[Recenzja] Super Time Force Ultra
W przeciwieństwie do gier z gatunku Bullet Hell, w których gracz, zazwyczaj w pojeździe lub na piechotę walczy z zalewem przeciwników, eksplozji, wrogich pocisków i czasem. To gatunek wywodzący się z najstarszych czasów rozgrywki elektronicznej, zaledwie jednej generacji później od Space Invaders i równie popularny w salonach arcade. Z najbardziej zasłużonych gier w dziedzinie można wymienić takie tytuły jak Contra, Xevious czy nieśmiertelny Metal Slug. A co ma wspólnego Bullet Hell z manipulacją czasem i platformówkami? Ma dziecko, które nazywa się Super Time Force.
Biorąc pod uwagę najbardziej podstawowe mechanizmy w STFU (Super Time Force Ultra? hehe) to możemy ocenić, że gra jest dwuwymiarową strzelaniną typu Bullet Hell, w której na piechotę , idąc w prawo zwiedzamy otoczenie, wymagające od gracza również typowo platformówkowej eksploracji. Cały czas na ekranie są zastępy rozmaitych przeciwników siejące w nas ogniem z najprzeróżniejszej broni. Podstawy poruszania się i strzelania przypominają Metal Sluga, jednak postaci mają do dyspozycji jedną broń i posiadają dodatkowy atak specjalny. Każda z postaci należy do tytułowego Super Time Force, co znaczy, że może dowolnie manipulować czasem, włącznie z tworzeniem alternatywnych osi czasu dla wielu postaci lub ich klonów. Brzmi zawile, prawda? Autorzy gry postarali się wytłumaczyć graczowi mechanikę manipulacji czasem bardzo przystępnie, więc ja też się postaram. Wyobraźcie sobie, że strzelacie do przeciwnika przez kilka sekund, potem cofacie czas o te kilka sekund, wybieracie postać z granatnikiem i dokładacie do ognia jeszcze granaty. Każde przewinięcie pozostawia na ekranie akcje, które wykonaliśmy innymi postaciami, w związku z czym mamy tyle żyć i bohaterów do dyspozycji, ile mamy przewinięć. Ta mechanika musi być wykorzystywana przez gracza, żeby dać radę znacznie przeważającym siłom wroga, bossom, a także często zawiłym sekcjom platformowym. Potrzebujesz przeskoczyć przez miejsce gdzie jest wróg? Nie ma problemu: jedną postacią zastrzel wroga, a drugą, po cofnięciu czasu, przeskocz bezpiecznie. Zazwyczaj musisz to robić jak najszybciej, najlepiej w tym samym momencie, dlatego, że STFU ma dużo mocy i możliwości, ale nie ma jednego – czasu.
Do dyspozycji przez całą grę mamy szesnaście postaci, z których na początku mamy dostęp do zaledwie czterech. Pozostałe musimy odnaleźć na poszczególnych poziomach, bardzo podobnie jak rodzaje broni w pierwszych Mega Manach. Każdy z protagonistów ma do dyspozycji własne, unikalne uzbrojenie i ataki specjalne. Wśród dostępnych postaci, z racji tego, że STFU podróżują po wszystkich erach, mamy do wyboru między innymi parodię Rambo, dinozaura czy samego maga króla Artura, Merlina. Każda postać posiada własny poziom na którym musi być uratowana, a etapów jest kilka kategorii podzielonych na najróżniejsze okresy historyczne. Zwiedzimy więc Erę Jurajską, Średniowiecze, lata 80 i 90, a także daleką przyszłość. Gra jest wyjątkowym pastiszem (lub parodią, zależy jak na to spojrzeć) popkultury wyśmiewając lub odnosząc się konkretnych filmów, gier przez dosłowne angażowanie postaci i scen wyjętych z tych tytułów. Fani Mad Maxa z pewnością znajdą coś dla siebie, a niektórych mogą zaskoczyć walki z dinozaurami.
Polecam Super Time Force Ultra miłośnikom naprawdę trudnych wyzwań. Miłośnikom wyzwań, którzy przy okazji lubią klimat 16 bitów i pastiszu popkulturowego. Ci, którzy podejmą wyzwanie, mogą zaskoczyć się jak przyjemna i nowatorska jest to gra. Myślę, że nie jest dla każdego, ale też dzięki temu ma swój unikalny charakter, który zresztą jest jej największą zaletą.
Świetnie zrealizowany mechanizm manipulacji czasem
Casuali może zaboleć
___________________
Zapraszamy również do polubienia naszego profilu na Facebooku oraz do zapoznania się z ofertą naszego sklepu internetowego.