VOD wykończy kino – przyszłość rozrywki pod znakiem zapytania?
Tegoroczne wręczenie nagród Akademii Filmowej, czyli Oscarów, może być przełomowe dla całej branży. O ile sama nagroda może nie wzbudzać już takiego ogromnego zainteresowania, jak przed kilkoma laty, to dalej mówimy o chyba najważniejszym z wyróżnień w świecie filmowym. I w tym roku Oscara może dostać Roma, czyli produkcja Netflix. Czy więc VOD wykończy kino tak, jak wieszczono innym mediom?
O tym, że nowe technologie wypierają stare, słyszymy chyba od zawsze. I owszem, jest w tym powiedzeniu sporo prawdy, ale nie zawsze jest tak źle, jak można się było spodziewać. Książki miały zniknąć z rynku w momencie, kiedy pojawiły się e-booki oraz czytniki, a dalej są drukowane i to w oszałamiającej ilości egzemplarzy. Gazety tak samo, choć tych zdaje się być już mniej, niż kiedyś. Radio dalej ma się dobrze i udaje mu się współgrać z telewizją, a to pierwsze miało przecież całkowicie według niektórych zniknąć. Jak w tym wszystkim odnajduje się VOD?
VOD wykończy kino
Roma dostała nominacje do Oscarów i to w najważniejszych kategoriach. Produkcja może liczyć na statuetkę za najlepszy film, najlepsza aktorka pierwszoplanowa i drugoplanowa, najlepsza reżyseria, scenariusz, film nieanglojęzyczny, scenografia, zdjęcia, dźwięk i montaż dźwięku. Lista imponująca i dająca do myślenia. Roma to produkcja wyjątkowa i to nie tylko dlatego, że od premiery dostępna na Netflix. To po prostu świetny, choć ciężki w obiorze film. To także zwiastun nadchodzących zmian, które dosięgną w przyszłości nas wszystkich.
Czy VOD wykończy kino to pytanie, które pojawia się praktycznie od samego początku istnienia serwisów streamingowych. Czy sytuacja z nominacją do Oscara coś tutaj zmienia? I tak i nie. Sam fakt, że produkcja VOD została dostrzeżona przez Akademię, nie jest pierwszym przypadkiem w historii, kiedy takie coś się stało. Już w 2016 roku deszcz nagród obsypał Manchester by the sea, które tak naprawdę było przecież produkcją… Amazon. Zresztą sam Netflix zyskiwał już nominacje za swoje tytuły, choć były one przyznawane głównie w kategorii dokumentów. Dlaczego więc wśród filmów dystrybuowanych „normalnie”, nagle pojawiają się tytuły z VOD?
Odpowiedź jest prosta. Wszystko przez model dystrybucji. Produkcja biorąca udział w wyścigu po Oscara musi być wyświetlana w odpowiednim czasie i w odpowiedniej ilości kin. To, czy ktoś w tych kinach ją zobaczy, nie jest już istotne. W przypadku Manchester by the sea i Roma takie kroki oczywiście przedsięwzięto, a jako, że oba filmy są wyjątkowe, posypały się nominacje. I choć może to nie zwiastuje, że VOD wykończy kino, to pokuje zbliżające się zmiany w samym procesie dystrybucji.
Wielkie gwiazdy, mały ekran
Dystrybutorzy i producenci znaleźli więc sposób na to, żeby ich tytuły zauważała szersza publiczność. W końcu o nominacjach do Oscarów mówi cały świat i trudno o lepszą promocję. Da się jednak zauważy inny trend, który sprawia, że poważnie myślimy o tym, że VOD wykończy kino. Platformy streamingowe zaczęły ściągać do siebie wielkie gwiazdy. I to takie, które przyciągają do kinowych sal całe tabuny ludzi. Przecież jeszcze kilka lat temu na seriale czy filmy telewizyjne, hollywoodzkie gwizdy patrzyły z obrzydzeniem. Dziś trudno znaleźć taką, która chociażby nie romansowała z VOD.
Netflix oficjalną i dużą premierę Bird Box zrobił w Berlinie. Nie na kanapie u kogoś w Berlinie, ale normalnie z czerwonym dywanem, gwiazdami i dziennikarzami. To raczej nie przełożyło się na sukces produkcji, ale z całą pewnością nie zaszkodziło. Sandra Bullock nie jest może już tak gorącym nazwiskiem, jak jeszcze 10 lat temu, ale dalej przyciąga swoją publiczność. Kilkadziesiąt milionów osób obejrzało z nią film, który Netflix wyprodukował.
W katalogu giganta można znaleźć więcej produkcji, które obsadzone zostały gwiazdorskimi nazwiskami. Brad Pitt czy John Malkovic to pierwsze z brzegu przykłady, które jasno pokazują, że rynek się zmienia. Seriale oraz filmy dostępne na różnych platformach VOD ściągają do siebie wyjątkowych aktorów. Potrafią także wypromować nowe nazwiska, które są równie popularne i rozchwytywane, jak te z kinowych afiszy. Czy to oznacza, że za kilka, a raczej kilkanaście lat, kino zostanie całkowicie wyparte z powodu streamingu?
Jak wygląda przyszłość kina?
Aż tak złowróżbnego scenariusza byśmy nie przewidywali. Owszem, serwisy VOD będą zyskiwały coraz większą popularność, ale to ze względu na relatywnie niskie koszta miesięczne i bogate biblioteki. Niemniej samo kino raczej nie ma powodów do obaw. Dalej największe z największych produkcji lądują właśnie tam. Nie wyobrażamy sobie tego, żeby np. kolejna część Avengers miała swoją premierę na Disney Plus. Zmiany są jednak zauważalne gołym okiem.
Kino ma swój niezaprzeczalny urok i sprawia, że chce się w nim przebywać. Nawet wtedy, kiedy przed seansem wyświetlane jest tyle reklam, że spokojnie moglibyśmy przyjść na film godzinę później. Wyjście do kina to bowiem pewnego rodzaju rytuał, coś co sprawia, że człowiek czuje się inaczej. Oczywiście można iść na randkę do czyjegoś domu i oglądać Netflix, ale to nie to samo, co wyjście do kina. Możemy być raczej spokojni o to, że kino i produkowane dla niego filmy, jeszcze przez długi okres będą powstały. Może wcześniej będą pojawiać się na tych mniejszych, telewizyjnych ekranach, ale dalej widać będzie to rozgraniczenie. Będzie ono coraz mniejsze, ale będzie. Czy VOD wykończy kino w którymś roku? Niewykluczone, ale zapewne nie za „naszych” czasów.
Wyniki Netflix za 2018 rok pokazują, że platforma nie ma sobie równych
Projektory, które zapewnią wam kinową jakość w domowym zaciszu, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: Opracowanie własne