Kolor ma znaczenie, a ten autonomiczny pojazd Drive.ai widać z daleka
Jeszcze nie tak dawno temu, wydawało się, że przyszłość autonomicznych samochodów jest różowa. Wyobrażaliśmy sobie, że zastąpią one zwykłe samochody, a my nie będziemy musieli już niczym się przejmować na drodze. Okazało się, że na przełom przyjdzie nam jeszcze poczekać, ale autonomiczny pojazd Drive.ai pokazuje, że do tematu można podejść… inaczej.
Do tej pory kilka firm zdecydowało się na to, by zacząć testować autonomiczne pojazdy. Robi to między innymi Uber czy Waymo. Pierwsza z wymienionych firm zmagała się ostatnio z problemami, które pojawiły się po tym, jak doszło do śmiertelnego potrącenia przez jeden z ich pojazdów. Natomiast druga postawiła na jakość i ogłosiła, że do ich floty dołączają samochody z wyższej półki, czyli Jaguar I-PACE. Zdaje się, że Drive.ai stoi gdzieś pośrodku, choć zdecydowanie bliżej im do Ubera.
Autonomiczny pojazd Drive.ai
Pierwsze co rzuca się w oczy, kiedy patrzymy na autonomiczny pojazd Drive.ai to jego kolor. Do tej pory producenci nie silili się na specjalną innowacyjność, a wypuszczane przez nich autonomiczne samochody, wyglądały do bólu zwyczajnie. Oczywiście, jeżeli nie brało się pod uwagę całego osprzętu, który znajdował się na ich dachu. Drive.ai postanowiło to zmienić i znacznie ubarwić swoją flotę pojazdów, jeżdżącą już w Teksasie. Jak powiedział sam pomysłodawca, a jednocześnie współzałożyciel start-up’u Sameep Tandon, „z założenia miały się wyróżniać”. I cóż, trudno odmówić mu w tym racji.
Drive.ai korzysta z floty pojazdów, które składają się z samochodów Nissan NV200S. Nie jest to może najładniejszy pojazd pod słońcem, ale też nie takie było założenie twórców, by przyciągnąć klientów „wypasioną furą”. Szczególnie, że autonomiczny pojazd Drive.ai jeździ na razie po niewielkim obszarze, który ma około 3 kilometrów kwadratowych i dowozi ludzi do pracy. Głównym założeniem start-up’u było to, żeby ich samochody były jak najbardziej bezpieczne. I wygląda na to, że osiągnęli swój cel.
Wyjątkowy design
Drive.ai jest pomarańczowe, a jakby tego było mało, na każdej ze stron samochodów, umieszczone ekrany LED. Są one niewielkie i ich głównym zadaniem jest to, by informować osoby znajdujące się poza pojazdem, co aktualnie zamierza on zrobić. Pojawią się więc napisy, takie jak: Oczekiwanie, Przechodzie przez ulicę (co oznacza, że samochód zatrzymał się na pasach), Wejście i Wyjście (odnoszące się do wsiadających pasażerów) oraz Człowiek za kierownicą. Tego ostatniego chyba nie trzeba tłumaczyć.
Firma twierdzi, że jeżeli projekt się przyjmie, a wygląda na to, że już tak jest, to rozważają dodanie większej ilości ekranów. Co oznaczałoby, że pojawiłby się także nowe komunikaty, a nawet emoji. Pojazdy przeszły już w pełni autonomiczne testy, gdzie określoną trasę pokonywały bez siedzącego w środku kierowcy, ale obecnie jest on w każdym z samochodów. Drive.ai chciałoby, żeby jeszcze w tym roku zrezygnować z osób, które czuwają nad poprawną jazdą autonomicznych pojazdów.
Same ekrany LED to rodzaj testu, który ma sprawdzić, jak ludzie reagują na autonomiczne samochody. Ma to ułatwić im przyzwyczajenie się oraz interakcje z pojazdami. Pierwsze głosy mówią o tym, że był to strzał w dziesiątkę. Sam kolor odrobinę przypomina także szkolne autobusy, a to ma sprawiać, że zarówno piesi, jak i inni kierujący, zachowają większą ostrożność wokół pojazdu. Ten wyposażony jest w 10 kamer, które nieustannie monitorują okolicę oraz system AI, który czuwa nad bezpiecznym przejazdem. Drive.ai zrobiło coś innego, niż inni, ale obrało dobrą drogę. Trzymamy kciuki.
Nowe smartfony, laptopy i komputery, znajdziecie w naszym sklepie internetowym.
Źródło: TheVerge