Bankructwo tytana wymiany plików
„With great power comes great responsibility” – te słowa wypowiadał wujek Petera Parkera, inaczej zwanego Spiderman’em. Duża moc pociąga za sobą coś więcej, niż tylko odpowiedzialność. W wypadku Kim Dotcoma pociągnęła za sobą również pieniądze.
Megaupload był jednym z największych serwisów wymiany plików na świecie, a już na pewno, jednym z najbardziej rozpoznawalnych. Właściciel nie krył się ze swoimi pieniędzmi, które zarobił na użytkownikach. Wielki jacht, ogromne posiadłości, samochody z tablicami rejestracyjnymi takimi jak „Mafia”, „V” czy „Stoned”. Dotcom uwielbiał się chwalić, ale ostatnio jego wypowiedzi publikowane w mediach dalekie są od przechwałek.
W 2012 roku FBI zamknęło Megaupload w związku ze złożonymi zażaleniami odnośnie praw autorskich. Na serwerach Dotcoma znajdowała się ogromna liczba plików, do których praw nie posiadali użytkownicy, a tym bardziej właściciel. Aresztowania dokonano w Nowej Zelandii, serwis zamknięto i rozpoczął się proces.
Mimo trwającej rozprawy, Kim zdecydował się na uruchomienie kolejnych serwisów, w tym MEGA, czyli chmurowego odpowiednika Megaupload. Tym razem, Dotcom nauczony doświadczeniami z wymiarem sprawiedliwości, całość przepisał na żonę i dzieci. Uzyskane w ten sposób pieniądze, można więc uznać za bezpieczne. Przynajmniej na razie. Szkoda tylko, że pomyślał o tym tak późno.
Za pomocą Skype’a (Dotcom jest w areszcie domowym) Kim ogłosił swoje bankructwo. Zajęte przez władze zagraniczne konta i ciągnący się proces osuszyły go niemal ze wszystkiego. Zważywszy na to, że do tej pory Kim wydał na samą walkę ponad 10 milionów dolarów, trudno dziwić się jego decyzji. Co więcej, Dotcom przestał wierzyć w sprawiedliwość, jeżeli chodzi o wymiar sprawiedliwości. Zarzekał się, iż współpracował ze studiami filmowymi z Hollywood nad usuwaniem plików objętych prawami autorskimi, ale w ostateczności, rząd Stanów Zjednoczonych i tak postawił na swoim.
Sam Dotcom uważa, że jego porażka w dużej mierze spowodowana została wystawnym trybem życia, jaki prowadził. Nikt nie chce pomagać komuś, kto może mieć wszystko, a tym bardziej, gdy się z tym nie kryje. Wycenił swój nowy biznes na 210 milionów dolarów, ale póki co, wygląda na to, że nie będzie miał nawet centa na zapłacenie kaucji.
Źródła: theinquirer.net, thedrum.com