Za fake news można dostać nawet sześć lat więzienia
Pewne było, że prędzej czy później tworzenie i rozpowszechnianie fake news stanie się przestępstwem. Mało kto przypuszczał jednak, że kary za wspomniane działania będą sięgały 420 tys. złotych oraz nawet sześciu lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Ustawa dotyczy Malezji, choć nie jest powiedziane, że partia rządząca nie wprowadzi podobnego zapisu w Polskim prawie.
Żeby było jasne — uważam fake news za zło. Poza szalenie skuteczną dezinformacją, nieprawdziwe informacje w postaci artykułów, wpisów na blogach, wideo czy podcastów mogą stanowić skuteczną metodę szantażu lub nawet ataku. Moja niechęć do fake news po części spowodowana jest wykonywaną przeze mnie pracą, gdzie za rzetelność stanowi jedną z podstawowych zasad.
Powyższe nie oznacza, że popieram każdą formę walki z nieprawdziwymi informacjami. To, co zaserwowały swoim obywatelom (nie tylko im) władze Malezji, jest w mojej ocenie nie tyle niesprawiedliwe, ile groźne. Prawo mające chronić przed nadużyciami związanymi ze skutkami fejkowych informacji, może stanowić narzędzie pomocne w innych nadużyciach.
Walka z fake news w Malezji
Rząd Malezji przyjął ustawę, w myśl której szerzenie nieprawdziwych informacji w dziennikach, blogach, kanałach wideo czy audio stanowi przestępstwo. Co ważne — mówimy o przestępstwie ściganym z urzędu. Ofiara nie będzie musiała dochodzić sprawiedliwości samodzielnie, gdyż odpowiednie służby zadziałają bez wyraźnego sygnału poszkodowanego. Za przestępstwo grozi kara do 500 tysięcy ringgitów. Prawie pół miliona złotych to niejedyna niedogodność, jaka może spotkać “przestępcę”. Rząd przewiduje nawet bezwzględne więzienie w wymiarze do sześciu lat.
Prawo mające chronić przed FN, samo w sobie jest potrzebne. Problem w tym, że przepisy mogą stanowić potężne narzędzie cenzorskie.
Fake news i cenzura
Nie chciałbym posądzać nikogo o złe zamiary, ale każdy zdaje sobie doskonale z tego, jak funkcjonują rządy i z tego, jak chętnie politycy wykorzystują przepisy do swoich celów. Swobodna interpretacja plus potencjalne wsparcie może skutkować wykorzystaniem prawa do skutecznej cenzury. Jeśli wpis dziennikarza, blogera czy analityka będzie sprzeczny z interesami rządzących, ci będą mogli w stosunkowo prosty sposób zagrozić autorowi i zamieść sprawę pod dywan.
Jak myślicie, czy podobny przepis powinien zostać wprowadzony w Polsce?
Źródło: The Verge