You are here
Subskrypcja VOD ma także wady, o których często zapominamy felietony 

Subskrypcja VOD ma także wady, o których często zapominamy

Ostatnie kilka lat pokazuje, jak łatwo zachłysnąć się czymś nowym i pozornie wygodnym, by nagle przestać dostrzegać jego wady. Tak to wygląda z serwisami oferującymi filmy oraz seriale na żądanie, bo subskrypcja VOD ma sporo wad. Niektóre z nich są „nie do przeskoczenia”, ale jesteśmy tak zafascynowani samą ideą, że zupełnie o nich zapominamy.

Subskrypcja VOD
Fot. PixaBay

Czy usługi VOD są potrzebne? Oczywiście, że tak i co do tego nie mamy żadnych wątpliwości. Jednak patrząc na to, jak długą drogę przeszły od momentu ich debiutu do dziś, trudno nie zauważyć pewnych niepokojących zmian. Te zmiany z pewnością odczuwają wszyscy, którzy zajmują się sprzedażą oraz dystrybucją filmów na DVD czy BR. Tak samo, jak kiedyś właściciele wypożyczalni kaset VHS muszą się albo przygotować na nieodwracalne zmiany albo pogodzić z tym, że niedługo mogą zniknąć z rynku.

Subskrypcja VOD

Pojawienie się serwisów VOD oraz fakt, że są one wyjątkowo łatwo dostępne w większości miejsc na ziemi sprawiło, że mniej osób kupuje już filmy na płytach. Teraz chcąc obejrzeć jakąś produkcje, wystarczy sprawdzić Netflixa, HBO Go czy Amazon Prime Video i liczyć na to, że tam się właśnie znajdzie. Jeżeli nie, to mamy do wyboru jeszcze serwisy takie jak Chili czy IPLA, gdzie możemy daną produkcję zwyczajnie wypożyczyć. Subskrypcja VOD to wszystko, czego potrzebujemy. Nie ma więc powodu, żeby trzymać w mieszkaniu stertę płyt, które tylko „zbierają kurz”, prawda?

Niby tak, ale trzeba wziąć pod uwagę jedną, ale bardzo ważną rzecz – licencję. Produkcje, które nie powstały na zamówienie konkretnej platformy, prędzej czy później z niej znikną. Głośno było o serialu „Przyjaciele”, który pojawił się na Netflix, a niedługo ma z niego zniknąć. Prawa do dystrybucji wrócą do właściciela, a ten umieści serial na swojej platformie, a widz, który będzie chciał powtórzyć sobie serial, będzie musiał wykupić do niej dostęp. Tak samo jest też z filmami, które raz są, a raz ich nie ma i znikają z naszej listy rzeczy, które chcemy obejrzeć.

Tak, licencje to wada

Zdaje się, że nie wszyscy, którzy posiadają dostęp do np. Netflix, zdaje sobie sprawę z tego, że znajdujące się tam produkcje, są tylko wypożyczane na potrzeby serwisu. Firma ma je na ograniczony okres czasu, a jeżeli nie zdążymy ich wtedy obejrzeć, to nasza strata. Tytułów w serwisach VOD jest tyle, że nie starczyłoby nam czasu na to, by wszystkie obejrzeć. Zapisujemy je więc „na później” z nadzieją, że za pół roku, a może nawet i za rok, do nich wrócimy. Tylko, że w momencie, kiedy już mamy na nie czas, te potrafią z portalu zniknąć.

Subskrypcja VOD daje widzom dostęp do czegoś ulotnego, co może nam zostać w każdej chwili zabrane. Jasne, w miejsce produkcji, które znikną z serwisu, pojawią się kolejne i kolejne, ale to trochę błędne koło. Można mieć nadzieję, że produkcje własne Netflix czy HBO będą w sieci na stałe, ale czy tak samo nie myślano o tytułach od Showmax? I choć te pojawiły się ostatnio na Netflix, to przez spory okres czasu były niedostępne dla nikogo.

A może warto mieć płyty?

Naszym zdaniem warto mieć w domu przynajmniej kilka płyt, na których ma się ulubione filmy czy seriale. Produkcje, które uwielbiamy i do których wracamy przynajmniej raz w roku. My takich płyt mamy całkiem sporo i ostatnio nawet z nich skorzystaliśmy, bo w Święta Bożego Narodzenia trzeba obejrzeć „Szklaną pułapkę”, a tej na VOD nie uświadczymy. Odpaliliśmy więc DVD i spokojnie oglądaliśmy, jak Hans spadał z trzydziestego piętra Nakatomi Plaza.

Dalej będziemy jednak korzystać z serwisów VOD, bo niektóre treści są dostępne tylko tam. Nie kupimy na DVD przecież „Stranger Things”, a szkoda, bo chętnie mielibyśmy je u siebie w domach. No bo co zrobimy, kiedy nagle Netflix zniknie?

Nowe laptopy, które pozwolą wam oglądać filmy na DVD oraz na Netflix, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.

Źródło: Opracowanie własne

Related posts

Leave a Comment