You are here
YouTube Live – po co to komu? News 

YouTube Live – po co to komu?

Nadawanie na „żywo” stało się ostatnio niezwykle popularną formą wyrażania siebie. Czy jednak naprawdę tego potrzebujemy?

You Tube Live750x300

Praktycznie każdy gigant rynku posiada w portfolio narzędzia służące autopromocji za pośrednictwem wideo na żywo. Problem w tym, że z niektórych usług skorzystają tylko określone uprzywilejowane grupy. Szary user może o streamingu co najwyżej pomarzyć. Za przykład weźmy Google i serwis YouTube.

Już w 2011 roku serwis uruchomił opcję „live”,  jednak korzystały z niej głównie firmy oraz gwiazdy. Teraz ma się to zmienić. Gigant z Mountain View zapowiada, że wspomniana funkcja trafi do użytkowników indywidualnych w najbliższym czasie. Każdy chętny do prowadzenia transmisji live będzie mógł zrealizować swoje pomysły poprzez dedykowaną opcję w aplikacji mobilnej YouTube. Rzekłbym – w końcu, ale jakoś nie pałam entuzjazmem do tego i jemu podobnych rozwiązań.

Informacja ma krótki termin ważności

Wiecie, dlaczego powstały usługi takie jak Periscope od Twittera? Powiecie dumnie, że to świetne narzędzie do autopromocji tudzież błyskawicznego przekazywania informacji. Macie rację – tyle że nie każdy ma chęć i czas na „natychmiastowe” poznawanie nowych, nawet interesujących faktów.

Kiedyś sprawa była prosta – test czy też materiał wideo musiał być najpierw nagrany, następnie wyedytowany w post produkcji, aby finalnie trafić do najbliższego wydania „Wiadomości”. YouTube? Działa podobnie, choć wszystko odbywa się o wiele szybciej – problem w tym, że dla niektórych to dalej za wolno. Dzisiejsza informacja jest ważna tu i teraz, ewentualnie przez najbliższe minuty tudzież godzinę. Co później? Dane tracą na wartości.

You Tube

Rozwiązaniem na krótki termin ważności są waśnie materiały live. W przypadku stacji telewizyjnych, koncernów czy nawet gwiazd rozwiązanie zdaje się mieć sens, ale co z przeciętnymi użytkownikami sieci? Czy naprawdę potrzebują realizować transmisję z wizyty w toalecie?

Nie – nie potrzebują

To istne wariactwo. Rozumiem osoby korzystające z usługi biernie, a więc jako widz, ale co typowy Kowalski będzie miał mi do zaprezentowania i jak zamierza zachęcić mnie do tego, aby oderwać się od aktualnie wykonywanych zajęć, tylko po to, aby sprawdzić, co porabia rzeczony jegomość? Nie wiem i, prawdę mówiąc nie chce wiedzieć.

Uważam, że YouTube Live w wersji dla użytkownika indywidualnego to pomyłka. Tak, Kowalski może prowadzić „program” dla najbliższych, ale do tego celu mogą służyć komunikatory, które do dawna oferują funkcję konferencyjne.

Prostota działania

Odpowiedź na wszystkie powyższe pytania brzmi – BO MOŻE. Tak moi mili – Google daje tylko narzędzie i ideę, lecz to jak użytkownicy je wykorzystają, zależy tylko od nich. Samo nadawanie jest tutaj bajecznie proste. Rozpoczynając „audycję” należy nadać jej nazwę oraz wybrać grafikę wprowadzającą (miniaturkę) i tyle – akcja się dzieje. Podczas live’u inni userzy mogą komentować nagranie, a co za tym idzie – prawie aktywnie uczestniczyć w całym mini-wydarzeniu.

Po zakończeniu nadawania, jego autor może zdecydować co dalej – udostępnić materiał czy zwyczajnie go usunąć. Opcja pierwsza nie oznacza oczywiście ponownego przesyłania nagrania na serwery Google – wideo już tam jest. Wystarczy teraz dodać do niego interesujące nas elementy i publikować. Prościej się nie da.

Prostota – wada czy zaleta?

Prostota użytkowania w większości przypadków uznawana jest za zaletę. Niestety, nie tym razem. Jeśli obsługa narzędzia nie będzie stanowiła problemu dla nikogo – YouTube zaleją niskiej jakości, nikogo nie interesujące materiały. Tych w serwisie już teraz jest zatrzęsienie. Google, zamiast z tym walczyć, tudzież biernie obserwować – pomaga w pogłębiającej się utracie jakości filmów.

Podzielacie moje zdanie?

Źródło: Google.

_________________________________________

Zapraszamy do naszego e-sklepu, gdzie znajdziecie szeroki wybór sprzętu w bardzo atrakcyjnych cenach. Polecamy również profil Vip Multimedia na Facebooku.

Related posts

Leave a Comment