jakich starań musi dokładać sam klient. Cóż, w zasadzie jego jedynym staraniem będzie ponoszenie cyklicznych opłat. Nie warto jednak bagatelizować znaczenia rzeczonych opłat. Ich liczba to być albo nie być dla branży SaaS.
Sam preferuję właśnie taki dostęp do dóbr wszelakich. Wielokrotnie potrzebuje danego produktu lub usługi przez ściśle określony czas i ani myśle płacić za towar “na stałe”. Z tego też powodu uważam, że rozwój zjawiska, jakim jest subskrypcja, jest czymś dobrym.